środa, 30 grudnia 2009

I znów świeci słońce ;)

... jak co dzień w Egipcie. I znów mijam kobiety w chustach i mężczyzn czytających Koran lub modlących się na ulicy. I znów trąbią na mnie rozklekotane taksówki i odważnie przemykam między samochodami. I znów ... zajadam się truskawkami ;)

A zaraz znowu znikamy. A kiedy nas nie ma to znaczy, że jesteśmy ... na pustyni ;) Co nas tam ciągnie? Bezkres, cisza, różnorodność krajobrazów i miliony gwiazd nad głową. Egipska zima to wymarzona pogoda na pustynne safari. Przywieziemy Wam nowe opowieści, inshaAllah.

I choć pustynia wydaje się być „końcem świata”, w oazach znajdują się kafejki internetowe – łącznik z tak odległym światem. Nie zawsze są jednak czynne.


Shali, Oaza Siwa
Wygląda nowocześnie, ale pomimo ponawiania prób przez kilka kolejnych dni nie udało nam się dostać do środka

A w Nowym Roku bądźmy w kontakcie ;)

* * *
Przeczytaj także:
Wrócimy jutro, inshaAllah!
Wielkie Morze Piasku
Różne oblicza pustyni w Galerii Kronik Egipskich

środa, 23 grudnia 2009

Czy dzieci wierzą w Świętego Mikołaja?

Taką nadzieję mają chyba wszyscy rodzice, kiedy w tajemnicy szykują niespodzianki dla swoich pociech. Wracając dzisiaj z przedświątecznych zakupów nasz mały turysta wołał nas od progu: „Był już Mikołaj, chodźcie szybko!!!”. I rzeczywiście pod choinką leżały już prezenty, choć do Wigilii został jeszcze jeden dzień.

- Dwa dla mamy, dwa dla taty i jeszcze dla mnie, i dla babci.
- Jak to się stało? – zapytaliśmy zdziwieni rozpoznając jego pismo na karteczkach do prezentów.
- Ja go nie widziałem, ani babcia! – z szelmowskim uśmiechem odpowiedział nasz mały turysta.
I kto tu jest sprytniejszy ;)



W tym magicznym okresie życzymy Wam,
aby Święty Mikołaj przyniósł nie tylko wymarzone prezenty,
ale dużo szczęścia i radości w nadchodzącym 2010 roku.
Aby spełniły się Wasze marzenia – te wielkie (może o egzotycznych podróżach ;),
jak i te małe, tak ważne na co dzień.
... i abyśmy zawsze wierzyli w istnienie Świętego Mikołaja!



Ho ho ho! Czy ktoś jest w domu?

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Chleb z kieszonką

Czym smakują podróże? Wonnymi przyprawami, nowymi smakami i kulinarnymi niespodziankami. Półtora roku temu Egipt przywitał nas słodką herbatą ze świeżą mietą, kosheri (ryż, makaron, soczewica z sosem pomidorowym i prażoną cebulą) i molohiją (potrawa z zielonej rośliny podobnej do szpinaku, przygotowywana na rosole i często podawana z kurczakiem). I jak dobry gospodarz ... chlebem. Chlebem z kieszonką, którą można wypełnić po brzegi różnymi specjałami: pastą z bakłażana, czy bobu, czy tak po polsku żółtym serem, czy twarogiem i warzywami.

Chleb rozwożony jest do przydrożnych punktów sprzedaży przez dostawców na rowerach. Przemykają oni uliczkami pośród korków – jedną ręką kierują pojazdem, a drugą podtrzymują ogromną drewnianą tacę z chlebem. Taca zrobiona jest z drobnych listewek i jej konstrukcja nie zmieniła się zupełne w ciągu ostatnich dziesięcioleci, a może i stuleci. Na tacy chleby ułożone są niemal jak piramida i trzymają się dzielnie pomimo skomplikowanych ewolucji wykonywanych przez rowerowych dostawców.






Na koniec chlebowe piramidy są po kawałku demontowane, a chleby lądują w woreczkach gotowych do sprzedaży. Oczywiście pojedynczy chleb kieszonkowy nie jest samotny, ponieważ każdy z woreczków zawiera przynajmniej kilka, a czasami nawet kilkanaście, tak aby wystarczyło dla całej rodziny.



A dziś z przyjemnością zajadamy się polskim chlebem, takim zwyczajnym i codziennym. Chlebem, którego wielu z nas nie docenia na co dzień, ale który smakuje nam znacznie bardziej niż ten egipski.

* * *
Zobacz także:
Nie ma, nie ma wody?
Lunch time
Gdy widzę słodycze

środa, 16 grudnia 2009

Inny świat!

… bardziej pochmurny, mroczny i mroźny. Rano nie mogę się obudzić, bo za oknem wciąż ciemno. Nie mogę się przyzwyczaić, że słyszę i rozumiem wszystko wokół – wiem, o czym rozmawiają ludzie w tramwaju i przy zakupie świątecznych prezentów, co im smakuje w restauracji ... Czuję się też skrępowana, że inni rozumieją o czym my rozmawiamy. Kiedyś zazdrościłam Anglikom i Amerykanom, że nawet nie znając dodatkowego języka niemal wszędzie mogą się porozumieć z innymi. Dziś cenię, że rozmawiamy w naszym ojczystym języku i za granicą nikt nas nie zrozumie, dopóki nie zechcemy wyrazić naszych myśli w języku angielskim. Daje to poczucie większej intymności i niezależności.

... ale za to polska kuchnia rekompensuje wszystko. Ruskie pierogi, wieprzowe gołąbki z sosem grzybowym, grzane wino i piwo, które rozgrzewa także zmarznięte ręce i wywołuje uczucie szczęścia, szczególnie kiedy spogląda się na przygarbionych z zimna przechodniów, przemykających ciemnymi ulicami. I przepiękne światła na Nowym Świecie i Placu Zamkowym. Bajkowo, zimowo, świątecznie ... I tylko wciąż za mało czasu, aby się wszystkim nacieszyć ...



