czwartek, 30 lipca 2009

Zbliża się Ramadan

Kalendarz Hijri stosowany w krajach arabskich jest kalendarzem księżycowym (więcej), dlatego jak tylko ponownie księżyc będzie w nowiu rozpocznie się święty miesiąc islamu - Ramadan.



Wąska uliczka starego Kairu, tuż za meczetem Muajad i średniowieczną bramą Bab Zuweila, zazwyczaj senna, po której leniwie toczą się wozy konne dowożące dobro wszelakie do sklepów i kolorowe wózki z owocami pchane przez sprzedawców, jakby obudziła się z letargu. Stoiska pełne Ramadonych lamp wyrosły jak spod ziemi i olśniły swoim blaskiem. Ludzie w pośpiechu popędzają konie, które przemykają między trąbiącymi skuterami i samochodami. Jakby nikt nie pamiętał, że to czas popołudniowej herbaty, może shishy, i przyglądania się zbłąkanym turystom.

Tętno uliczki bije rytmem przygotowań. Tik, tak, tik, tak, tik, tak ... odliczanie rozpoczęte. Już teraz wszystkich ogarnęła gorączka zakupów. Ludzie poruszają się jak pracowite mrówki wybierając nowe ubrania, masowo kupując przyprawy i olej, na którym przygotowuje się tyle świątecznych słodkości. Potem pozostanie jeszcze wybór lampy, która przez miesiąc rozświetlać będzie mrok podczas iftaru - wieczerzy, która przełamuje całodzienny post. Już tylko trzy tygodnie i rozpocznie się Ramadan ...

Więcej o Ramadanie
Wszystkie posty związane z Ramadanem

środa, 29 lipca 2009

Always Coca-Cola? / Zawsze Coca-Cola?

A może czasami ...
No właśnie, czyja jest ta żółta skrzynka?
Czy ktoś potrafi przeczytać ;)






Zobacz także:
Co dziś będzie na obiad?
Świat Ramadanowych reklam

wtorek, 28 lipca 2009

Bezcenne!

Po koszmarnie upalnym dniu na pustyni,
zimne piwo pod rozgwieżdżonym niebem ... bezcenne!
Za wszystko inne zapłacisz kartą Mastercard.

Do głowy by mi nie przyszło, aby na wyprawę na pustynię zabrać lodówkę turystyczną wypełnioną butelkami z zamrożoną wodą i ... piwem (Sakkara!). Dzięki temu jeszcze ostatniego, trzeciego, wieczora mogliśmy rozkoszować się chłodnym złotym trunkiem.





Tak wyglądało nasze posłanie pod chmurką na Białej Pustyni. Jak widać mieliśmy także skalnego stróża. Niestety nie mamy zdjęcia rozgwieżdżonego nieba, bo w tym czasie chłodziliśmy się piwem ;)

O Czarnej i Białej Pustyni pisaliśmy już tutaj.
Relacja z wyprawy dawnym szlakiem karawan - niebawem!

Zobacz także:
Czarna i Biała Pustynia
Szlakiem karawan
Z notatnika pustynnego kierowcy
Wszystkie posty związane z pustynią

poniedziałek, 27 lipca 2009

Wrócimy jutro, ihshaAllah!

InshaAllah jest w krajach arabskich podstawowym zwrotem. Oznacza dokładnie „z wolą Bożą”. Egipcjanie nadużywają go zdając się na wolę boską w niemal każdej, nawet błahej sprawie. „Zrobię to rano, inshaAllah” oznacza, że jeżeli nic się nie wydarzy i taka będzie wola Najwyższego, to zrobię to. Zwrot ten w żadnym wypadku nie oznacza złych intencji, choć z drugiej strony Egipcjanie zdają się nic nie robić, aby „woli boskiej pomóc”.

