– Bilety!
- Jakie bilety? Przecież idziemy do restauracji.
- Hamastashar (piętnaście)
- Ale jakie bilety???
Niestety zarówno policjant, jak i kelner nie mówili po angielsku. Po dłuższej konwersacji okazało się, że to jest „policyjna restauracja” i aby do niej wejść trzeba wykupić bilety.
My: Bekaam? (Ile?)
Policjant: - Hamastashar (piętnaście)
Kelner: Fifty one (pięćdziesiąt jeden)
My: To ile???
Okazało się, że siedem pięćdziesiąt od osoby, czyli łącznie piętnaście funtów ( około 7-8 złotych). Niestety kelner niezbyt dobrze znał angielski, o czym mieliśmy przyjemność przekonać się już za chwilę.
Usiedliśmy na tarasie, po Nilu pływały feluki... Wzięłam menu z sąsiedniego stołu. Oczywiście wszystko arabskimi wężami. Poprosiłam o angielską wersję. Kelmer zapytał, czy menu napojów czy jedzenia. Potem odszedł, przystanął na skraju, otworzył menu i zaczął coś szeptać (???). Okazało się, że nie ma angielskiego menu, a on ćwiczył co ma nam powiedzieć! Dowiedzieliśmy się, że jest ryba, kurczak, Cordon Blue i grill. No cóż! Trudno wybierać mając takie szczątkowe informacje. Jak próbowaliśmy się dopytać, czy jest ryż i sałatka to kelner myślał że chcemy zamówić je dodatkowo, więc szybko zamilkliśmy.
Wybraliśmy rybę, po czym czekaliśmy, czekaliśmy ... i czekaliśmy. Wojtek przerysowywał hieroglify z obrusów, ale po dobrym półgodziny wszyscy mieliśmy już dosyć. I wtedy mały turysta Wojtek nas zaskoczył „Pójdę i to załatwię!” I tak zrobił. Jak wrócił zdał relację: "Zapytałem Where is fish? (Gdzie jest ryba?), a kelner odpowiedział Just a minute (Tylko minuta)", po czym samodzielnie zamówił sobie herbatę!!!
I znowu czekaliśmy ... Głodny Polak to zły Polak, a zanim podali rybę musieliśmy zejść z tarasu do Sali restaurayjnej, bo tylko tam serwują dania!
To, co przynieśli przerosło nasze oczekiwania: każde danie to dwie olbrzymie świetnie przyrządzone ryby z grilla, kalmary i sałatki. Aż żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia. A po takim królewskim posiłku nie pozostaje nic innego, jak umyć ręce ... w wodzie z płatkami róży. Mały turysta Wojtek pilnował, aby nikt z nas o tym nie zapomniał :)

Woda do przemycia rąk
I tylko pozostaje pytanie, czy mamy ochotę i odwagę dokonać kolejnego zamówienia w ciemno, aby przekonać się, jakie smakowitości potrafi przyrządzić kucharz ...
2 komentarze:
Ale przygoda :))
Wojtek mi zaimponował - takie są dzieci, nie mają zahamowań i obiekcji, szczere, otwarte...
Wart było czekać i jestem pewna, że kiedyś wrócicie :))
No no...:D
Widzę, że Wojtek przejmuje rolę głowy rodziny:)
Przy okazji naroboliści mi smaku na rybę, a ogon wciągnąłbym z czystą przyjemnością...
Pozdrawiam;)
Prześlij komentarz