Kiedy stoję na Starym Mieście ze statywem nikt nie zwraca na mnie uwagi i nie woła za mną „Welcome to Egypt! What’s your name?” I nikt nie mówi, że tu nie wolno robić zdjęć, bez podania przyczyny. Ostatnio, kiedy robiłam zdjęcia w śródmieściu Kairu podszedł oficer i tradycyjnie powiedział, że tu nie wolno fotografować. „Dlaczego? Przecież to teatr, a nie obiekt wojskowy.” – oponowałam. I tak po kilku minutach okazało się, że jednak można. A w Warszawie ... przechodnie czekają aż skończę, aby nie przeszkadzać i nie przechodzić przed aparatem. Naprawdę inny świat!

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Opowieści podróżne



„Wiesz, że jesteś expatem jeżeli … lecisz do domu na swoje letnie wakacje”
rysunek z książki Nancy Tsekos i Angeli Maxwell „You Know You’re an Expat If …”

My latamy do Polski nie tylko na letnie wakacje, ale także na Święta Bożego Narodzenia. Podróż nie jest łatwa ze względu na ilość towarzyszących nam tobołków – oprócz walizek nadawanych na bagaż wypełnionych po brzegi prezentami, mamy jeszcze bagaż podręczny i ... tu zaczynają się kłopoty. Bez plecaka z aparatem i obiektywami nie mogę przecież wyjechać. Do tego komputer – niby po co, ale w ostatnim tygodniu szkoły było tyle wydarzeń – przedstawienie świąteczne, impreza pożegnalna dla dzieci, które przenoszą się do innych krajów, i jak zawsze wszyscy czekają na zdjęcia, które chciałabym trochę „podrasować”. Do tego torba ze szklanymi bombkami z arabską kaligrafią (nie można jej przecież nadać na bagaż) i ... zimowe ubrania niezbędne przy wysiadaniu z samolotu. I jeszcze mały turysta Wojtek (Chris przyleciał do Polski prosto z Tunezji, więc nie mógł nas odciążyć) i ... czasami marzę, aby na czas podróży wyrosła mi druga para rąk, aby to wszystko ogarnąć. Rozumiem, że wyjeżdżamy z gorącego Egiptu do mroźnej Polski, ale czy to znaczy że mam być objuczona jak wielbłąd?

I tak w ferworze walki zostawiłam na siedzeniu w samolocie książkę „Playing cards in Cairo”, która zapowiadała się tak ciekawie ... No cóż. Książkę można kupić, a że w Egipcie wszystko można zamówić przez telefon lub internet postanowiłam zamówić ją już dziś, aby zabrać ją ze sobą na Sylwestra, którego spędzimy ... - Ci co nas znają lub czytają, na pewno na pewno domyślają się odpowiedzi – oczywiście na egipskiej pustyni ;)))

Książkę zamówiłam, ale jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy otrzymałam potwierdzenie o następującej treści: „Dziękujemy za kontakt. Odezwiemy się tak szybko, jak to możliwe inshaAllah.”



O inshaAllah pisałam już tutaj, ale jak dotąd nie spotkałam tego zwrotu w wersji pisanej. Może dlatego, że nie czytam maili pisanych arabskimi wężami ...

Przeczytaj także:
Wrócimy jutro, inshaAllah!
Dostawcze ... rowery
Z dostawą do domu - kontynuacja

niedziela, 13 grudnia 2009

Prezentów czar cz.2 - Targ Namiotów

Khan al Khali jest najstarszym bazarem w Kairze (więcej), który funkcjonuje od 1382 roku. Jest to obowiązkowy punkt każdej wycieczki do Kairu. Tym razem jednak proponujemy ominąć Khan al Khalili i zagłębić się w bardziej lokalne uliczki: wystarczy przejść przez kładkę na drugą stronę ulicy Al Azhar i zaraz obok znajdującego się tam meczetu Al-Ghouri skręcić w lewo, w uliczkę Al Muizz li-Din Allah, pełną kramów z odzieżą, która zaprowadzi nas do średniowiecznej bramy Bab Zuweila, tuż za którą znajduje się Targ Namiotów.



Jest to jedyny zachowany w Kairze kryty bazar wybudowany w 1650 roku przez Radwana Beja, który był odpowiedzialny za organizację corocznych pielgrzymek do Mekki. Tutaj przed wiekami, w ciasno stłoczonych warsztatach wytwarzano jaskrawo drukowane tkaniny, z których wykonywano namioty dla karawan udających się do Mekki. Do dziś te wzorzyste materiały służą do wyrobu pawilonów, często spotykanych na ulicach Kairu, w których podejmuje się gości z okazji ślubów, czy pogrzebów. Wraz z upływem wieków asportyment sprzedawanych przedmiotów uległ zmianie i dziś można tutaj zobaczyć mężczyzn wyszywających i naszywających wzory na makatki, narzuty czy poszewki na poduszki. Co ciekawe pomimo, że głównym motywem są kwiaty i motywy arabskie, w każdym niemal warsztacie znajdziemy nieco inne ich wersje – w poszukiwaniu prezentów warto więc zajrzeć do każdego z nich.




Oprócz bardziej użytkowych przedmiotów można tu zobaczyć naszywane arcydzieła arabskiej kaligrafii

W poszukiwaniu oryginalnych egipskich prezentów, nie tylko świątecznych, nie można zapomnieć o:
- fabryce alabastru na Wzgórzach Mokatam,
- fabryce szkła w Mieście Umarłych,
- Wissa Wassef Art Center.

piątek, 11 grudnia 2009

Coraz bliżej Święta ...

... i coraz więcej jest świątecznych witryn i dekoracji. Świąteczne
ozdoby można kupić już od kilku tygodni, ale najbardziej zaskoczyło
nas ogromne stoisko z Bożonarodzeniowymi dekoracjami ustawione przy
wejściu do Carrefoura. Co więcej ozdoby bardzo chętnie oglądane były
przez kobiety w hidżabach (chustach zakrywających włosy).

