wtorek, 30 grudnia 2008

Blog roku 2008

Postanowiłam spróbować i zgłosiłam nasz blog.
Trzymajcie kciuki i głosujcie!
Więcej szczegółów już wkrótce.
http://www.blogroku.pl/kronikiegipskie,gvzy4,blog.html

poniedziałek, 29 grudnia 2008

Mekka dla wybranych

Hadż, czyli pielgrzymka do Mekki, jest jednym z pięciu filarów islamu. Każdy muzułmanin zobowiązany jest odbyć tę pielgrzymkę przynajmniej raz w życiu. Odbywa się ona w dniach 7-13 dwunastego miesiąca muzułmańskiego (al-hidżdża) według obrzędów ustalonych prez Mahometa. W tym roku uczestniczyło w nim 3 miliony muzułmanów, a byłoby ich jeszcze więcej, gdyby nie reglamentacja przepustek. Pierwszeństwo miały osoby, które jechały na pielgrzmkę po raz pierwszy.

Szczególnie polecam lekturę i zdjęcia(!) artykułu "Mekka dla wybranych", który opublikowany został w świąteczym wydaniu Przekroju:
- artykuł "Mekka dla wybranych",
- zdjęcia "Przynajmniej raz w życiu".

czwartek, 25 grudnia 2008

Republika Wyobraźni

Nie trzeba daleko jechać, aby odkryć coś niezwykłego. Czasem wystarczy dobrze się rozejrzeć. W jednym z miast Pomorza Zachodniego - Mirosławcu jest Republika Wyobraźni. Naprawdę trzeba było mieć wyobraźnię ...



wtorek, 23 grudnia 2008

Świątecznie ...

Za oknem wciąż ciepło, choć Wojtek marzył chociaż o małym bałwanku. Dobrze, że choinka nie zawiodła i pięknie rozświetla wcale nie egipskie ciemności :)



W tej świątecznej atmosferze chcemy Wam życzyć
smakowitych, tradycyjnych, polsko-rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia (nawet jeżeli spędzacie je w najbardziej egzotycznych zakątkach świata) i samych tylko powodów do radości, miłości
i szczęścia w nadchodzącym 2009 Roku!

PS. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak nam teraz wszystko smakuje. A ile zapachów jest w zwyczajnym sklepie mięsnym pełnym wieprzowiny :)) Jaki wybór jogurtów ... Serek wiejski to największy rarytas w przeciwieństwie do słonych egipskich twarogów. Uczmy się doceniać, to co mamy!
W Nowym Roku życzymy Wam także wielu nowych odkryć i to nie tylko na egzotycznych wycieczkach!

poniedziałek, 22 grudnia 2008

Sentymentalny pasztecik

Jest takie magiczne miejsce, gdzie czas zatrzymał się kilkadziesiąt lat temu. Zawsze, gdy jestem w Szczecinie, staram się wybrać w podróż sentymentalną na „pasztecika z barszczem”. Jako dziecko jadłam je w punkcie gastronomicznym naprzeciwko kina Kosmos. Później bar przeniesiono w al. Wojska Polskiego naprzeciwko hotelu Gryf, gdzie do dziś na ścianie jest ta sama mozaika z rybami. Cudnie! Później szkoła średnia, studia … i zawsze nieodłączny pasztecik z barszczem.


Zdjęcia niestety nie są najlepsze, wykonane telefonem, choć aby oddać atmosferę powinny być raczej zrobione leciwą Cmieną

I nie jest to taki zwyczajny pasztecik – do jego produkcji wykorzystywana jest maszyna, którą wiele lat temu sprowadzono z ówczesnego Związku Radzieckiego, a która miała służyć celom wojskowym. Jedyna taka maszyna w naszym kraju! Paszteciki w czasie pieczenia poruszają się na ruchomych platformach, by na koniec „wyskoczyć” wprost do specjalnego pojemnika.

Aż trudno uwierzyć, że szczecińskie paszteciki niebawem obchodzić będą 40 urodziny. Kiedy były one największym hitem, prawie symbolem Szczecina, o Pizzy Hut, KFC, czy innych fast foodach nikt nawet nie marzył. I choć tyle lat minęło bar wciąż ma ten sam wystrój i klimat. Z sentymentem wspominam pełne absurdu czasy popijając barszczem słynne paszteciki.



