Niech Cię tylko nie zwiodą te słowa. Jak tylko wejdziesz do sklepu – przepadłeś z kretesem! I tak stało się i w moim przypadku.
Na moje nieszczęście wypatrzył mnie jednen z „moich przyjaciół” i zapytał dlaczego tak długo mnie nie widział. I tak od słowa do słowa powiedział, abym weszła do jego sklepu z perfumami, to da mi wizytówkę.Jedną już co prawda miałam, ale pomyśłam, że niestety jest to jedyny sposób, aby go zbyć, więc się zgodziłam, a tam się zaczęło ...

Jedna z wielu perfumerii na Khan al Khalili
Po długich próbach dałam się namówić na powąchanie tutejszych perfum i nawet nie wiem kiedy specjalnie dla mnie przygotowana porcja została nalana do butelki. Na szczęście była to najmniejsza z dostępnych w sklepie butelek. I kiedy już myślałam, że wreszcie wyrwę się z macek, które mnie omotały rozpoczęło się dalsze wciąganie w wir zakupów:
- Czy masz męża?
- Gdzie on jest teraz?
- Musisz go kochać!
- A skoro go kochasz, to powinnaś kupić także coś dla niego!!!
Czym prędzej uciekłam i nigdy więcej nie dam się wciągnąć do sklepu!

Ciekawe czym różnią się zapachy "czerwone jeansy" od "niebieskich jeansów" na dolnej półce?
2 komentarze:
no Aniu, a ja myślałam,że nikt już Cię na takie sztuczki nie nabierze ;-)) pozdrawiam
No cóż ... Są dobrzy!!!
Ania
Prześlij komentarz