Odległość pomiędzy pasażem Bahlar, gdzie mieszka Zaki Bej
ad-Dassuki, a jego biurem w kamienicy Jakobiana nie przekracza stu metrów. Jednak pokonanie jej zajmuje mu codziennie prawie godzinę, ponieważ za każdym razem musi pozdrowić wielką liczbę swoich przyjaciół (...) - tak zaczyna się książka „Kair, historia pewnej kamienicy” Alaa Al Aswany.
Czasami czuję się jak Zaki Bej, szczególnie odprowadzając i odbierając Wojtka z przedszkola. Obecnie trasa ta zajmuje nam około 10 minut, w czasie których musimy przywitać się z trzema panami siedzącymi na plastikowych krzesłach, liczną grupą strażników, przemiłym panem ogrodnikiem, który obdarowuje Wojtka różnymi roślinami wyjaśniając nam zasady ich hodowli oraz panem, który pilnuje wejścia do przedszkola, a którego Wojtek jest ulubieńcem. Jest to bardzo miłe, ponieważ czujemy się tutaj naprawdę jak w domu. Mam jednak nadzieję, że za pół roku nadal będziemy pokonywać tę trasę w 10 minut :)
Nieco inaczej jest w centrum Kairu. Wystarczy, że przystanę na chwilę i przymierzę się do zrobienia zdjęcia, a już otaczają mnie tutejsi przyjaciele: kilkunastoletnie dzieci zaglądające mi przez ramię oraz „biznesmeni” wypytujący o wszystko, zaczynając od mojego imienia i kraju z którego pochodzę, a kończąc na opowieściach o polskich przyjaciołach, których poznali w Paryżu. Niestety w większości przypadków celem jest zaproszenie mnie do pobliskiego sklepu lub galerii (wielu z nich to artyści :). Ale dziś jeden z „przyjaciół” bardzo pomógł i przeprowadził mnie przez bardzo ruchliwą ulicę, której bezpieczne pokonanie wymaga ogromnej odwagi i niezwykłej sprawności fizycznej.
Powiedział mi ekspata: Wietnam
1 rok temu
0 komentarze:
Prześlij komentarz