Nasz mały turysta Wojtek także w nich zasmakował – szczególnie w ich chrupiącej części. Pomimo, że kupiliśmy mu album „Rekwizyty” ze zdjęciami Chrisa Niedenthala z komunistycznej Polski nigdy nie uwierzy, że aby kupić pomarańcze, czy banany trzeba było stać całą noc w kolejce.

Więcej o szczecińskich pasztecikach i Pani Bogusławie

niedziela, 21 grudnia 2008

Uwaga żubry!

Przynajmniej dwa razy w roku, na każde Święta, pokonujemy tę trasę. Pamiętam, jak kilka lat temu Chris po raz pierwszy zobaczył w szczerym polu, na pograniczu Pomorza Zachodniego i Wielkopolski, znak - "Zwolnij! Żubry", to z Wojtkiem dość długo podśmiewywaliśmy się: "Tak, tak ... żubry ... oczywiście ..." Do czasu, aż następnym razem sami go zobaczyliśmy. Do dziś budzi on naszą wesołość - w końcu żubry nie mieszkają na każdym polskim polu!



PS. Sprawdziliśmy dzisiaj w internecie - w Nadleśnictwie Wałcz rzeczywiście żyją żubry!

PS1. Całkiem rączy ten żubr na znaku :)

piątek, 19 grudnia 2008

Świąteczna ryba


Wigilia tuż tuż, więc czas na rybę.
Tym razem nie karp, ale za to prosto z Kairu :)
A jak przybrany!

wtorek, 16 grudnia 2008

Rowerem przez oazę!




Dalsza eksploracja Egiptu zaprowadziła nas tym razem na skraj Wielkiego Morza Piasku. Dotarliśmy do oazy Siwa pokonując niemal 800 km, jakie dzielą oazę od Kairu, ale to, co zobaczyliśmy i przeżyliśmy na miejscu było warte tego wysiłku. Po nocy spędzonej w hotelu wśród palm, wybraliśmy się na wycieczkę rowerową po oazie. Wojtek zasiadł w specjalnym foteliku montowanym do bagażnika i ruszyliśmy z mozołem do przodu. Nasze rowery były prostym sprzętem produkcji chińskiej, więc o przerzutkach nikt tu nie słyszał, a cała konstrukcja poza kierownicą była wzięta wprost ze starych modeli rowerów sprzed przynajmniej 30 lat.





Na początek dotarliśmy do Wyroczni Amona. Jadąc dalej palmową drogą, dotarliśmy do tak zwanego źródła Kleopatry. Jest to miejsce, w którym wybija ciepłe źródło, z którego woda zbiera się w okrągłym basenie o średnicy kilkunastu metrów. Wojtek natychmiast był gotowy do kąpieli, więc trzeba było mu zapewnić wsparcie i też wejść do wody. Kąpiel w tym miejscu to niemalże kąpiel w studni, ponieważ jest dość głęboko a jednocześnie ściany basenu są wysokie i można się chwycić jedynie niedużych kamiennych schodów prowadzących od krawędzi w głąb wody. Mimo to kąpiel był wspaniała, tym bardziej, że kąpaliśmy się w grudniu, w ciepłej wodzie i na świeżym powietrzu.




Widok na Oazę Siwa

Kolejnym etapem mini rajdu rowerowego była Góra Umarłych. Jest to skaliste wzgórze, w ścianach którego od kilku tysięcy lat wykuwano grobowce i komory grobowe. Najpiękniejsze grobowce posiadają malowidła w czasów Faraonów, które wzorowane są na tych, jakie znane są z Gizy lub Sakkary. Są więc sceny sądu nad zmarłym, są najważniejsi bogowie egipscy, a na suficie wśród gwiazd przelatują święte ptaki. Góra Umarłych to jedno z ulubionych miejsc fanów Scooby-Doo. Wojtek jeszcze przed wdrapaniem się na zbocze góry był pełen entuzjazmu i chęci wejścia do wszystkich możliwych zakamarków. Razem z kolegą wchodzili więc do wszelkich dostępnych grobowców, mimo że odrobina strachu była widoczna na ich twarzach.




