poniedziałek, 30 listopada 2009

Niezły kanał!

Czasami, podczas wyprawy do lasu na grzyby, zbieracz cieszy się ze wspaniałych okazów. Oczyszcza je i z największą ostrożnością chowa do koszyka. Czasami jednak grzyb wydaje się z daleka bardzo piękny i dorodny, ale po bliższym przyjrzeniu okazuje się, że zjadły go już robaki i niewiele z niego pozostało.

Podobnie jest z podróżami – najczęściej miejsca, które odwiedzamy są ciekawe, ponieważ ich selekcja następuje po wnikliwej analizie, ale są też miejsca, które chcemy zobaczyć pomimo wszystko, nawet bez wgłębiania się w turystyczne porady. Pojechaliśmy, więc drogą na wschód od Kairu w stronę Kanału Sueskiego. Po nieco więcej niż godzinie jazdy naszym oczom ukazał się Suez – miasto, które dość mocno ucierpiało w czasie obu wojen Egipsko-Izraelskich i obecnie jego historia oraz dawna architektura żywe są jedynie we wspomnieniach najstarszych mieszkańców.

Nie zrażaliśmy się jednak blokowiskami i podążaliśmy dalej w stronę kanału. Wyobrażaliśmy sobie ogromne statki przepływające tuż obok nas, gdy woda pod ich naporem niemal rozstępuje się i uderza o brzegi. Dotarliśmy wreszcie do celu i ...
... i nie było statków na kanale. Owszem, gdzieś w oddali majaczyły cienie wielkich jednostek, ale po kanale pływała jedynie jedna łódź do pilotowania dużych okrętów. Czekaliśmy niemal godzinę i nic! Pozostała nam tylko wyobraźnia i marzenia o podróżach dalekomorskich. Na szczęście wiemy już jak wygląda kanał i ile wysiłku zostało włożone w jego realizację.


Samotny biały żagiel ;)
... jedyny, jakiego udało się nam zobaczyć.

Kiedyś w tym samym miejscu stawali faraonowie, perski król Dariusz a także Napoleon Bonaparte tworząc różne plany dotyczące kanału. Pierwszy kanał stworzyli starożytni Egipcjanie łącząc jeziora Gorzkie z Nilem. Herodot wspomina w swoich zapiskach, że statki mogły przebyć trasę od Morza Czerwonego do delty Nilu w cztery dni. Kanał, który znamy obecnie powstał w drugiej połowie XIX wieku i jest najkrótszą trasą pomiędzy Morzem Czerwonym i Śródziemnym, po której mogą poruszać się statki o zanurzeniu do 23 metrów. Kto wie, może następnym razem będziemy mieli okazję nacieszyć oczy wielkimi okrętami pokonującymi kanał, ponieważ podobno średnio przepływa ich 60 na dobę.

Zobacz także:
Kącik podróżnika, czyli co warto zobaczyć nie tylko w Egipcie

sobota, 28 listopada 2009

Wyginam śmiało ciało

Jak się okazuje brzuch może służyć do różnych celów: jedni są brzuchomówcami, inni rozkoszują się jedzeniem, ale są też tacy, którzy nim potrząsają ku uciesze widowni. Co ciekawe takie „taneczne potrząsanie” pochodzi z Egiptu, jeszcze z czasów starożytnych i było istotnym elementem kultu bogini Izydy. Tancerki pełniły ważną rolę w starożytnych rytuałach i ceremoniach, i zostały uwiecznione na wielu płaskorzeźbach z hieroglifami.

Dzisiejszy taniec brzucha, czyli taniec orientalny, to przede wszystkim wynik zderzenia kultury Egiptu z europejską w XVII i XIX wieku. Zmysłowe ruchy tancerek, które łączą elementy tańca ludowego, cygańskiego i tureckiego, rozpalały i wciąż rozpalają wyobraźnię nie tylko europejczyków. Taniec, który wygląda tak lekko i wykonywany jest jakby od niechcenia wymaga jednak sporego wysiłku fizycznego i wyćwiczenia wielu grup mięśni. Egipcjanki mają go niemal we krwi - często w czasie występów egipskie dziewczynki wybiegają na scenę i poruszają się w podobny sposób, jak tancerka. Kiedy szukałam filmów na You Tube trafiłam na kilka, w których tancerkami są zwykłe kobiety z Bliskiego Wschodu, którym akurat w czasie gotowania przyszła ochota na taki orientalny taniec ;)

Taniec arabski ze względu na swoją zmysłowość jest jednak naznaczony pewnym piętnem, dlatego wykonywany jest gównie w hotelach oraz w ośrodkach turystycznych. Pomimo, że jest to jedna z atrakcji turystycznych, w Kairze nie ma zbyt wielu miejsc, gdzie można zobaczyć pokaz. Najlepsze tancerki i tancerze występują w pięciogwiazdkowych hotelach, gdzie ceny są różnież pięciogwiazdkowe. W centrum Kairu jest jeszcze kilka nocnych klubów, ale zostałam uprzedzona, że nie są to najbardziej odpowiednie dla mnie miejsca.