Boże Narodzenie jest obchodzone w Egipcie dwukrotnie - część
chrześcijańskich rodzin świętuje 25 grudnia, choć większość obchodzi
Święta 7 stycznia. Tak więc można zażartować, że muzułmańskim kraju,
jakim jest Egipt okres świąteczny jest dłuższy niż w chrześcijańskiej
Europie ;)


Niech Was nie zwiodą węże świetlne - są to całoroczne dekoracje (więcej)






Ciekawe skąd się wzięły śnieżynki w Egipcie ;)

Przeczytaj także:
Christmas Bazaar, czyli targowisko różności
Idą Święta ...
Świąteczna ryba

środa, 9 grudnia 2009

Złocisty trunek

Jak pisaliśmy wcześniej, Egipt posiada własne browary, a dokładniej browary ulokowane na terenie Egiptu. Produkują one kilka rodzajów piwa, z czego najbardziej popularne są Sakara i Stella. Przyznać należy że oba smakują nieźle i w Egipcie prowadzona jest nawet promocja tych wspaniałych trunków. Nie jest to tak masowa reklama, jak w przypadku oleju słonecznikowego czy cukru przed Ramadanem (więcej tutaj i tutaj), ale coś tam istnieje.

Wybraliśmy dla Was kilka przykładowych reklam Stelli, aby nieco przybliżyć egipskie poczucie humoru browarnego. Wszystkie prezentowane obrazki tworzą pewną całość, ponieważ numerowane są tutaj spotkania towarzyskie, a jednocześnie zasady dla miłośników piwa, my zaś postaramy się dokonać tłumaczenia zapisanych w „dymkach” teksów. No to zaczynamy:

Zasada Stelli numer 35: Nie zachowuj się jak zwycięzca, gdy grasz z Brazylią (czyli coś w rodzaju: ten się śmieje, kto się śmieje ostatni).













Zasada Stelli numer 142: Co zdarzyło się w Sharm, zostaje w Sharm (zapewne nie tylko turyści i turystki wiedzą o co chodzi).














Zasada Stelli numer 11: Gdy oszukujesz nie będziesz przyłapany (czyli coś w stylu: trzeba wypić przynajmniej 5 piw, bo na trzeźwo jest nudno).













Zasada Stelli numer 41: Jeśli nie rozumiesz, o co chodzi, to powiedz że nie rozumiesz i zapytaj młodszych od siebie (zgodne z zasadą, że w pewnym wieku trzeba zacząć słuchać swoich dzieci).












Zasada Stelli numer 88: Schowaj swoje żelki pod ubranie (mam nieodparte wrażenie, że może się to odnosić do brzucha jak galareta lub powiedzenia, że „piwo ukształtowało to wspaniałe ciało”).












Zasada Stelli numer 74: Nie zgrywaj bohatera w noc poślubną, abyś nie stał się słaby jak kobieta i abyśmy nie musieli się za ciebie wstydzić (bez komentarza).







No to na zdrowie!!!





Przeczytaj także:
Kampania reklamowa piwa Stella
Świat ramadanowych reklam

wtorek, 8 grudnia 2009

Alkoholowe co nieco

No to jak jest z tym alkoholem – pytaliśmy niejednokrotnie Egipcjan wyznania muzułmańskiego? Odpowiedzi bywały różne, ale początek najczęściej był jednakowy:
- W sumie religia nie zabrania pić alkoholu, ale zabrania się upijać. Problem w tym, że nie ma jasnej definicji upijania się, więc na wszelki wypadek oficjalnie muzułmanie nie mogą wypić nawet łyka piwa.



Tyle teorii, a w praktyce bywa różnie, choć przyznać trzeba, że osób nietrzeźwych na ulicy nie widzieliśmy ani razu. Mamy za to informacje, że w przypadku piwa nie-Egipcjanie kupują raczej standardowe zawierające około 5-proc. alkoholu, a Egipcjanie najczęściej wybierają wersję „strong”, która alkoholu ma około 10 proc.

Z kolejnej strony, zakazy alkoholowe spowodowały, że wielu młodych ludzi skierowało swoją uwagę na narkotyki, które na czarnym rynku dostępne są nawet w Arabii Saudyjskiej. W wielu arabskich kanałach telewizyjnych prowadzona jest akcja pod hasłem „Narkotyki rujnują życie”, więc wydaje się, że tym razem problem nie został zamieciony pod dywan.

W alkoholowym roku kalendarzowym jest jednak szczególny okres, czyli miesiąc Ramadan. Z nastaniem tego miesiąca zamykana jest część sklepów z alkoholem, a w restauracjach jest on dostępny tylko dla obcokrajowców. Co ciekawe zakaz sprzedaży i podawania alkoholu dotyczy nie tylko muzułmańskiej część społeczeństwa, ale również Koptów. Nie jest to wyłącznie specyfika Egiptu – w czasie ostatniego Ramadanu wybraliśmy się w Tunisie do restauracji i nasz znajomy Egipcjanin miał olbrzymie kłopoty z zamówieniem piwa. Dopiero, kiedy przekonał kelnera, że pomimo egipskiego paszportu ma na imię George, czyli Jerzy – imię wyłącznie chrześcijańskie, to przyniesiono ów trunek także dla niego.



Na szczęście w Egipcie dobrego piwa nie brakuje i niezależnie od wyznania oraz pory roku można zaopatrzyć się w dowolną ilość i zachomikować w domowych spiżarniach. Trochę gorzej jest z lokalnym winem, którego wybór jest niewielki, a jakość raczej marna – najprawdopodobniej jest to kwestia zbyt ciepłego klimatu. Jeśli ktoś jednak tęskni za mocniejszymi trunkami - to może je nabyć bez problemu, nawet z dostawą do domu, a ponadto sklepy wolnocłowe oferują dobrze znane wyroby polskich producentów. Co ciekawe to właśnie w nich zaopatrują się najczęściej przyjeżdżający do Egiptu mieszkańcy Arabii Saudyjskiej.

Zupełnie inaczej jest w Libii (więcej)

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Rozdwojenie jaźni

Gdy do Egiptu przychodzi jesień doznaję rozdwojenia jaźni. Kończą się 35-40 stopniowe upały i na dworze zaczyna się robić przyjemnie. Aż chciałoby się pojechać na wakacje, a tu ... czas do szkoły!

Nie wiem, jak to się stało, ale mamy już grudzień. Za oknem, jak co dzień świeci słońce, a w ciągu dnia często chodzę w krótkim rękawie (choć noce są już chłodne i trzeba się dogrzewać). I jak mam uwierzyć, że za 2 tygodnie przyjdzie Mikołaj, skoro od miesiąca zajadamy się truskawkami, a za oknem właśnie "marcują" koty.