Shali - stolica oazy Siwa

* * *
Przeczytaj także:
Przepowiednie z wyroczni
Rydwany i osły
Wszystkie posty związane z Oazą Siwa

niedziela, 14 grudnia 2008

Dziękuję

Bardzo dziękuję za wyróżnienie od globalistki. Już sam fakt, że czytacie nasze przygody i codzienne obserwacje życia w tak egotycznym kraju jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Zakładałam bloga z myślą o rodzinie i znajomych, którzy byli ciekawi, jak sobie radzimy i przez myśl mi nie przyszło, że nasze przygody spotkają się z zainteresowaniem innych osób. Mam nadzieję, że dzięki nam jeszcze bardziej polubicie Egipt. Ja jestem nim zauroczona …

Zasady obdarowania są proste:
- należy na swoim blogu zamieścić logo oraz link do bloga osoby, od której otrzymaliśmy nominację,
- wybrać 7 ulubionych blogów, zamieścić ich linki oraz uzasadnienie wyboru.

Czytam wiele blogów, ale ponieważ mieszkam za granicą wiele z nich to przygody osób, w podobnej jak my sytuacji i większość z nich pisanych jest po angielsku.

Z polskich blogów czytam z nieukrywaną przyjemnością:

- White Plate – dla przepięknych opowieści i zdjęć, choć nie jestem miłośniczką gotowania. Może ten blog to zmieni?

- Tajwański blog – za zadziwiające historie z drugiej strony kuli ziemskiej. Mam nadzieję, że po krótkiej przerwie będzie ich znowu więcej :)

- What a Wonderful Word – za ciekawe tematy i nowe odkrycia, z których moje ulubione to wieże ciśnień i sylwetki ludzi – drzew. Czekam na nowe :)

czwartek, 11 grudnia 2008

Mały artysta :)

W czasie pobytu w Maroku, próbując znaleźć zajęcie dla Wojtka, abym mogła choć przez chwilę „spokojnie” zrobić kilka zdjęć, stworzyłam potwora (więcej). Od tej pory co jakiś czas chodzi za nami, abyśmy dali mu drugi aparat, lub choćby telefon, bo on musi coś uwiecznić. Zrobienie pamiątki jest też szczególnie istotne przed zjedzeniem czegoś ładnego lub „potrawy z twarzą”, np. pająka z masła orzechowego czy tosta – ducha. Dopiero po uwiecznieniu w pamięci aparatu lub przynajmniej narysowaniu, potrawa taka nadaje się do zjedzenia. Muszę jednak przyznać, że Wojtka punkt widzenia (szczególnie z perspektywy trochę ponad 1 metra nad ziemią) czasami bardzo mnie zaskakuje. Zobaczcie sami ...
... choć potrafi także z naszego wspólnego z Chrisem, pozowanego zdjęcia, ująć tylko jedno z nas, bo taką ma koncepcję :)


Peter - przemiły właściciel hotelu w Bahariyi


W deszczu


Serek

środa, 10 grudnia 2008

Przepowiednie z wyroczni

Natura ludzka powoduje, że niezależnie od czasów, w których przychodzi nam żyć, chcemy jak najlepiej zaplanować lub przynajmniej poznać swoją przyszłość. Dziś nadal wiele osób korzysta z usług wróżek, które tak jak w starożytności stosują rozmaite sztuczki mające potwierdzić wiarygodność ich przepowiedni.

Ponad 2000 lat temu w całym znanym nam świecie istniało sześć najważniejszych wyroczni, z których jedna została ulokowana na pustyni libijskiej w oazie Siwa (czyt. Siła), na wzgórzu Aghurmi (położenie: 29°12'19.52"N, 25°32'36.17"E). Według legendy cytowanej przez Herodota, z egipskich Teb wylecieć miały dwie gołębice, z których jedna dotarła do Dodony gdzie powstała wyrocznia Zeusa, a druga do Siwy, w której zbudowano wyrocznię Amona.




Mury obronne na wzgórzu Aghurmi









Pierwszym słynnym człowiekiem w historii wyroczni w Siwa był perski władca Kambyzes. Właśnie tutaj przepowiedziano klęskę jego armii w Etiopii. Po wkroczeniu do Egiptu postanowił zniszczyć wyrocznię wysyłając do Siwy 50 000 żołnierzy. Armia ta wyruszyła w roku 525 p.n.e., ale nie dotarła nigdy do celu, znikając na zawsze w piaskach pustyni.