Zamierzaliśmy spędzić na pustyni 3 noce. Przy pobycie dłuższym niż 1 noc dostaje się przydziałowego policjanta, który rzekomo czuwa nad bezpieczeństwem. Tak naprawdę policjant to kłopot – trzeba zapewnić mu miejsce w samochodzie, miejsce do spania, wyżywienie oraz wodę. Dlatego też przy wyjeździe na pustynię, na pytanie na posterunku, kiedy wracamy z wyprawy kierowca odpowiedział z przekonaniem:
- Bukra (jutro), ishaAllah!
... no cóż, tym razem wola Najwyższego była inna :)




Tym razem wybraliśmy drogę w lewo, w kierunku Oazy Farafra




Trzymajcie się mocno! Czeka nas niezły zjazd do pradawnej doliny ...




To nie fatamorgana, tylko ostatnie źródło (Magiczne Źródło).
Dalej już tylko pustynia ...

Zobacz także:
Czarna i biała pustynia
Wydmy Samuela
Z notatnika pustynnego kierowcy
Wszystkie posty związane z pustynią

sobota, 25 lipca 2009

Welcome to Egypt

Witajcie w Egipcie - krainie bakshishu (napiwków)!



Ps1. Taką koszulkę miał pan w warzywniaku, w dniu naszego powrotu do Egiptu.

Ps2. Ten post to drobny żart, bo od trzech dni prażymy się na egipskiej pustyni (o ile nie dostaliśmy jeszcze udaru słonecznego, nie uschnęliśmy z pragnienia, czy nie zginęliśmy z głodu, podczas gdy nasze jedzenie pożarły fenki). Trzymajcie kciuki za nasz szczęśliwy powrót. A za trud pisania bloga należy się oczywiście ... bakshish ;)

czwartek, 23 lipca 2009

Siostra Kartaginy

Dawno, dawno temu, przy drodze z dzisiejszego Trypolisu do Kartaginy kupcy feniccy ulokowali miasto, które ze względu na dobrą lokalizację i przyjazne wody zostało przez nich wybrane jako swego rodzaju bratnia przeciwwaga dla Kartaginy. Miało to miejsce w IV wieku p.n.e., a miasto zaczęto z czasem nazywać Sabrata. Początkowo miasto było nieduże i stanowiło klasyczną fenicką kolonię handlową. Z czasem jednak dobra lokalizacja przyczyniła się do znacznego wzrostu miasta. No a potem? Potem przyszli Rzymianie, zniszczyli doszczętnie Kartaginę, a Sabratę i resztę Trypolitanii wcielili do swego cesarstwa. Był to klasyczny przykład podboju, który znacząco przyczynił się do rozwoju podbitego terenu. Sabrata rosła w siłę, a Rzymianie nie skąpili ani grosza, ani marmuru, szczególnie po wielkim trzęsieniu ziemi w I wieku n.e. Wówczas to nastąpił rozkwit miasta, powstały wspaniałe świątynie, przybyło domów, rozbudowano teatr i amfiteatr. Był to najwspanialszy czas Sabraty. Wszystko niestety zostało zniszczone przez serię trzęsień ziemi w III i IV wieku n.e. Sabrata podzieliła los Leptis Magny (więcej) i zaczęła podupadać, aby w końcu pogrążyć się w piasku po najeździe muzułmanów w VII wieku.



Dziś stara Sabrata jest wspaniałym kompleksem starożytnych ruin, z których największe wrażenie robi odbudowany w XX wieku teatr. Wysokie ściany, wspaniałe kolumny i widownia dają wyobrażenie o tym, jak niezwykłe było to niegdyś miejsce, którego akustyka nadal działa.



Spacerując dalej dochodzi się do ruin wielkich łaźni Oceanusa i świątyni Izydy, a wracając do centrum miasta najpierw natknęliśmy się na starożytne latryny (cały czas zdatne do użytku), a dalej na świątynie, senat i forum. Jedyne czego tu dziś brakuje to ludzie. Starożytne miasto świeci pustkami i zagląda tu niewielu turystów, choć z drugiej strony można w spokoju nacieszyć się tym imponującym widokiem.

wtorek, 21 lipca 2009

Zielono mi ...

