Miałem wyruszyć na lotnisko w Chartumie o godzinie 16:30. Piętnaście minut wcześniej przyjechał kolega, który ponoć usłyszał na mieście, że lada moment ma się pojawić na ulicach wojsko, ponieważ coś się szykuje – ale co i dlaczego, tego nie wiedział. Okazało się że to fałszywy alarm, ale przy obecnych niepokojach i strzelaninach w Darfurze, ludzka wyobraźnia działa ze zdwojoną mocą, tym bardziej że bojownicy z Darfuru kilka tygodni temu podeszli do granic miasta chcąc przejąć nad nim kontrolę. Droga z biura na lotnisko wiedzie wzdłuż dużego placu, na którym kilka tygodni temu rozbił się jeden z największych samolotów transportowych – Antonow. Jego szczątki nadal leżą porozrzucane wokół. Niewiele dalej na terenie lotniska stoi na wpół wypalony wrak samolotu pasażerskiego – tu na szczęście do pożaru doszło w czasie, gdy samolot stał na płycie lotniska i nie było w nim ludzi. Wrak stoi i chyba nikt się nim nie zajmie przez najbliższe lata.
Po takich obrazkach aż chce się wsiąść do samolotu. Na lotnisku najpierw było pierwsze prześwietlanie bagażu, następnie po sprawdzeniu danych na papierowej liście pasażerów otrzymuje się bilet. Na sudańskich lotniskach nie działa system elektroniczno-internetowy więc wiele czynności wykonuje się ręcznie. Dalej jest drugie prześwietlanie bagażu, a ci którzy mają mniej szczęścia przechodzą jeszcze rewizję bagażu przy samych drzwiach do samolotu na płycie lotniska.

Dalej na szczęście było już normalnie – tuż po starcie samolotu można podziwiać Nil Biały i Nil Błękitny łączące się w jeden Nil pomiędzy Chartumem a Omdurmanem, tam gdzie przekracza się próg do Afryki …
0 komentarze:
Prześlij komentarz