Drugim człowiekiem istotnym w historii wyroczni był Aleksander Wielki. Historycy podają, że dotarł on do Siwy w 332 roku p.n.e., podróżując najpierw w okolice miasta Mersa Matruh i dalej przez pustynię do samej oazy. Aleksander otrzymał od wyroczni wiele informacji, których większość pozostała tajemnicą. Ogłosił się jednak synem Amona i utwierdził się w przekonaniu, że zostanie władcą całego znanego mu wówczas świata.

Wyrocznie starożytne zaprzestały swej działalności w V wieku n.e. i zaczęły popadać w ruinę. Pomimo to wyrocznia w Siwa jest nadal w dość dobrym stanie. Na ścianach nadal widnieją hieroglify, a cała budowla pozwala wyobrazić sobie jak mogło wyglądać to miejsce przed wieloma wiekami. Obok głównej komnaty, w której pielgrzym otrzymywał przepowiednie, znajduje się drugie nieduże pomieszczenie, w którym najpierw należało złożyć dary dla wyroczni. Jest to o tyle istotne, że ponoć w czasie składania darów, pielgrzym zobowiązany był do wypowiedzenia swych próśb i pragnień. Wypowiadane słowa były słyszane w głównej sali. Potem wróżka musiała już tylko to wszystko zapamiętać i przepowiedzieć pielgrzymowi jako jego przyszłość – proste, a jakże skuteczne rozwiązanie!




Wyrocznia Amona

Zobacz także:
Rowerem przez oazę
Nie ma, nie ma wody na pustyni?

niedziela, 7 grudnia 2008

Czarno-biały świat

Chociaż właśnie jesteśmy w Oazie Siwa specjalnie dla Was zostawiliśmy opowieść z poprzedniej wyprawy.
Miłej lektury!

* * *
Zaczęło się od Jordanii. Kiedy kilka lat temu wyjechaliśmy na Bliski Wschód, aby dotrzeć do Petry i zobaczyć Morze Czerwone, udało nam się przy okazji wybrać na jordańską pustynię i spędzić wspaniały dzień podziwiając niesamowite cuda natury, a następnie spędzając noc w namiocie Beduinów. Od tego czasu, gdy ktoś pyta nas o to czy chcielibyśmy wybrać się na pustynię, zawsze odpowiadamy „TAK”.


Świat czarny:
Wyjazd odbywał się pod hasłem „Święto Dziękczynienia” i niewiele brakowało, aby nasze umiarkowane uwielbienie dla Ameryki spowodowało, że nie zwrócilibyśmy większej uwagi na tę wyprawę, ale … przeważył jej cel. Była nim Baharija – oaza położona 350km na południowy zachód od Kairu, słynąca z położonych blisko pustyń Czarnej i Białej. Dotarliśmy tam po południu i po szybkim wrzuceniu walizek do pokoju hotelowego wyruszyliśmy na sąsiednie wzgórze. Jest to wzniesienie, na którym ponad 90 lat temu wybudowano stanowisko obserwacyjne, aby alarmować przed ewentualnym atakiem wrogich plemion. Już w tym miejscu wszystko usłane było czarnymi kamieniami wulkanicznej magmy wylewającej się tu 35 milionów lat wcześniej. Jest to niecodzienny krajobraz, ale był to dopiero przedsmak. Na kolację był świąteczny indyk, a z samego rana wsiedliśmy do samochodów i pognaliśmy do czarnych wulkanów i piaskowych wydm. Jest to ciekawe połączenie ponieważ wydmy wspinają się na kilkadziesiąt metrów w stronę szczytów gór, dzięki czemu osiągają znacznie większe wysokości. Pozostało już tylko wspiąć się na wydmę i zjechać niczym po śniegu – wspaniała zabawa. Po powrocie do samochodów ruszyliśmy przez pustynię gnając na tutejszych bezdrożach 80 km/h w stronę Kryształowej Góry, za którą rozciągała się „biała” część naszej wyprawy.