Jaka jest Libia? Zielona!
I choć brzmi to absurdalnie w stosunku do kraju, którego ponad 90 proc. powierzchni stanowi pustynia, tak właśnie jest. Zielony (z nazwy) jest najważniejszy plac w centrum Trypolisu, zielone flagi wiszą dosłownie wszędzie, Zielona Księga napisana przez lidera kraju zawiera wytyczne funkcjonowania państwa. Zielone są nawet, a raczej przede wszystkim, wejścia do niemal wszystkich sklepów! Zielone domy i zielone szyby w oknach nie należą do rzadkości. Zielonych, przynajmniej częściowo, meczetów jest tu także pod dostatkiem. A może idąc za przykładem przemalować Polskę na biało-czerwono?





poniedziałek, 20 lipca 2009

Suchy kraj

Od czterdziestu lat Libia jest krajem, w którym panuje całkowita prohibicja. Nie uświadczy się tutaj żadnego alkoholu. Jedynie dla smaku można kupić i wypić piwo bezalkoholowe. Z drugiej strony jest to kraj, do którego cały czas przybywają rzesze obcokrajowców pracujących na kontraktach. Libia żyje z wydobycia i eksportu ropy naftowej, cały czas się rozbudowuje,
a niemal wszystko robione jest tu rękami
nie-Libijczyków.

A co z tym alkoholem zapytacie? Przez te wszystkie lata nie było tak źle. Zacząć należy
od tajnej domowej produkcji wina i bimbru, tak dobrze znanej w Polsce z czasów PRL. Tutejsze winorośle wydają wspaniałe owoce, z których powstaje równie wspaniałe wino produkowane przez wielu Libijczyków, pomimo drakońskich kar nakładanych w razie wpadki producenta. Istnieje też rodzaj czarnego rynku alkoholu. W jednej z dzielnic Trypolisu można bez większego problemu odwiedzić miejsca, w których ponoć dostępne jest niemal wszystko – niestety nie ma tu gwarancji pochodzenia i jakości sprzedawanych trunków.

Do tego wszystkiego dodać należy historie z lat 80-tych, w których to wielu rodaków pracowało tu na kontraktach i musieli jakoś sobie radzić z tutejszą alkoholową pustynią. Były więc na przykład sposoby „na Ptysia” – produkowany niegdyś napój „Ptyś” rozrabiało się w Polsce ze spiritusem, a następnie pod nazwą „soki” przewoziło przez granicę. Inny sposób to „na Sękacza” – należało przygotować odpowiednio duże ciasto, i w nim umieścić właściwą butelkę. Ponoć tego typu dobra narodowe nie były prześwietlane na granicy ;)

Tak więc nie jest tu tak sucho. Zdarzają się na szczęście oazy, w których wciąż można ugasić pragnienie …

niedziela, 19 lipca 2009

Libijscy jaskiniowcy

Trypolis położony jest na równinie, na której jedyne urozmaicenie stanowią kilkumetrowe pagórki – reszta terenu jest płaska jak wielki stół. Dopiero około 100 km
na południe od wybrzeża pojawiają się góry, surowe i niegościnne dla jakichkolwiek form życia. W lipcowe południe góry nagrzewają się jak wielkie piece, oddając potem ciepło w ciągu nocy. Pomimo to ludzie postanowili żyć w tak niegościnnym miejscu. Zaczęto więc budować domy pod ziemią. Jest to metoda znana na terenie zaczynającym się w południowej Tunezji, a kończącym się gdzieś na wschód od Trypolisu. My znaleźliśmy takie domy w Gharyan, który jest małym, sennym miasteczkiem żyjącym głównie z wyrobu ceramiki. Na szczęście zachowały się tam jeszcze podziemne domy. Konstrukcja jest dość prosta – w skale wykuta jest dziura głęboka na około 5 metrów o przekroju kwadratu. Każdy bok tego kwadratowego podwórza zawiera 3 wejścia. Dwa z nich prowadzą do bardzo przestronnych izb, z których każda stanowiła w przeszłości przestrzeń mieszkalną dla jednej rodziny. Trzecie wejście na środku było niedużą kuchnią, w której owe dwie rodziny wspólnie przygotowywały posiłki. Taki układ kopiowany był na pozostałych trzech ścianach podwórza, co sprawiało, że jeden podziemny dom mogło zamieszkiwać nawet osiem rodzin.