Coraz częściej tancerze z innych kultur doprowadzają taniec orientalny do perfekcji. Jedną z nich jest Ewa Szymala ze Śląska. „Jest zjawiskowa niczym wschód słońca nad Zatoką Perską. Bardziej tajemnicza niż egipski sfinks...” – piszą o niej znawcy.
Więcej o Ewie i jej tańcu możecie przeczytać tutaj.

Przeczytaj także:
Kolorowy zawrót głowy, czyli wirujący derwisze
Yalla Habibi

czwartek, 26 listopada 2009

Eid el Adha

Jeżeli właśnie jesteś w Kairze, lub dowolnym innym mieście islamskim, niech Cię nie zdziwi widok owiec – stojących obok drogi, przewożonych małymi samochodami dostawczymi czy wręcz hodowanych na dachach budynków mieszkalnych. Już kilka tygodni temu, w budynku zaraz koło mojego domu, zaczęto hodować owce i muszę przyznać, że nie są to najprzyjemniejsze doznania dla sąsiadów. No cóż ... takie święto.



Eid el Adha, Uczta Poświęcenia, obchodzona 10-tego dnia miesiąca Dh-al-Hajj i kończy hajj – najważniejszą coroczną pielgrzymkę do Mekki. Jest to święto poświęcenia przez Abrahama pierworodnego syna. Co ciekawe zgodnie z Biblią złożony w ofierze miał zostać Izaak, podczas gdy muzułmanie uważają, że poświęcony miał zostać Ismail - syn, który dał początek wielu ludom Arabii. Abraham nie zawahał się i na prośbę Boga gotów był poświęcić życie syna, ale Pan zesłał anioła, który go powstrzymał i polecił zabić barana zamiast niego. Aby uczcić to wydarzenie muzułmanie zabijają owce lub jeżeli mogą sobie na to pozwolić – krowy. Rodzina zatrzymuje jedną trzecią część mięsa, jedna trzecia przekazywana jest krewnym, a pozostała część dystrybuowana wśród ubogich.

Jeżeli rodzina ma miejsce, aby trzymać zwierzęta, wówczas kupuje owce lub krowy przed Eid, aby je podtuczyć. Jest to bardzo popularne w Kairze, więc beczenie dochodzące z dachów lub balkonów nie jest przed Eid niczym nadzwyczajnym. Zabicia zwierzęcia dokonują rzeźnicy, którzy robią to w specjalny rytualny sposób (zwierzę ma podrzynane gardło i wykrwawia się). W czasie Eid krążą oni po ulicach wykrzykując „gazzar”. W ubiegłym roku Eid spędziliśmy na pustyni, ale w tym roku zobaczymy jak obchodzone jest to święto w Kairze.


Eid el Adha; Oaza Siwa

O świcie odprawiana jest specjalna modlitwa, po której spożywane jest świąteczne śniadanie złożone z mięsa, ryżu z sosem oraz chleba namoczonego w rosole. Dzieci otrzymują nowe ubrania, w których chętnie paradują po ulicach.

Kollo sana wa enti tayyeba!
Wesołych Świąt!

PS. Niedawno nie mogliśmy spać ze względu na euforię po wygranym w Kairze meczu z Agierią (więcej), a dziś ... w sąsiednim domu muuuuuuczy krowa (choć mieszkamy w środku miasta). A gdzie cisza nocna?

Przeczytaj także:
Pora na hadż
Księżycowy kalendarz Hirji

środa, 25 listopada 2009

Jeszcze dwa dni życia ...



cdn.

PS. Może wzorem polskiej akcji "Uwolnić karpia" zorganizować akcję uwalniania baranów ;)

poniedziałek, 23 listopada 2009

Druga wojna futbolowa

Lata 60-te XX wieku. Ameryka Południowa. Honduras i Salwador coraz bardziej spierają się o los salwadorskich rolników osiedlających się w Hondurasie. Napięcie rośnie, rządy denerwują się, a życie toczy się dalej, czego wynikiem są mecze piłkarskie obu reprezentacji. Przed pierwszym meczem kibice gospodarzy urządzają ogromną balangę pod hotelem, w którym nocują goście. Goście nie zmrużyli oka, więc następnego dnia grają słabo i przegrywają. Po jakimś czasie trzeba rozegrać mecz rewanżowy w Salwadorze, gdzie sytuacja jest niemal identyczna i Honduras przegrywa mecz. Czara goryczy zostaje przelana, dochodzi do strzałów na granicy i 14 lipca 1969 roku do akcji wkraczają armie obu krajów, przez co ostatecznie ginie około 3000 osób.