Co prawda na ulicach zakwitły gwiazdy betlejemskie - ewidentny znak, że Święta tuż tuż, ale nadal kwitną chryzantemy, które kojarzą mi się z początkiem listopada. A gdzie spadające liście? Trochę zaczęły, szczególnie z jaśminów indyjskich, ale sezon „spadania” przypada w styczniu. Kiedy wszystko jest inaczej, niż przywykliśmy przez ponad 30 lat naszego życia – jak tu się nie pogubić?




Przeczytaj także:
Jaki dziś dzień tygodnia?
Zima w Egipcie
Sezon na truskawki

niedziela, 6 grudnia 2009

I Ty możesz mieć kapelusz a la Zahi Hawass!

... a raczej w stylu Indiana Jones, gdyż taki właśnie kapelusz nosi Zahi Hawass - egipski archeolog, sekretarz generalny Najwyższej Rady Starożytności, jeden z trzech najbardziej znanych współczesnych Egipcjan (obok Omara Sharifa i Prezydenta Hosni Mubaraka). Z takim kapeluszem możesz wyruszyć na poszukiwanie Zaginionej Arki lub jeszcze nieodkrytych skarbów faraonów ;)



PS. Dla przebywających w Kairze: do 10 grudnia w księgarniach American Univesity in Cairo Press trwają targi książki; rabaty wynoszą 15 – 20 proc., ale wybrane albumy można kupić także za pół ceny! Można tam też nabyć ww. kapelusz ;)
Więcej szczegółów.

czwartek, 3 grudnia 2009

Prezentów czar - cz.1

Na ulicach właśnie zakwitły Gwiazdy Betlejemskie - znak, że wielkimi krokami zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, a wraz z nimi gorączka kupowania prezentów. W tym roku proponujemy prezenty oryginalne, prosto z Egiptu, których zakupy stanowić będą także ciekawą wycieczkę po Kairze i możliwość odkrywania artystycznej strony tego miasta.

Centrum Artystyczne Wissa Wassef
Spotkanie ze sztuką, nie tylko ludową, warto rozpocząć od Wissa Wassef Art Center. W Haranii, przy drodze do Sakkary, w 1941 roku egipski architekt Ramses Wissa Wassef zaczął uczyć dzieci z biednych rodzin sztuki tkania dywanów, tym samym rozpoczynając experyment kreatywności. Wierzył on bowiem, że kreatywność tkwi w każdym człowieku; że każdy urodził się artystą, tylko z czasem kreatywność blokowana jest przez edukację i wpływ masowych technologii. Dlatego najbardziej twórcze są dzieci i należy zadbać o ich artystyczny rozwój. W Wissa Wassef tworzą artyści w różnym wieku i różnych specjalności, ale łączy ich jedno - wszyscy właśnie tutaj, w młodym wieku, rozpoczęli spotkanie ze sztuką.

Wissa Wassef jest miejscem, gdzie na żywo możemy zobaczyć jak tkane są przepiękne dywany, najczęściej pokazujące krajobrazy i sceny z życia codziennego w Egipcie, malowane batiki* czy wytwarzana i malowana jest ceramika (więcej). Najpiękniejsze prace wystawione są w znajdującym się tutaj Muzeum Dywanów. Warto dodać, że utkane w Wissa Wassef dywany zdobią m.in. wnętrza Pałacu Prezydenckiego w Kairze.



Wykonane tutaj przedmioty można kupić na miejscu – tkane dywany i makatki mogą stanowić przepiękną pamiątkę z Egiptu. Tutejsze batiki z elementami ludowymi, jak i roślinno-zwierzęcymi, idealnie pasują także do nowoczesnych wnętrz, tym bardziej że oprócz obrusów, apaszek, materiału na sukienki czy małych makatek, wykonywane są także duże formy pionowe i poziome do powieszenia na ścianach. Osobom, które poszukują drobniejszych prezentów może spodobać się tutejsza ceramika, czy zdobione batikiem poszewki na poduszki.




To tylko jeden z zaułków sklepu z batikami.

O Wissa Wassef pisałam też tutaj

* * *
* batik – technika malarska polegająca na kolejnym nakładaniu wosku i farbowaniu tkaniny w miejscach nie zakrytych warstwą wosku. Czynność jest powtarzana wielokrotnie, by uzyskać różnokolorowe wzory.

Ramses Wissa Wassef Art Center
www.wissawassef.com
Harrania, Sakkara Road
tel. (+202) 338 15 104, (+202) 338 15 403, 010 185 67 54

środa, 2 grudnia 2009

Co dziś będzie na obiad?

poniedziałek, 30 listopada 2009

Niezły kanał!

Czasami, podczas wyprawy do lasu na grzyby, zbieracz cieszy się ze wspaniałych okazów. Oczyszcza je i z największą ostrożnością chowa do koszyka. Czasami jednak grzyb wydaje się z daleka bardzo piękny i dorodny, ale po bliższym przyjrzeniu okazuje się, że zjadły go już robaki i niewiele z niego pozostało.

Podobnie jest z podróżami – najczęściej miejsca, które odwiedzamy są ciekawe, ponieważ ich selekcja następuje po wnikliwej analizie, ale są też miejsca, które chcemy zobaczyć pomimo wszystko, nawet bez wgłębiania się w turystyczne porady. Pojechaliśmy, więc drogą na wschód od Kairu w stronę Kanału Sueskiego. Po nieco więcej niż godzinie jazdy naszym oczom ukazał się Suez – miasto, które dość mocno ucierpiało w czasie obu wojen Egipsko-Izraelskich i obecnie jego historia oraz dawna architektura żywe są jedynie we wspomnieniach najstarszych mieszkańców.