Izba mieszkalna; za zasłoną znajduje się sypialnia

Domy takie miają dwie podstawowe zalety. Po pierwsze doskonale chronią przed upałem w lecie i przed chłodem w zimie – temperatura wewnątrz zazwyczaj oscyluje wokół 20 stopni Celsjusza. Po drugie takich domów nie widać, co stanowiło w przeszłości doskonałą ochronę przed najeźdźcami zdążającymi ze wschodu na zachód lub odwrotnie.


Współcześni tryglodyci prowadzą dość wygodne życie ;)

Dzisiejsi jaskiniowcy przenieśli się jednak na powierzchnię i pobudowali swoje domy ponad poziomem gruntu, a podziemia pozostawili, za drobną opłatą, dla turystów.

sobota, 18 lipca 2009

Wczasy na campie

Libia nie jest krajem turystycznym. Zdarzają się już łączone wycieczki: Tunezja-Libia, ale nie są one powszechne, a i kraj nie jest nastawiony na turystykę. Europejczyków jest jak na lekarstwo, co zrozumiałam już w Ambasadzie Libii w Kairze, gdzie odbierałam wizę. Nieświadoma tego, co znajduje się wewnątrz weszłam do ambasady.
A tam ... czternastu mężczyzn, Arabów oczywiście, i ja! Jedyna kobieta i do tego Europejka! Niby nic, ale pokój dość mały, więc czułam się raczej niezręcznie. Grzecznie „przytuliłam się” do kolumny, spuściłam wzrok i czekałam na swoją kolej. Udało się i właśnie jestem w Libii. W stolicy – Trypolisie jest tylko jeden hotel i do tego strasznie drogi. Na szczęście Chriso-firma ma tutaj swój camp, na którym się zatrzymaliśmy. Camp miły, dobrze wyposażony, z basenem, ale odgrodzony od całego świata ...

piątek, 17 lipca 2009

Meczet Svarowskiego

Mekka jest świętnym miejscem islamu, zamkniętym dla innowierców. Zbliżając się do Mekki umieszczone są znaki drogowe kierujące muzułmanów do świętego miejsca,
a niemuzułmanów na obwodnicę. Tak więc nie będzie nam dane zobaczyć na żywo Wielkiego Meczetu ze znajdującym się tam świętym kamieniem Kaaba. Ale na lotnisku
w Kairze, na stoisku Svarowskiego, znajduje się kryształowa makieta Wielkiego Meczetu. Można ją oglądać do woli.



PS. Muzułmanie w czasie modlitwy powinni być zwróceni właśnie w stronę Kaaby – Czarnego Kamienia. Kierunek modlitwy wyznaczają mirhaby (wnęki w ścianie) znajdujące się w każdym meczecie. Okazało się jednak, że w wielu starszych meczetach w Mekce mirhaby wskazują błędny kierunek więcej

Przeczytaj także: Kierunek Mekka

czwartek, 16 lipca 2009

Wczasy pod gruszą ... O przepraszam, pod palmą!

Palma na dobre wrosła w krajobraz Centrum Warszawy, a że lato w pełni znaleźli się chętni, by poczuć się jak na egzotycznych wakacjach (np. jak w Egipcie ;). W krótkich spodenkach, bez koszul, ale za to w słomkowym kapeluszu postanowili zażyć słonecznych kąpieli. Rozłożyli się na trawie, a że wzbudzali sensację, chętnie machali do przechodniów i pozowali do zdjęć. Do czasu! Chwilę później pojawili się stróże prawa i zażądali dokumentów tożsamości. Czyżby w kraju nad Wisłą wczasy pod palmą nie były dozwolone?