 Czarna Pustynia

Świat biały:
Pierwszym przystankiem na progu Białej Pustyni była Kryształowa Góra. Przed wiekami znajdowała się tu jaskinia, w której królowały stalaktyty i stalagmity, a ściany pod wpływem zmian geologicznych zamieniły się w kryształy. Z czasem jaskinia zawaliła się i dziś jest to nieduże wzniesienie, którego skały są kryształami.

Kryształowa Góra


Ruszyliśmy dalej, ale okazało się że drogowcy właśnie wylali coś w rodzaju świeżej smoły na drogę, więc nasi kierowcy skręcili wprost na pustynię i znów mieliśmy namiastkę rajdu Paryż-Dakar. Mały turysta Wojtek był tak podekscytowany, że tylko wołał "Driver, go!". Za oknami krajobraz zmieniał swoje barwy. Najpierw pagórki stały się żółte, a po następnych kilku kilometrach zaczęły dominować białe, wapienne skały. Wapienie uformowały się tu przed milionami lat, kiedy to dzisiejsza Sahara była dnem ogromnego morza. Dziś mamy wspaniałe śnieżno-białe skały, które przybierają najróżniejsze kształty.




Biała Pustynia


* * *
Zobacz także:
Galeria Oblicza Pustyni
Jaja dinozaurów

czwartek, 4 grudnia 2008

Eid Sahid!

Jutro zaczyna się egipski długi weekend w związku z Eid, czyli Wielką fiestą. Muzułmanie przygotowują się do niej w szczególny sposób – kupują nowe ubrania i żywe owce na mięso, przy czym przygotowywanie mięsa w wielu przypadkach rozpocznie się dopiero w niedzielę. W różnych częściach miasta pojawiły się już stada owiec, z których można sobie wybrać żywy okaz. Gdy, jakiś czas temu, podczas rozmowy z naszym kierowcą o Eid dowiedziałam się, że większość muzułmanów kupuje żywe owce wyobraziłam sobie nasze Bożonarodzeniowe żywe karpie, często trzymane w wannie. Tylko gdzie w mieszaniu trzymać taką owcę? Wanna nie jest chyba najlepszym miejscem? Na balkonie? Okazuje się jednak, że kupuje się żywe zwierzęta, przy czym czynności masarskie wykonywane są zazwyczaj przez wykwalifikowanych rzeźników w specjalny (nieco rytualny sposób), raczej nie ma więc mowy o trzymaniu owiec w mieszkaniach. No cóż, najważniejsze to mieć wyobraźnię ...

PS. A jednak to nie nasza wybujała wyobraźnia. Okazuje się, że przed Świętem Barana owce przetrzymuje się nie tylko na dachach domów, czy balkonach, ale ... wręcz w mieszkaniach.

Dla nas Eid to jednak 5-dniowy weekend i zamierzamy w tym czasie kumulować ciepło na pustyni, aby przygotować się do przyjazdu do mroźnej polskiej rzeczywistości.

Eid Sahid!
I do zobaczenia/ przeczytania po powrocie.

* * *
Przeczytaj także:
Eid al Adha
Życie w wielkim mieście

poniedziałek, 1 grudnia 2008

Christmas Bazaar, czyli targowisko różności

Święta zbliżają się wielkimi krokami, więc czas – nie tylko nam - wypełniają imprezy charytatywne. W hotelach, szkołach, ambasadach organizowane są świąteczne kiermasze (Christmas Bazaar), z których część dochodów przeznaczana jest na cele charytatywne. Ważne, że pieniądze zostawiane przez obcokrajowców najczęściej wspierają lokalną społeczność.

A na kiermaszach mnóstwo dobra wszelkiego – zaczynając od ozdób świątecznych, a na alkoholach zagranicznych kończąc. Pomimo, że w Egipcie można kupić alkohol, to właśnie on często stanowi największą atrakcję. Nie ukrywam, że z przyjemnością wypiłam prawdziwą irlandzką kawę (mniam :)), była Beherovka, wina niemal z całego świata, ale największe wrażenie na mnie zrobił poniższy obrazek:

Za jedyne 5 funtów
(2,5 złotego) każdy mógł dokonać degustacji. Zgadnijcie, czyje to stoisko :)












Szkoda tylko, że nie wszystkie dzieci chciały odwiedzić Świętego Mikołaja :)