Nie zrażaliśmy się jednak blokowiskami i podążaliśmy dalej w stronę kanału. Wyobrażaliśmy sobie ogromne statki przepływające tuż obok nas, gdy woda pod ich naporem niemal rozstępuje się i uderza o brzegi. Dotarliśmy wreszcie do celu i ...
... i nie było statków na kanale. Owszem, gdzieś w oddali majaczyły cienie wielkich jednostek, ale po kanale pływała jedynie jedna łódź do pilotowania dużych okrętów. Czekaliśmy niemal godzinę i nic! Pozostała nam tylko wyobraźnia i marzenia o podróżach dalekomorskich. Na szczęście wiemy już jak wygląda kanał i ile wysiłku zostało włożone w jego realizację.


Samotny biały żagiel ;)
... jedyny, jakiego udało się nam zobaczyć.

Kiedyś w tym samym miejscu stawali faraonowie, perski król Dariusz a także Napoleon Bonaparte tworząc różne plany dotyczące kanału. Pierwszy kanał stworzyli starożytni Egipcjanie łącząc jeziora Gorzkie z Nilem. Herodot wspomina w swoich zapiskach, że statki mogły przebyć trasę od Morza Czerwonego do delty Nilu w cztery dni. Kanał, który znamy obecnie powstał w drugiej połowie XIX wieku i jest najkrótszą trasą pomiędzy Morzem Czerwonym i Śródziemnym, po której mogą poruszać się statki o zanurzeniu do 23 metrów. Kto wie, może następnym razem będziemy mieli okazję nacieszyć oczy wielkimi okrętami pokonującymi kanał, ponieważ podobno średnio przepływa ich 60 na dobę.

Zobacz także:
Kącik podróżnika, czyli co warto zobaczyć nie tylko w Egipcie

sobota, 28 listopada 2009

Wyginam śmiało ciało

Jak się okazuje brzuch może służyć do różnych celów: jedni są brzuchomówcami, inni rozkoszują się jedzeniem, ale są też tacy, którzy nim potrząsają ku uciesze widowni. Co ciekawe takie „taneczne potrząsanie” pochodzi z Egiptu, jeszcze z czasów starożytnych i było istotnym elementem kultu bogini Izydy. Tancerki pełniły ważną rolę w starożytnych rytuałach i ceremoniach, i zostały uwiecznione na wielu płaskorzeźbach z hieroglifami.

Dzisiejszy taniec brzucha, czyli taniec orientalny, to przede wszystkim wynik zderzenia kultury Egiptu z europejską w XVII i XIX wieku. Zmysłowe ruchy tancerek, które łączą elementy tańca ludowego, cygańskiego i tureckiego, rozpalały i wciąż rozpalają wyobraźnię nie tylko europejczyków. Taniec, który wygląda tak lekko i wykonywany jest jakby od niechcenia wymaga jednak sporego wysiłku fizycznego i wyćwiczenia wielu grup mięśni. Egipcjanki mają go niemal we krwi - często w czasie występów egipskie dziewczynki wybiegają na scenę i poruszają się w podobny sposób, jak tancerka. Kiedy szukałam filmów na You Tube trafiłam na kilka, w których tancerkami są zwykłe kobiety z Bliskiego Wschodu, którym akurat w czasie gotowania przyszła ochota na taki orientalny taniec ;)

Taniec arabski ze względu na swoją zmysłowość jest jednak naznaczony pewnym piętnem, dlatego wykonywany jest gównie w hotelach oraz w ośrodkach turystycznych. Pomimo, że jest to jedna z atrakcji turystycznych, w Kairze nie ma zbyt wielu miejsc, gdzie można zobaczyć pokaz. Najlepsze tancerki i tancerze występują w pięciogwiazdkowych hotelach, gdzie ceny są różnież pięciogwiazdkowe. W centrum Kairu jest jeszcze kilka nocnych klubów, ale zostałam uprzedzona, że nie są to najbardziej odpowiednie dla mnie miejsca.





Coraz częściej tancerze z innych kultur doprowadzają taniec orientalny do perfekcji. Jedną z nich jest Ewa Szymala ze Śląska. „Jest zjawiskowa niczym wschód słońca nad Zatoką Perską. Bardziej tajemnicza niż egipski sfinks...” – piszą o niej znawcy.
Więcej o Ewie i jej tańcu możecie przeczytać tutaj.

Przeczytaj także:
Kolorowy zawrót głowy, czyli wirujący derwisze
Yalla Habibi

czwartek, 26 listopada 2009

Eid el Adha

Jeżeli właśnie jesteś w Kairze, lub dowolnym innym mieście islamskim, niech Cię nie zdziwi widok owiec – stojących obok drogi, przewożonych małymi samochodami dostawczymi czy wręcz hodowanych na dachach budynków mieszkalnych. Już kilka tygodni temu, w budynku zaraz koło mojego domu, zaczęto hodować owce i muszę przyznać, że nie są to najprzyjemniejsze doznania dla sąsiadów. No cóż ... takie święto.



Eid el Adha, Uczta Poświęcenia, obchodzona 10-tego dnia miesiąca Dh-al-Hajj i kończy hajj – najważniejszą coroczną pielgrzymkę do Mekki. Jest to święto poświęcenia przez Abrahama pierworodnego syna. Co ciekawe zgodnie z Biblią złożony w ofierze miał zostać Izaak, podczas gdy muzułmanie uważają, że poświęcony miał zostać Ismail - syn, który dał początek wielu ludom Arabii. Abraham nie zawahał się i na prośbę Boga gotów był poświęcić życie syna, ale Pan zesłał anioła, który go powstrzymał i polecił zabić barana zamiast niego. Aby uczcić to wydarzenie muzułmanie zabijają owce lub jeżeli mogą sobie na to pozwolić – krowy. Rodzina zatrzymuje jedną trzecią część mięsa, jedna trzecia przekazywana jest krewnym, a pozostała część dystrybuowana wśród ubogich.

Jeżeli rodzina ma miejsce, aby trzymać zwierzęta, wówczas kupuje owce lub krowy przed Eid, aby je podtuczyć. Jest to bardzo popularne w Kairze, więc beczenie dochodzące z dachów lub balkonów nie jest przed Eid niczym nadzwyczajnym. Zabicia zwierzęcia dokonują rzeźnicy, którzy robią to w specjalny rytualny sposób (zwierzę ma podrzynane gardło i wykrwawia się). W czasie Eid krążą oni po ulicach wykrzykując „gazzar”. W ubiegłym roku Eid spędziliśmy na pustyni, ale w tym roku zobaczymy jak obchodzone jest to święto w Kairze.