Rok 2009. Sobota 14 listopada – jeden z ostatnich dni rozgrywek eliminacji Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Dzień wcześniej w Kairze rozpoczyna się nękanie reprezentacji Algierii. Przed hotelem, w którym nocują algierczycy urządzona jest podobna impreza, jak ta 40 lat wcześniej w stolicy Hondurasu. Algierczycy nie śpią, a autobus, którym poruszają się zawodnicy jest obrzucony kamieniami, które ranią kilu zawodników. Gracze nie zmrużyli oka, więc grają słabo i przegrywają 2:0. Taki wynik wymusza rozegranie meczu dodatkowego, tym razem w stolicy Sudanu. Egipcjanie są w euforii po wygranej w Kairze, a Algierczycy w bardzo bojowych nastrojach po ataku na ich piłkarzy. Prezydent Algierii organizuje samoloty wojskowe dla kibiców, które na dzień przed meczem transportują około 10 tysięcy kibiców do Chartumu. Cel jest jeden – odegrać się za upokorzenie w Kairze. Prezydent Sudanu przekazuje kibicom Algierii 10 tysięcy darmowych biletów na mecz. Ceny noży w Chartumie rosną sześciokrotnie. Algierscy kibice są rozlokowani w prowizorycznych namiotach na wielu skwerach Chartumu i otrzymują wojskowe racje żywnościowe przywiezione z Algierii. Przedstawiciele obu drużyn spotykają się przed meczem u prezydenta Sudanu, ale nie dochodzi do uścisku dłoni obu reprezentantów – napięcie sięga zenitu. Ostatecznie Algierczycy wygrywają 1:0, świętują i rozpoczynają się walki pomiędzy zwaśnionymi kibicami. W Kairze ludzie nie potrafią zrozumieć, dlaczego ludzie z arabskiej Algierii atakują ludzi z arabskiego Egiptu. Dochodzi do demonstracji przed ambasadami w obu stolicach, ambasadorowie wzywani są na dywanik i odwoływani do rodzimych krajów, palone są flagi narodowe, niszczone wszelkie symbole „wrogiego” kraju, plądrowane są przedstawicielstwa egipskich firm w Algierii, a egipska firma Orascom jest wezwana przez algierskiego fiskusa do zapłacenia 600 milionów dolarów rzekomo zaległego podatku. Dobrze, że oba kraje nie graniczą ze sobą, bo mogłoby dojść do krwawych zamieszek.

Pozostaje tylko pytanie – kto pierwszy wyciągnie rękę na zgodę?

niedziela, 22 listopada 2009

Pora na hadż

Dzisiaj jest 5-ty dzień Dh-al-Hajj 1430 roku, czyli 22 listopada 2009 roku. Kilka dni temu rozpoczął się Dh-al-hajj – ostatni miesiąc islamskiego księżycowego kalendarza Hijri (więcej). Miesiąc, w którym miliony muzułmanów wyruszają na hadż - największą coroczną pielgrzymkę do Mekki. Hadż jest jednym z pięciu filarów islamu, obok:
- shahadah – wyznania wiary,
- salat – modlitwy pięć razy dziennie,
- zakat – jałmużny dla biednych,
- sawm – postu w czasie Ramadanu.

Pielgrzymka jest nie tylko obowiązkiem wierzących, czy przeżyciem duchowym, ale zgodnie z islamem powoduje oczyszczenie z grzechów. Dlatego jeszcze przed wyjazdem pielgrzymi oczyszczają ciało i ubierają specjalny biały strój - ihram (więcej).

Aby zapanować nad ogromną liczbą pielgrzymów władze Arabii Saudyjskiej każdego roku wydają określoną liczbę wiz (w ubiegłym roku na hadż przyjechało 3 miliony pielgrzymów). Wprowadzone zostały ograniczenia ilościowe "tysiąc wiz na milion mieszkańców" danego kraju oraz wprowadzono licencje dla 265 biur podróży na jego organizację. Nie ma już możliwości indywidualnego wyjazdu na pielgrzymkę. W tym roku ze względu na świńską grypę rząd egipski wprowadził dodatkowe ograniczenia ilościowe dla swoich rodaków i nakazał obowiązkowe szczepienia na tę grypę.

Po powrocie z Mekki wiele osób dekoruje swoje domy malowidłami pokazującymi sceny z Mekki i środki transportu, jakimi udali się w podróż. W tym roku nakładem AUC ukazał się album "Hajj Paintings" pokazujący zdjęcia tych ciekawych malowideł (więcej).





Przeczytaj także:
Co najmniej raz w życiu
Hadż i ihram
Mekka dla wybranych
Kalendarz księżycowy Hirji

piątek, 20 listopada 2009

Śladami wydarzeń biblijnych

Nie zapomnę widoku z góry Nebo w Jordanii – taki sam widok tysiące lat temu roztaczał się przed Mojżeszem. Widok ziemi obiecanej – Mojżesz był już tak blisko, a nigdy na niej nie stanął.