czwartek, 9 lipca 2009

Dostawcze ... rowery

Zakupy z dostawą do domu są bardzo popularne w Maadi - dzielnicy, w której mieszkamy. Wyobrażacie sobie zapewne, że karton z wodą mineralną w półtarolitrowych butelkach przewożony jest samochodem, no ... choćby Małym Fiatem. Nic bardziej mylnego! Wyjątkiem są dostawy z sieciowych restauracji takich jak Pizza Hut, MacDonalds, czy Arzak – tutaj wykorzystywane są skutery. W pozostałych przypadkach dostawa odbywa się rowerem niezależnie od wagi i wielkości ładunku, a często zdarza się że rowerem jedzie pan w galabiji.



Rowery zazwyczaj obrazują osobowość kierowcy – zdobione na wszelkie możliwe sposoby, a nawet obszywane materiałem, czy wisiorkami. Wczoraj po raz pierwszy odkryłam „rower firmowy” - specjalny do przewozu wody mineralnej.

wtorek, 7 lipca 2009

Z dostawą do domu - kontynuacja

Zakupy na telefon działają w Maadi (dzielnica Kairu) nienagannie. Można w ten sposób kupić wszystko, nawet antybiotyki i najnowszą powieść z księgarni (więcej). Słowem można zorganizować sobie życie bez potrzeby wychodzenia z domu. Z tym „nienagannie” to chyba trochę przesadziłam, bo choć dowożą dosłownie wszystko, to dostawa następuje zazwyczaj w najmniej spodziewanym momencie. Przykładowo, kiedy zamawiam pana, aby zabrał rzeczy do prasowania i słyszę w słuchawce „Już jadę!” oznacza to, że przyjedzie on za 2-3 godziny, kiedy akurat nie będzie mnie w domu, bo będę odbierała Wojtka ze szkoły. Ale ostatnio pan przeszedł samego siebie i przywiózł wyprasowane rzeczy tuż przed północą. Chrisa nie było w domu, więc z premedytacją nie otwierałam drzwi (może się wreszcie nauczą, że ludzie z północy prowadzą inny niż Egipcjanie tryb życia). Pan jednak z uporem maniaka przez 10 minut dzwonił dzwonkiem do bramy, nie bacząc że Wojtek śpi już od dobrych 3 godzin ...

poniedziałek, 6 lipca 2009

Główka pracuje!

Na pytanie rodziny jak mały turysta Wojtek zniósł ostatni lot samolotem odpowiedziałam (zgodnie z prawdą), że trochę się zdrzemnął.
Jak to? - zaprotestował Wojtek. Ja nie spałem, ja tylko odpoczywałem. Mózg cały czas pracował!

niedziela, 5 lipca 2009

Hollywood Bliskiego Wschodu

Pamiętam rozczarowanie Chrisa, kiedy po przyjeździe do Egiptu, po blisko dwóch latach intensywnej nauki arabskiego okazało się, że ... prawie nikt go nie rozumie, a Egipcjanie mówią jakby innym językiem. Okazało się, że dialekt egipski istotnie różni się od klasycznego arabskiego i tak na prawdę należałoby zacząć naukę od nowa.
Na szczęście ja zaczęłam się uczyć właściwego języka. Dlaczego? To proste – Egipt jest największym producentem filmów na Bliskim Wschodzie! Mydlane opery, seriale i komedie, które stanowią tutaj większość produkcji są bardzo chętnie oglądane we wszystkich krajach arabskich i dlatego w tych krajach wszyscy rozumieją egipski dialekt. Co roku produkuje się tutaj około 100 filmów. Ma to szczególne znaczenie przed Ramadanem, ponieważ właśnie wtedy w egipskiej telewizji emitowane są nowe odcinki seriali i nowe filmy. Ramadan jest czasem, kiedy Egipcjanie niemal do białego rana spędzają czas przed telewizorem. I dlatego nie dziwi już nas las anten satelitarnych, nawet w najbiedniejszych dzielnicach. Telewizor jest wszędzie – w niemal każdym domu i sklepie, a nawet na ulicy czy dachu.