Eid el Adha; Oaza Siwa

O świcie odprawiana jest specjalna modlitwa, po której spożywane jest świąteczne śniadanie złożone z mięsa, ryżu z sosem oraz chleba namoczonego w rosole. Dzieci otrzymują nowe ubrania, w których chętnie paradują po ulicach.

Kollo sana wa enti tayyeba!
Wesołych Świąt!

PS. Niedawno nie mogliśmy spać ze względu na euforię po wygranym w Kairze meczu z Agierią (więcej), a dziś ... w sąsiednim domu muuuuuuczy krowa (choć mieszkamy w środku miasta). A gdzie cisza nocna?

Przeczytaj także:
Pora na hadż
Księżycowy kalendarz Hirji

środa, 25 listopada 2009

Jeszcze dwa dni życia ...



cdn.

PS. Może wzorem polskiej akcji "Uwolnić karpia" zorganizować akcję uwalniania baranów ;)

poniedziałek, 23 listopada 2009

Druga wojna futbolowa

Lata 60-te XX wieku. Ameryka Południowa. Honduras i Salwador coraz bardziej spierają się o los salwadorskich rolników osiedlających się w Hondurasie. Napięcie rośnie, rządy denerwują się, a życie toczy się dalej, czego wynikiem są mecze piłkarskie obu reprezentacji. Przed pierwszym meczem kibice gospodarzy urządzają ogromną balangę pod hotelem, w którym nocują goście. Goście nie zmrużyli oka, więc następnego dnia grają słabo i przegrywają. Po jakimś czasie trzeba rozegrać mecz rewanżowy w Salwadorze, gdzie sytuacja jest niemal identyczna i Honduras przegrywa mecz. Czara goryczy zostaje przelana, dochodzi do strzałów na granicy i 14 lipca 1969 roku do akcji wkraczają armie obu krajów, przez co ostatecznie ginie około 3000 osób.

Rok 2009. Sobota 14 listopada – jeden z ostatnich dni rozgrywek eliminacji Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Dzień wcześniej w Kairze rozpoczyna się nękanie reprezentacji Algierii. Przed hotelem, w którym nocują algierczycy urządzona jest podobna impreza, jak ta 40 lat wcześniej w stolicy Hondurasu. Algierczycy nie śpią, a autobus, którym poruszają się zawodnicy jest obrzucony kamieniami, które ranią kilu zawodników. Gracze nie zmrużyli oka, więc grają słabo i przegrywają 2:0. Taki wynik wymusza rozegranie meczu dodatkowego, tym razem w stolicy Sudanu. Egipcjanie są w euforii po wygranej w Kairze, a Algierczycy w bardzo bojowych nastrojach po ataku na ich piłkarzy. Prezydent Algierii organizuje samoloty wojskowe dla kibiców, które na dzień przed meczem transportują około 10 tysięcy kibiców do Chartumu. Cel jest jeden – odegrać się za upokorzenie w Kairze. Prezydent Sudanu przekazuje kibicom Algierii 10 tysięcy darmowych biletów na mecz. Ceny noży w Chartumie rosną sześciokrotnie. Algierscy kibice są rozlokowani w prowizorycznych namiotach na wielu skwerach Chartumu i otrzymują wojskowe racje żywnościowe przywiezione z Algierii. Przedstawiciele obu drużyn spotykają się przed meczem u prezydenta Sudanu, ale nie dochodzi do uścisku dłoni obu reprezentantów – napięcie sięga zenitu. Ostatecznie Algierczycy wygrywają 1:0, świętują i rozpoczynają się walki pomiędzy zwaśnionymi kibicami. W Kairze ludzie nie potrafią zrozumieć, dlaczego ludzie z arabskiej Algierii atakują ludzi z arabskiego Egiptu. Dochodzi do demonstracji przed ambasadami w obu stolicach, ambasadorowie wzywani są na dywanik i odwoływani do rodzimych krajów, palone są flagi narodowe, niszczone wszelkie symbole „wrogiego” kraju, plądrowane są przedstawicielstwa egipskich firm w Algierii, a egipska firma Orascom jest wezwana przez algierskiego fiskusa do zapłacenia 600 milionów dolarów rzekomo zaległego podatku. Dobrze, że oba kraje nie graniczą ze sobą, bo mogłoby dojść do krwawych zamieszek.

Pozostaje tylko pytanie – kto pierwszy wyciągnie rękę na zgodę?

niedziela, 22 listopada 2009

Pora na hadż

Dzisiaj jest 5-ty dzień Dh-al-Hajj 1430 roku, czyli 22 listopada 2009 roku. Kilka dni temu rozpoczął się Dh-al-hajj – ostatni miesiąc islamskiego księżycowego kalendarza Hijri (więcej). Miesiąc, w którym miliony muzułmanów wyruszają na hadż - największą coroczną pielgrzymkę do Mekki. Hadż jest jednym z pięciu filarów islamu, obok:
- shahadah – wyznania wiary,
- salat – modlitwy pięć razy dziennie,
- zakat – jałmużny dla biednych,
- sawm – postu w czasie Ramadanu.

Pielgrzymka jest nie tylko obowiązkiem wierzących, czy przeżyciem duchowym, ale zgodnie z islamem powoduje oczyszczenie z grzechów. Dlatego jeszcze przed wyjazdem pielgrzymi oczyszczają ciało i ubierają specjalny biały strój - ihram (więcej).

Aby zapanować nad ogromną liczbą pielgrzymów władze Arabii Saudyjskiej każdego roku wydają określoną liczbę wiz (w ubiegłym roku na hadż przyjechało 3 miliony pielgrzymów). Wprowadzone zostały ograniczenia ilościowe "tysiąc wiz na milion mieszkańców" danego kraju oraz wprowadzono licencje dla 265 biur podróży na jego organizację. Nie ma już możliwości indywidualnego wyjazdu na pielgrzymkę. W tym roku ze względu na świńską grypę rząd egipski wprowadził dodatkowe ograniczenia ilościowe dla swoich rodaków i nakazał obowiązkowe szczepienia na tę grypę.