Odległości z Góry Nebo do różnych miejsc w regionie; zdjęcie: Wikipedia

Podróżując lubię czytać o miejscach, które odwiedzam. Poznawać ich historię, aby lepiej zrozumieć co się tam działo. Po powrocie z Jordanii, jakby na moją prośbę ukazała się książka „Exodus – śladami wydarzń biblijnych”, której autor wychodząc od hipotezy, że Biblia ma ogromną wartość historyczną próbuje odnaleźć opisane w niej miejsca i połączyć odkrycia archeologiczne z opisanymi w Biblii wydarzeniami. Teraz, mieszkając w Egipcie, znowu wróciłam do tej książki. Jakże inaczej się ją czyta mając przed oczyma widziane stosunkowo niedawno piramidy w Sakkarze, krajobrazy półwyspu Synaj czy okolic Morza Czerwonego.

Autor wysuwa wiele ciekawych hipotez. Czy rzeczywiście biblijny Józef, syn Jakuba, był Imhotepem – egipskim namiestnikiem, który dla faraona Dżersera wybudował piramidę schodkową w Sakkarze? Pierwszą piramidę zbudowaną z ciosanego kamienia! Czy to możliwe, że wiedzę budowlaną „przyniósł” ze sobą z Mezopotamii? Czy ogromne pomieszczenia z wysokimi kolumnami znajdujące się tuż obok piramidy w Sakkarze, które obecnie uznawane są za grobowce, choć w niczym nie przypominają ówczesnych miejsc pochówku, mogły być magazynem na zboże, w którym przez „7 lat tłustych” gromadzono zbiory na przepowiedziane we śnie faraona kolejne „7 lat chudych”? Czy hieroglif, który interpretowany jest jako tron pokazuje fragment maszyny-dźwigu, która służyła do podnoszenia bloków skalnych przy budowie piramidy?


Piramida schodkowa w Sakkarze

Minęło już tyle wieków, że nigdy nie będziemy mieli 100-proc. pewności jak było naprawdę. Dla mnie jednak stawiane przez autora tezy i uzasadnienie są bardziej prawdopodobne niż hipotezy o ufoludkach, które wylądowały tu przed tysiącami lat i nauczyły ludzi budować kamienne piramidy. A co Wy o tym sądzicie? Wszystkim, którzy choć raz byli na Bliskim Wschodzie (który jest kolebką trzech wielkich religii) - w Egipcie, Jordanii, czy Izraelu gorąco polecam tę lekturę.

dr Lennart Moller "Exodus, śladami wydarzeń biblijnych" - opis książki


Przeczytaj także:
Nowe odkrycia w Sakkarze

czwartek, 19 listopada 2009

Mam Cię!

... jak się okazuje nie tylko my obserwujemy, możemy być także obserwowani!






Zobacz także:
Fiat 125 z klimatyzacją
Arabskie cyfry
Wrócimy jutro, inshaAllach!

poniedziałek, 16 listopada 2009

Z notatnika Chrisa: Sudan - Zaginione miasta dawnej cywilizacji

Podróże po terenie dawnego państwa Kusz prowadzą drogami oddalonymi od asfaltowych szlaków. Około 40 kilometrów od Meroe (więcej) w stronę Chartumu warto zjechać nieco na południe i przedrzeć się przez sawannę w głąb lądu. Na tutejszych piaszczystych drogach napotykamy rdzennych Sudańczyków pilnujących stad kóz i krów, mijamy stoiska z wodą pitną, która w plastikowych kanistrach czeka na spragnionych pasterzy i podróżników, zachwycamy się widokiem afrykańskich gór, wokół których rozsiane są charakterystycznie rozłożyste drzewa. Do pełni szczęścia brakuje tylko słoni i żyraf, które dość dawno temu wyprowadziły się bardziej na południe Czarnego Lądu.

Pierwszym napotkanych miastem starożytnym jest Musawarat. Znajduje się tu świątynia „Lwów” odnowiona w latach sześćdziesiątych przez archeologów z NRD. Trzeba przyznać, że wykonali oni kawał dobrej, solidnej niemieckiej roboty, ponieważ świątynia w doskonałym stanie stoi do dziś. Na ścianach wewnętrznych aż roi się od scen, w których bogowie i nubijscy faraonowie pokonują wrogów, świętują, ucztują, polują i załatwiają sprawy wagi państwowej. To właśnie w tej świątyni przedstawiono scenę przymierza zawartego pomiędzy państwemami: Kusz a Górnym i Dolnym Egiptem. Zewnętrzne ściany świątyni udekorowane są płaskorzeźbami najważniejszych bóstw i faraonów, których wspaniałe czyny opisują wyryte obok hieroglify. Obok świątyni Lwów, znajduje się też cały kompleks innych świątyń gdzie wpływy sztuki egipskiej pojawiają się na każdym kroku.



