Zakupy na telefon działają w Maadi (dzielnica Kairu) nienagannie. Można w ten sposób kupić wszystko, nawet antybiotyki i najnowszą powieść z księgarni (
więcej). Słowem można zorganizować sobie życie bez potrzeby wychodzenia z domu. Z tym „nienagannie” to chyba trochę przesadziłam, bo choć dowożą dosłownie wszystko, to dostawa następuje zazwyczaj w najmniej spodziewanym momencie. Przykładowo, kiedy zamawiam pana, aby zabrał rzeczy do prasowania i słyszę w słuchawce „Już jadę!” oznacza to, że przyjedzie on za 2-3 godziny, kiedy akurat nie będzie mnie w domu, bo będę odbierała Wojtka ze szkoły. Ale ostatnio pan przeszedł samego siebie i przywiózł wyprasowane rzeczy tuż przed północą. Chrisa nie było w domu, więc z premedytacją nie otwierałam drzwi (może się wreszcie nauczą, że ludzie z północy prowadzą inny niż Egipcjanie tryb życia). Pan jednak z uporem maniaka przez 10 minut dzwonił dzwonkiem do bramy, nie bacząc że Wojtek śpi już od dobrych 3 godzin ...
2 komentarze:
a jednak Ania zmiękłaś i otworzyłaś! 1:0 dla Egipcjan :-)
Coż miałam zrobić?
A jakby dzwonił do rana ;)
Prześlij komentarz