Więcej o egipskiej kinematografii w serwisie Arabia.pl

piątek, 3 lipca 2009

Ukradkiem …

"Matka i córki wyszły pospiesznie na wychodzącą na ulicę An-Nahhasin maszrabiję i stanęły za kratą, aby przez jej otwory popatrzeć na idących ulicą mężczyzn. Pierwszy wychodził As-Sajjid. Kroczył wolno i z powagą, piękny, otaczany czcią, co chwila podnosząc rękę na powitanie (...). Odprowadzały go oczy pełne miłości i zachwytu. Za nim szedł szybkim krokiem Fahmi, a potem Jasin, obnosząc swoje ciało byka i elegancję pawia, aż wreszcie ukazał się Kamal odwracający się co dwa kroki i podnoszący wzrok na maszrabiję, za której kratami, wiedział o tym, stoją ukryte matka i siostry."
                                                                           Nadżib Mahfuz „Opowieści starego Kairu” (więcej)



Maszrabije - ozdobne, drewniane kraty przesłaniające okna, przed wiekami skrywały kobiety przed spojrzeniami mężczyzn jednocześnie pozwalając im śledzić, co dzieje się na zewnątrz. Do dziś sporo z nich zdobi budynki islamskiego Kairu. W nowym budownictwie nie są już popularne, choćby ze względu na wszędzie obecny kurz. Są jednak wykorzystywane w meczetach, kościołach i stylowych meblach. Każdy drewniany element wykonywany jest ręcznie i toczony oddzielnie. Jest to naprawdę żmudna praca – wykonanie fragmentu widocznego w prawym dolnym rogu dolnego zdjęcia zajmuje kilka godzin. Różna jest także ilość elementów przypadających na metr kwadratowy. Czy możecie sobie wyobrazić, że może ich być ponad 12 tysięcy! Średnio jednak na metr kwadratowy przypada około 4 tysięcy elementów, co jak dla mnie jest nie lada wyczynem.



* * *
Zobacz także:
Opowieści starego Kairu
Zaułek cudów
Kair - miasto tysiąca minaretów

czwartek, 2 lipca 2009

Kącik podróżnika, czyli to warto zobaczyć!

Piszę, piszę, piszę ...
Piszę, piszę, piszę ...
Chris też pisze, pisze, pisze ...
... a potem wszystko wpada w czeluść niepamięci
i pojawiają się pytania, co warto zobaczyć w Kairze
i Egipcie ;)
Postanowiłam zrobić wakacyjne porządki i zindeksować miejsca warte odwiedzenia. Zapraszam: Kącik podróżnika, czyli to warto zobaczyć!
Mam nadzieję, że pomoże Wam to w odkrywaniu Egiptu.

środa, 1 lipca 2009

Ciekawe znaleziska

... chciałoby się powiedzieć wykopaliska, ale tym zajmują się archeolodzy :)
Tym razem więc "znaleziska internetowe":

1. Ile ciekawych historii kryje się za pojedynczym ujęciem. Jak wiele ścieżek trzeba wydeptać, by zrobić zdjęcie wyjątkowej osobie lub ile kilometrów przebyć, żeby "uchwycić coś wyjątkowego" ... Ile emocji skrywają ... Gorąco polecam serwis "Historia jednego zdjęcia".

2. O archeologii po polsku! Nie wiem, czy wiecie, że polscy archeolodzy mają w Egipcie bardzo dobrą renomę, a w wielu miejscach znajdują się tablice upamiętniające udział polskich badaczy. Tak więc wszystkim zainteresowanym starożytnym Egiptem polecam serwis ArcheologiaEgiptu.pl

Serwis zajmuje się promowaniem dokonań polskich archeologów, rozwija działy dotyczące wystaw (w kraju i za granicą) oraz zamieszcza recenzje książek mniej lub bardziej naukowych (łącznie z przewodnikami po Egipcie i literaturą piękną). Każdy kto choć trochę jest zainteresowany Egiptem lub właśnie wylatuje do Kraju Faraonów powinien tu zajrzeć.