Kilkanaście kilometrów od Musawarat położona jest osada Naga, która była przed wiekami celem pielgrzymek okolicznej ludności. W tym miejscu znajduje się przepiękna świątynia, udekorowana niezliczoną ilością płaskorzeźb i hieroglifów. W dobrym stanie zachował się też stół ofiarny znajdujący się w ostatniej komnacie świątyni. Stół wykonano z niemal białego kamienia i wyryto na nim kartusze z imionami dawnych Czarnych Faraonów. Obok świątyni znajduje się kolejny kompleks ze świątynią podobną do tej z Musuwarat. Tutaj jednak przy wejściu wyryto sceny tryumfu faraonów z Kusz nad którymś wrogich krajów, którego ludność całymi tuzinami jest ścinana wielkim mieczem.





Dawne historie pozostawione dla potomnych na ścianach świątyń kontrastują z tym, co dzieje się obecnie wokół nich. Tutejsza ludność zajmuje się wyłącznie wypasem zwierząt i niekończącymi się rozmowami, a turyści docierają tu niezwykle rzadko. Po dawnych miastach nie pozostało nic więcej, a współcześni obywatele mieszkają w namiotach lub szałasach i jedynie okoliczne góry świadome są wspaniałego dziedzictwa pozostawionego przez starożytnych mieszkających tu niemal 3000 lat temu.

sobota, 14 listopada 2009

Piłkarska gorączka!

Tym razem "o wszystko" nie grają Polacy, lecz Egipcjanie. Do szczęścia i awansu do Mistrzostw Świata w piłce nożnej potrzebują dzisiaj mocnego zwycięstwa nad Algierią, na przykład 3:0 lub … 4:1.

Czy się uda? Egipcjanie wierzą, że tak i od kilku dni żyją meczem wywieszając flagi narodowe gdzie się tylko da, szczególnie na samochodach. Jeżdżą po mieście z flagami i radośnie trąbią. Flagi można było kupić od kilku dni, a ich cena rosła od kilkunastu funtów niecały tydzień temu do kilkudziesięciu funtów dzisiaj, kiedy napięcie sięgnęło zenitu!

Już za kilkadziesiąt minut wszystko będzie jasne – albo będzie totalna euforia albo kompletna rozpacz.







Tutaj zobaczycie, co w tym czasie działo się w Algierii

PS. Egipcjanie wygrali 2:0 i choć w związku z tym czeka ich jeszcze jeden mecz z Algierią na neutralnym gruncie szaleństwo ogarnęło miasto. Na ulicach tańczą wszyscy (mężczyźni) - widziałam nawet tańczącego policjanta w mundurze. Ulice są pełne samochodów, które klaksonami wygrywają pieśń zwycięstwa i jak tak dalej będą świętować, to do rana nie zmrużymy oka.

Przeczytaj także:
Druga wojna futbolowa

piątek, 13 listopada 2009

Kawa po egipsku?

Egipcjanie piją kawę mocną i słodką, ale w wielu restauracjach jest wybór: ahwa, czyli espresso z cukrem, oraz Nescafe, pod którą to nazwą kryje się kawa rozpuszczalna dowolnego gatunku. Tak więc zamówiliśmy „ahwa wahda”, czyli jedną kawę i 3 Nescafe z mlekiem. Nasze zdziwienie wywołali Egipcjanie, którzy do restauracji przynieśli swoje termosy z kawą. Po niemal godzinie oczekiwania sami zaczęliśmy żałować, że nie przyszliśmy z termosami. No cóż ... Nie byliśmy na tyle przewidujący.

Ale przyniesiona kawa przerosła nasze oczekiwania – dostaliśmy:
1 kubek z cukrem,
3 dzbanki z mlekiem,
3 puste kubki
3 ekspresowe (!) torebki z rozpuszczalną kawą marki "Misr* Cafe".
To na taką kawę czekaliśmy ponad godzinę?

* Misr – po arabsku Egipt

Ps. I na koniec zagadka: gdzie tak ekspresowo serwują taką kawę? Podpowiedź na zdjęciu. Ten po lewej stronie ulotki, to król zwierząt.
A do wygrania: torebka kawy marki "Misr Cafe" ;)


Przeczytaj także:
Prażona kukurydza
Policyjna restauracja
Tort dla niezdecydowanych

czwartek, 12 listopada 2009

Z notatnika Chrisa: Piramidy Czarnych Faraonów

Muszę zacząć od prostego, ale ważnego dla tej wyprawy, zdania: UDAŁO SIĘ !!! Wyjazd do sudańskich piramid nie jest misją nie do spełnienia, ale samo załatwianie formalności trwa kilka dni. Będąc w Chartumie należy najpierw zarejestrować na policji paszport, a potem zdobyć pozwolenie od wojska i innej policji na wyjazd z miasta, co trwa przynajmniej trzy dni. Bez tego na rogatkach Chartumu można co najwyżej zawrócić z powrotem.

