Kairska Poczta Główna mieści się w samym centrum miasta przy głównym dworcu kolejowym na placu Ramzesa II. Przywiodła mnie tu paczka z broszurami promującymi Polskę, które swego czasu zamówiliśmy jeszcze na Międzynarodowy Tydzień organizowany w lutym w szkole naszego Wojtka. Paczka nieco się opóźniła, ale w końcu dotarła, potem chwilę poleżała na poczcie i w końcu nadszedł czas aby ją odebrać. Paczka została wysłana na adres Ambasady RP w Kairze, ale na nasze nazwisko, więc urzędnicy pocztowi nie do końca wiedzieli, czy jest to przesyłka dyplomatyczna czy zwykła. Zacznijmy jednak od początku ...
Ze znajomym Egipcjaninem dotarliśmy na Pocztę Główną i udaliśmy się do Wydziału Przesyłek Zagranicznych Przychodzących. Jest to spora hala na IV piętrze budynku zastawiona całą masą biurek i stolików. O godzinie 9:30 rano jeszcze było tam pustawo, kilkanaście osób siedziało i rozmawiało o wydarzeniach dnia poprzedniego, ale generalnie sielanka. Biurka zaczęły się zapełniać dopiero około godziny 10-tej i jak się okazało główne zajęcie ludzi tam pracujących wiązało się z herbatą. Nie importowali jej rzecz jasna, ale za to ową herbatę przygotowywali, przenosili, słodzili, pili, a potem płukali kubki i szklanki, i zaczynali cały proces od początku. Około godziny 11-tej zakąszali herbatę jakimiś bułkami i innym pieczywem, a potem zapewnie był czas na obiad. Następnie, a w sumie równolegle w tym samym czasie, trwały niekończące się rozmowy lub ciche wytracanie czasu – to już zależało od tego, co kto lubi. Jak już pewnie zauważyliście ani razu nie padły słowa "praca" lub "pracować". Nie jest to przypadek, ponieważ Praca była chyba akurat na urlopie.

Papiery na biurkach leżały sobie spokojnie i jedynie w przypadkach wyższej konieczności zaglądano do nich wpisując jakieś adnotacje. Generalnie może jedna na dziesięć osób coś robiła.
Najbardziej „zarobieni” byli ludzie otwierający i przeglądający przesyłki. Oni faktycznie ocierali się o pracę i mieli konkretne zajęcie. W dalszej kolejności byli tragarze przewożący na wózkach co większe paczki, kolejna ruchliwa grupa to petenci, a dalej tak zwani „uczeni w piśmie”. Są to osoby, które skwapliwie przeglądają książki, broszury i płyty DVD pod kątem treści w nich zawartych. Przeglądali, niby czytali treść (na pewno czytają po polsku ;), a na koniec stawiali magiczny stempel na dokumentach. Widać, że są to przedstawiciele służb wewnętrznych, ponieważ to przecież od nich zależy czy daną przesyłkę „uwolnić lub ukrzyżować”. Na końcu łańcucha ludzi zarobionych są zwyczajni pocztowi urzędnicy, którzy wytracają czas czekając na fajrant. Najlepiej więc, gdy do kogoś zadzwoni jakiś znajomy. Wówczas osoba ta otrzymuje garść świeżych informacji, które rozpowszechnia potem wśród reszty pracowników, przez co czas mija szybciej, a rozmowy wydłużają się o kolejne minuty i godziny ...
Ciąg dalszy tutaj