Po powrocie z Mekki wiele osób dekoruje swoje domy malowidłami pokazującymi sceny z Mekki i środki transportu, jakimi udali się w podróż. W tym roku nakładem AUC ukazał się album "Hajj Paintings" pokazujący zdjęcia tych ciekawych malowideł (więcej).





Przeczytaj także:
Co najmniej raz w życiu
Hadż i ihram
Mekka dla wybranych
Kalendarz księżycowy Hirji

piątek, 20 listopada 2009

Śladami wydarzeń biblijnych

Nie zapomnę widoku z góry Nebo w Jordanii – taki sam widok tysiące lat temu roztaczał się przed Mojżeszem. Widok ziemi obiecanej – Mojżesz był już tak blisko, a nigdy na niej nie stanął.


Odległości z Góry Nebo do różnych miejsc w regionie; zdjęcie: Wikipedia

Podróżując lubię czytać o miejscach, które odwiedzam. Poznawać ich historię, aby lepiej zrozumieć co się tam działo. Po powrocie z Jordanii, jakby na moją prośbę ukazała się książka „Exodus – śladami wydarzń biblijnych”, której autor wychodząc od hipotezy, że Biblia ma ogromną wartość historyczną próbuje odnaleźć opisane w niej miejsca i połączyć odkrycia archeologiczne z opisanymi w Biblii wydarzeniami. Teraz, mieszkając w Egipcie, znowu wróciłam do tej książki. Jakże inaczej się ją czyta mając przed oczyma widziane stosunkowo niedawno piramidy w Sakkarze, krajobrazy półwyspu Synaj czy okolic Morza Czerwonego.

Autor wysuwa wiele ciekawych hipotez. Czy rzeczywiście biblijny Józef, syn Jakuba, był Imhotepem – egipskim namiestnikiem, który dla faraona Dżersera wybudował piramidę schodkową w Sakkarze? Pierwszą piramidę zbudowaną z ciosanego kamienia! Czy to możliwe, że wiedzę budowlaną „przyniósł” ze sobą z Mezopotamii? Czy ogromne pomieszczenia z wysokimi kolumnami znajdujące się tuż obok piramidy w Sakkarze, które obecnie uznawane są za grobowce, choć w niczym nie przypominają ówczesnych miejsc pochówku, mogły być magazynem na zboże, w którym przez „7 lat tłustych” gromadzono zbiory na przepowiedziane we śnie faraona kolejne „7 lat chudych”? Czy hieroglif, który interpretowany jest jako tron pokazuje fragment maszyny-dźwigu, która służyła do podnoszenia bloków skalnych przy budowie piramidy?


Piramida schodkowa w Sakkarze

Minęło już tyle wieków, że nigdy nie będziemy mieli 100-proc. pewności jak było naprawdę. Dla mnie jednak stawiane przez autora tezy i uzasadnienie są bardziej prawdopodobne niż hipotezy o ufoludkach, które wylądowały tu przed tysiącami lat i nauczyły ludzi budować kamienne piramidy. A co Wy o tym sądzicie? Wszystkim, którzy choć raz byli na Bliskim Wschodzie (który jest kolebką trzech wielkich religii) - w Egipcie, Jordanii, czy Izraelu gorąco polecam tę lekturę.

dr Lennart Moller "Exodus, śladami wydarzeń biblijnych" - opis książki


Przeczytaj także:
Nowe odkrycia w Sakkarze

czwartek, 19 listopada 2009

Mam Cię!

... jak się okazuje nie tylko my obserwujemy, możemy być także obserwowani!






Zobacz także:
Fiat 125 z klimatyzacją
Arabskie cyfry
Wrócimy jutro, inshaAllach!

poniedziałek, 16 listopada 2009

Z notatnika Chrisa: Sudan - Zaginione miasta dawnej cywilizacji

Podróże po terenie dawnego państwa Kusz prowadzą drogami oddalonymi od asfaltowych szlaków. Około 40 kilometrów od Meroe (więcej) w stronę Chartumu warto zjechać nieco na południe i przedrzeć się przez sawannę w głąb lądu. Na tutejszych piaszczystych drogach napotykamy rdzennych Sudańczyków pilnujących stad kóz i krów, mijamy stoiska z wodą pitną, która w plastikowych kanistrach czeka na spragnionych pasterzy i podróżników, zachwycamy się widokiem afrykańskich gór, wokół których rozsiane są charakterystycznie rozłożyste drzewa. Do pełni szczęścia brakuje tylko słoni i żyraf, które dość dawno temu wyprowadziły się bardziej na południe Czarnego Lądu.

Pierwszym napotkanych miastem starożytnym jest Musawarat. Znajduje się tu świątynia „Lwów” odnowiona w latach sześćdziesiątych przez archeologów z NRD. Trzeba przyznać, że wykonali oni kawał dobrej, solidnej niemieckiej roboty, ponieważ świątynia w doskonałym stanie stoi do dziś. Na ścianach wewnętrznych aż roi się od scen, w których bogowie i nubijscy faraonowie pokonują wrogów, świętują, ucztują, polują i załatwiają sprawy wagi państwowej. To właśnie w tej świątyni przedstawiono scenę przymierza zawartego pomiędzy państwemami: Kusz a Górnym i Dolnym Egiptem. Zewnętrzne ściany świątyni udekorowane są płaskorzeźbami najważniejszych bóstw i faraonów, których wspaniałe czyny opisują wyryte obok hieroglify. Obok świątyni Lwów, znajduje się też cały kompleks innych świątyń gdzie wpływy sztuki egipskiej pojawiają się na każdym kroku.



Kilkanaście kilometrów od Musawarat położona jest osada Naga, która była przed wiekami celem pielgrzymek okolicznej ludności. W tym miejscu znajduje się przepiękna świątynia, udekorowana niezliczoną ilością płaskorzeźb i hieroglifów. W dobrym stanie zachował się też stół ofiarny znajdujący się w ostatniej komnacie świątyni. Stół wykonano z niemal białego kamienia i wyryto na nim kartusze z imionami dawnych Czarnych Faraonów. Obok świątyni znajduje się kolejny kompleks ze świątynią podobną do tej z Musuwarat. Tutaj jednak przy wejściu wyryto sceny tryumfu faraonów z Kusz nad którymś wrogich krajów, którego ludność całymi tuzinami jest ścinana wielkim mieczem.