Tak więc pozwolenie zostało zdobyte, rogatki miasta przekroczone i ruszyliśmy wzdłuż Nilu na północny-wschód. Droga wiedzie pośród terenów, które od czasu do czasu porastają krzewy i nieco trawy, więc dość często mijaliśmy przechadzające się wielbłądy, kozy i osły. Są to zwierzęta na pół dzikie, ponieważ ludzie i samochody nie są im obce, ale z drugiej strony nie posiadają żadnego właściciela z gatunku Homo Sapiens.



Mijając wielbłądy, ciężarówki i inne elementy krajobrazu dotarliśmy w końcu do dawnej stolicy państwa Kusz, zwanej dziś Meroe. Cywilizacja ta swą obecność tutaj rozpoczęła około IX wieku p.n.e. Państwo Kusz miało bardzo silne związki z Egiptem, czego dowody widoczne są do dziś na wielu ścianach świątyń. Tutejsi faraonowie stosowali egipskie hieroglify, upraszali o łaski tych samych bogów, mieli podobne stroje i podobny styl w sztuce co Egipt. Na niektórych płaskorzeźbach można doszukać się też scen zawierania przymierza pomiędzy Czarnymi Faraonami Kusz a Faraonami Egiptu. Z badań historycznych wynika, że oba państwa niejednokrotnie wspierały się też militarnie.



Z czasem Kusz stało państwem coraz bardziej niezależnym kulturowo, i w tym stanie przetrwało do IV wieku n.e. kiedy to uległo wojskom Abisynii. Po dawnych faraonach pozostały jednak wspaniałe piramidy wzniesione głównie w mieście Meroe. Nie są tak ogromne jak piramidy egipskie, ale mimo wszystko robią ogromne wrażenie. W Meroe doliczono się pięćdziesięciu piramid. Wszystkie stoją na czarnych wzgórzach pilnując zagadek przeszłości i tajemnic Czarnych Faraonów.

wtorek, 10 listopada 2009

Lunch time

Jest 11.00 rano. Na ulicach coraz ciaśniej, szczególnie na chodnikach i krawężnikach. Zaczyna się pora lunchu. Na każdym niemal rogu znajduje się uliczna mikro-restauracja. Czasami to kolorowy drewaniany wózek, a czasami niewielka wnęka wciśnięta pomiędzy inne sklepy, w której na gorącym oleju smażona jest taamija, czyli kotlety z bobu, którymi między innymi nadziewany jest egipski chleb-kieszonka. Nie można zapomnieć o plasterku ogórka czy pomidora, czy piklowanych warzywach. Nierzadko taka kanapka zawijana jest następnie w gazetę – i już, gotowe! Można zajadać! A wszystko za 2-3 funty (1,5 – 2 złote).



A jedzą wszyscy i wszędzie. Zazwyczaj przycupną gdzieś na chodniku, stworzą grupę wokół metalowych talerzy wypełnionych tak popularnymi tutaj pastami: hummusem (z ciecierzycy, oleju i pasty sezamowej), fulem (z bobu) czy babaganusz (z bakłażanów), w których maczają chleb-kieszonkę. Co więcej często zapraszają innych do wspólnego jedzenia. Niektóre mikro-restauracje są oblegane bardziej, a inne mniej, ale najbardziej zaskakuje mnie jedna. Ilekroć tam przechodzę około godz. 11-12 jest zawsze otoczona przez sporą grupę mężczyzn, którzy wykrzykują, przepychają się, machają pieniędzmi, aby jak szybciej zapłacić. Czyżby to była najlepsza restauracja w mieście? Nigdy nie starczyło mi jednak odwagi, aby zrobić im zdjęcie, a już tym bardziej stanąć z nimi w szranki, aby wywalczyć swój lunch.





Przeczytaj także:
Gdy widzę słodycze ...
Czas na herbatę
Gąski, gąski do domu!

niedziela, 8 listopada 2009

Drzwi Symboli

Jakże różnią się kościoły koptyjskie, od tych które znamy z naszego kraju. Mniejsze, bardziej mroczne, z ikonostasem i motywem krzyża koptyjskiego, jako głównym elementem dekoracyjnym. Często formy, które wydają nam się jedynie ażurowym ornamentem zawierają głębsze przesłanie - konkretną interpretację. Ich odczytywanie przypomina mi trochę rozszyfrowywanie hieroglifów, tym bardziej że koptyjscy mnichowie są dumni, że są potomkami faraonów (więcej). Oglądając drzwi w klasztorze As-Surijan w Wadi Natrun zwróciliśmy uwagę na symbol swastyki, ale do czasu, kiedy otrzymaliśmy od znajomego Kopta zdjęcie z objaśnieniem poszczególnych symboli nie zdawaliśmy sobie sprawy, że mogą one kryć aż tyle znaczeń ...


