… czyli po angielsku: „c’mon baby”! - tak mogłaby się zaczynać arabska Rock’n’Roll’owa piosenka gdyby tylko Rock’n’Roll istniał w tym obszarze świata. Dotychczas nie szukaliśmy jakoś bardzo mocno, ale lokalnego Rock’n’Rolla nie znaleźliśmy. To co wydobywa się z lokalnych radiowych głośników jest jedną z trzech opcji:
1. muzyka bardzo tradycyjna, którą przełożyć można na grunt europejski jako bardzo tradycyjny folk (nie mylić z folkiem irlandzkim, a raczej porównać do przyśpiewek ludowych),
2. muzyka, której gatunek nazywamy „Habibi”, czyli coś co jest połączeniem stylu arabskiego z zachodnim popem. Miłe dla ucha, ale to jednak pop,
3. muzyka zachodnia (czyli euro-amerykański Rock i Rock’n’Roll), w wydaniu oryginalnym, zachodnim i dostępny w jednej i to anglojęzycznej stacji radiowej w Kairze.
Nasuwa się pytanie; czy to dobrze, czy też źle, że w tej części świata muzyka tradycyjna i ludowa jest tak bardzo popularna. W Europie podobnie było jeszcze około 60 lat temu, ale później młodzi nie wytrzymali i zaczęli słuchać nowej muzyki będącej przyspieszonym blues’em, radia Luxemburg, a w naszym kraju w końcu powstał Program 3 Polskiego Radia. Powstały młode lokalne zespoły i nikt nie potrafił już sobie wyobrazić świata bez Rock’n’Rolla. Pomyślcie sobie, o ile ubożsi bylibyśmy dzisiaj bez tego, co dali nam przed laty tacy jak The Rolling Stones, Beatlesi i Led Zeppelin, w Polsce Republika czy T.Love, a w USA oczywiście nieśmiertelny Elvis czy Bob Dylan.
W moim mniemaniu Bliski Wschód przespał swoją szansę na rozwój muzyki i przejście od prostej muzyki plemion pustyni do bardziej skomplikowanych akordów. Nie twierdzę, że muzyka plemion jest zła, ale jest ona raczej jednym z etapów muzycznej ewolucji społeczeństw i musi być taka a nie inna.
Minięcie się Bliskiego Wschodu z Rock’n’Rollem może wynikać z poziomu rozwoju cywilizacyjnego, na którym ten region znajdował się 60 lat temu – brakowało otwartości na przyjęcie nowej muzyki, która dodatkowo kojarzyła się nierozłącznie z Ameryką, a Ameryka jak powszechnie wiadomo, nie ma tu najlepszych notowań …
***
Zobacz także:
Szukajcie, a znajdziecie, czyli ... rock w Egipcie
Mieszanka jazzu z egipską muzyką, czyli koncert Mohameda Sawwaha
Powiedział mi ekspata: Wietnam
1 rok temu
1 komentarze:
Jak zwykle bywa, bardzo interesujące są Pańskie spostrzeżenia, być może i przespali szansę na rozwój, tak jak Pan mówi, ale warto się zastanowić o ile ich świat jest przez to ciekawszy i bardziej kolorowy. (?)
Co ciekawsze oni żyją tą właśnie zacofaną na swój sposób muzyką, muzyka jest nieodłączną częścią ich życia, tańczą na ulicy, śpiewają w sklepach, podczas spaceru, wystarczy spojrzeć teledysk chociażby Amr Diaba, albo Hishama Abbasa, żeby zobaczyć że jest on odzwierciedleniem ogromnej radości, i co fajne teledyski te są na swój sposób prawdziwe, o tyle co widać w nich bawiących się ludzi, radość, niema w nich przepychu, w porównaniu do amerykańskich gwiazd i gwiazdek które się aż zapożyczają żeby kupić bądź wypożyczyć do teledysku super samochód, lub jakiś inny gadżet. Dlatego też Egipt, Tunezja, Turcja czy inny kraj arabski ma ten swój „smaczek”, właśnie dzięki tej muzyce. I mimo że mają dostęp do tej ‘naszej’ muzyki, to wcale ich do niej nie ciągnie, i to jest fajne.
Pozdrawiam Bardzo serdecznie ;)
Prześlij komentarz