Dawne historie pozostawione dla potomnych na ścianach świątyń kontrastują z tym, co dzieje się obecnie wokół nich. Tutejsza ludność zajmuje się wyłącznie wypasem zwierząt i niekończącymi się rozmowami, a turyści docierają tu niezwykle rzadko. Po dawnych miastach nie pozostało nic więcej, a współcześni obywatele mieszkają w namiotach lub szałasach i jedynie okoliczne góry świadome są wspaniałego dziedzictwa pozostawionego przez starożytnych mieszkających tu niemal 3000 lat temu.

sobota, 14 listopada 2009

Piłkarska gorączka!

Tym razem "o wszystko" nie grają Polacy, lecz Egipcjanie. Do szczęścia i awansu do Mistrzostw Świata w piłce nożnej potrzebują dzisiaj mocnego zwycięstwa nad Algierią, na przykład 3:0 lub … 4:1.

Czy się uda? Egipcjanie wierzą, że tak i od kilku dni żyją meczem wywieszając flagi narodowe gdzie się tylko da, szczególnie na samochodach. Jeżdżą po mieście z flagami i radośnie trąbią. Flagi można było kupić od kilku dni, a ich cena rosła od kilkunastu funtów niecały tydzień temu do kilkudziesięciu funtów dzisiaj, kiedy napięcie sięgnęło zenitu!

Już za kilkadziesiąt minut wszystko będzie jasne – albo będzie totalna euforia albo kompletna rozpacz.







Tutaj zobaczycie, co w tym czasie działo się w Algierii

PS. Egipcjanie wygrali 2:0 i choć w związku z tym czeka ich jeszcze jeden mecz z Algierią na neutralnym gruncie szaleństwo ogarnęło miasto. Na ulicach tańczą wszyscy (mężczyźni) - widziałam nawet tańczącego policjanta w mundurze. Ulice są pełne samochodów, które klaksonami wygrywają pieśń zwycięstwa i jak tak dalej będą świętować, to do rana nie zmrużymy oka.

Przeczytaj także:
Druga wojna futbolowa

piątek, 13 listopada 2009

Kawa po egipsku?

Egipcjanie piją kawę mocną i słodką, ale w wielu restauracjach jest wybór: ahwa, czyli espresso z cukrem, oraz Nescafe, pod którą to nazwą kryje się kawa rozpuszczalna dowolnego gatunku. Tak więc zamówiliśmy „ahwa wahda”, czyli jedną kawę i 3 Nescafe z mlekiem. Nasze zdziwienie wywołali Egipcjanie, którzy do restauracji przynieśli swoje termosy z kawą. Po niemal godzinie oczekiwania sami zaczęliśmy żałować, że nie przyszliśmy z termosami. No cóż ... Nie byliśmy na tyle przewidujący.

Ale przyniesiona kawa przerosła nasze oczekiwania – dostaliśmy:
1 kubek z cukrem,
3 dzbanki z mlekiem,
3 puste kubki
3 ekspresowe (!) torebki z rozpuszczalną kawą marki "Misr* Cafe".
To na taką kawę czekaliśmy ponad godzinę?

* Misr – po arabsku Egipt

Ps. I na koniec zagadka: gdzie tak ekspresowo serwują taką kawę? Podpowiedź na zdjęciu. Ten po lewej stronie ulotki, to król zwierząt.
A do wygrania: torebka kawy marki "Misr Cafe" ;)


Przeczytaj także:
Prażona kukurydza
Policyjna restauracja
Tort dla niezdecydowanych

czwartek, 12 listopada 2009

Z notatnika Chrisa: Piramidy Czarnych Faraonów

Muszę zacząć od prostego, ale ważnego dla tej wyprawy, zdania: UDAŁO SIĘ !!! Wyjazd do sudańskich piramid nie jest misją nie do spełnienia, ale samo załatwianie formalności trwa kilka dni. Będąc w Chartumie należy najpierw zarejestrować na policji paszport, a potem zdobyć pozwolenie od wojska i innej policji na wyjazd z miasta, co trwa przynajmniej trzy dni. Bez tego na rogatkach Chartumu można co najwyżej zawrócić z powrotem.

Tak więc pozwolenie zostało zdobyte, rogatki miasta przekroczone i ruszyliśmy wzdłuż Nilu na północny-wschód. Droga wiedzie pośród terenów, które od czasu do czasu porastają krzewy i nieco trawy, więc dość często mijaliśmy przechadzające się wielbłądy, kozy i osły. Są to zwierzęta na pół dzikie, ponieważ ludzie i samochody nie są im obce, ale z drugiej strony nie posiadają żadnego właściciela z gatunku Homo Sapiens.



Mijając wielbłądy, ciężarówki i inne elementy krajobrazu dotarliśmy w końcu do dawnej stolicy państwa Kusz, zwanej dziś Meroe. Cywilizacja ta swą obecność tutaj rozpoczęła około IX wieku p.n.e. Państwo Kusz miało bardzo silne związki z Egiptem, czego dowody widoczne są do dziś na wielu ścianach świątyń. Tutejsi faraonowie stosowali egipskie hieroglify, upraszali o łaski tych samych bogów, mieli podobne stroje i podobny styl w sztuce co Egipt. Na niektórych płaskorzeźbach można doszukać się też scen zawierania przymierza pomiędzy Czarnymi Faraonami Kusz a Faraonami Egiptu. Z badań historycznych wynika, że oba państwa niejednokrotnie wspierały się też militarnie.



Z czasem Kusz stało państwem coraz bardziej niezależnym kulturowo, i w tym stanie przetrwało do IV wieku n.e. kiedy to uległo wojskom Abisynii. Po dawnych faraonach pozostały jednak wspaniałe piramidy wzniesione głównie w mieście Meroe. Nie są tak ogromne jak piramidy egipskie, ale mimo wszystko robią ogromne wrażenie. W Meroe doliczono się pięćdziesięciu piramid. Wszystkie stoją na czarnych wzgórzach pilnując zagadek przeszłości i tajemnic Czarnych Faraonów.