Ikonostas w klasztorze As-Surijan w Wadi Natrun

Sześcioskrzydłowe Drzwi Symboli w klasztorze As-Surijan pochodzą z X wieku, a ich symbolikę odnoszącą się do historii chrześcijaństwa należy odczytywać z góry do dołu (patrz zdjęcie poniżej - zdjęcie można powiększyć. Aby łatwiej było sprawdzać poszczególne znaczenia proponuję otworzyć zdjęcie w jednym oknie przeglądarki oraz otworzyć drugie okno z treścią posta.)

1. Wizerunki: Jezusa i Maryji, po ich prawej stronie przedstawiciele kościoła aleksandryjskiego, w tym św. Marka, a po lewej stronie przedstawiciele kościoła aniocheńskiego. Ikony pokazują z jednej strony łączącą wszystkich jedną wiarę, lecz jednocześnie rozłam pomiędzy dwoma kościołami.

2. Harmonijnie przeplatające się równoramienne krzyże wpisane w koło obrazują silną wiarę i jedność Kościoła oraz rozprzestrzenianie się jego nauki w pierwszym etapie ery chrześcijaństwa.

3. Sześć wyraźnie wyodrębnionych krzyży otoczonych kołami stanowi zobrazownie epoki rzymskiej od czasów panowania cesarza Konstantyna i powstawanie wielkich centrów chrześcijaństwa.


Od tego miejsca zaczyna się robić coraz ciekawiej:
4. Obok symbolu krzyża pojawiają się półksiężyce, co symbolizuje pojawienie się islamu. Jeden centralny krzyż podkreśla jedność i siłę wiary Chrystusowej wobec ekspansji nowej religii.

5. Ta część odnosi się do religii chrześcijańskiej jeszcze przed narodzeniem się islamu. Swastyka, czyli krzyż z pozaginanymi ramionami, jest symbolem powstawania i szerzenia się herezji.

6. Krzyży jest coraz więcej i stają się coraz mniejsze, giną w sieci kół i kwadratów – religia ulega osłabieniu i coraz większym podziałom doktrynalnym.

7. Zapowiedź wydarzeń Końca Świata i pojawienie się znaku Bożego na niebie w dniach ostatecznych – równoramienny krzyż stanowi wyraźne centrum i wraz z powstałą wokół niego aurą obrazuje ponowną jedność Chrześcijan i ich zmartwychstanie.

Mnie to bardzo zaintrygowało. Jeżeli doczytaliście do tego miejsca sprawdzając symbole na zdjęciu, to znaczy, że czasami warto się trochę potrudzić ;)

Pogłębiona interpretacja powyższych symboli znajduje się w książce Izy Smolińskiej „Symbolika krzyża w arabskojęzycznej literaturze i obrzędowości Koptów”.

* * *
Przeczytaj także:
Potomkowie faraonów
Koptyjski krzyż
Koptyjskie miejsca w Egipcie cz.1 cz.2 cz.3

piątek, 6 listopada 2009

W Afryce rodzi się nowy ocean

Czy Afryka rozpadnie się na dwie części? Aktywność wulkaniczna w północnej Etiopii może tego dowodzić - mówią geolodzy. Cztery lata temu powstał tam ogromny uskok, który dosłownie przedzielił etiopską pustynię.

To co dzieje się w Etiopii, ma być początkiem tworzenia się nowego oceanu. Początkiem końca Afryki, jaką znamy. W tym tygodniu naukowcy z całego świata potwierdzili, że procesy wulkaniczne, które zachodzą pod etiopską szczeliną są niemal identyczne z tymi, które zachodzą na dnie oceanów i prawdopodobnie są początkiem tworzenia się nowego morza.

Źródło: gazeta.pl; cały tekst znajdziecie tutaj

* * *

Zobacz także:
Kącik podróżnika, czyli to warto zobaczyć

czwartek, 5 listopada 2009

Czas na zakupy

Po odwiedzeniu Khan al Khali, czyli obowiązkowego punktu każdej wycieczki do Kairu, czas zapuścić się w bardziej lokalne okolice, a tam skarbów jest bez liku ...


Drażetki pakowane i ozdabiane na wszystkie możliwe sposoby, czyli odpowiednik naszych bombonierek. Doskonałe na prezent.


Dla ukochanej, czy ukochanego, można kupić poduszkę z jej/jego imieniem. Niestety "Ania mafish", czyli o poduszce ze swoim imieniem mogę tylko pomarzyć ...


Czy to sklep z bielizną?


A na deser ... czas na lody ;)

środa, 4 listopada 2009

W poszukiwaniu lokalnego kolorytu

Najbardziej reprezentacyjnym bazarem w Kairze jest Khan al Khalili, założony już w 1382 roku. To miejsce jak z bajki, lśniące złotem, srebrem i mosiądzem wabiącym do mrocznych wnętrz sklepików. Pachnące korzennymi przyprawami wystawionymi w ogromnych workach. Z labirytem uliczek, wśród których można się zagubić, i za każdym razem odkryć coś nowego: warsztat, w którym zdobione są mosiężne talerze, czy moje ulubione pudełka inkrustowane masą perłową, przepiękne plansze do Backgammona, czy sklepy ze starociami pełne leciwych aparatów fotograficznych i gramofonów. Tutaj jak przed wiekami kwitnie tradycyjne rzemiosło. Miejsce magiczne.



Lubię tam spacerować o różnych porach dnia. Zarówno rano, kiedy wszystko budzi się do życia, gdy sprzedawcy otwierają żelazne rolety i zajęci rozkładaniem towaru nie mają możliwości zachwalania swoich towarów, jak i wieczorem, kiedy tradycyjne lampy rozświetlają mrok i tworzą atmosferę, jak ze Skarbca Alladyna. Jednak ze względu na dużą ilość turystów i sprzedawców, u których „za patrzenie się nie płaci i wszystko jest niemal za darmo”, przynajmniej do czasu wejścia do sklepu, jeszcze bardziej lubię zapuścić się w mniejsze, lokalne uliczki i tam poszukać tutejszych ciekawostek. O tym jednak następnym razem ...



Przeczytaj także:
Al Alamein, czyli Dwa Światy
Wirujący derwisze
Zakupowe szaleństwo

poniedziałek, 2 listopada 2009

Mroczne opowieści

Pamiętacie baśnie Braci Grimm czy Andersena? Mroczne, straszne, tajemnicze ... Czasami aż chciało się schować pod kołdrę, aby nie wystawał nawet czubek najmniejszego palca u nogi. Strach ma przecież takie wielkie oczy ... a przecież jakiś wilk, czy czarownica mogły przyczaić się w kącie pokoju ... Lecz pomimo to prosiliśmy rodziców „poczytaj mi jeszcze ...”

Gdy nasz mały turysta miał dwa lata odkrył przygody Scooby Doo. Trząsł się ze strachu, chował za naszymi plecami, ale ... oglądał! Nie można było odciągnąć go od telewizora, a próby wyłączenia telewizji kończyły się łkaniem z rozpaczy. Kiedy duchy zaczęły „towarzyszyć mu także we śnie” skończyliśmy na jakiś czas ze Scoobym. Ale co zrobić, gdy dzieci uwielbiają się bać, a obcowanie ze strachami pozwala im oswoić lęki? Opowieści o Drakuli, spanie w namiocie i kąpiele w rwących górskich strumieniach – tyle właśnie zapamiętał nasz mały turysta z wakacji w Rumunii.

I tym jest właśnie Halloween dla dzieci: spotkaniem z demonami, które okazują się wcale nie takie straszne. W ubiegłym roku przejście przez tunel strachu, gdzie w mrocznej atmosferze znienacka wyskakiwały dzieci przebrane za duchy i straszydła, było dla Wojtka nie lada wyzwaniem. W tym roku stwierdził, że wcale się nie bał ... A zabawy było co niemiara: poszukiwanie pająków w obślizgłych substancjach, demoniczne tatuaże czy samodzielne dekorowanie ciastek – to tylko wybrane atrakcje. I co najważniejsze było to prawdziwie rodzinne wydarzenie – rodzice także poprzebierali się za czarownice, Drakulę czy wampiry. I choć w ubiegłym roku miałam obiekcje, czy w naszej kulturze Halloween jest świętem, które powinniśmy obchodzić, w tym roku wszyscy na nie czekaliśmy i wspólnie przygotowywaliśmy szkolne dekoracje. Kiedy za oknem wciąż świeci słońce, a temperatury oscylują wokół 25-30 stopni Celsjusza, aż trudno oswoić się z myślą, że właśnie rozpoczął się listopad ...



PS. Bardzo cenię nostalgię i zadumę, które w naszej kulturze towarzyszą Świętu Zmarłych i za nic nie chciałabym zamienić tego święta na Halloween, ale mieszkając w tak egzotycznym kraju nie wyobrażam sobie tego dnia spędzonego na modlitwie pośród tutejszych grobów ...

Przeczytaj także:
Strachy na Lachy
Egipski stwór
Mały podróżnik w Muzeum Kairskim

niedziela, 1 listopada 2009

Śródmieście kontrastów

Gdy Ismail Pasza przejmował w 1863 roku władzę, Kair był właściwie średniowiecznym miastem, którego układ niewiele się zmienił w ciągu 500 lat. Wykształcony we Francji kedyw postanowił przekształcić stolicę w nowoczesne i modne miasto, mogące się równać z Paryżem. Zamiast jednak uporządkować starą zabudowę, zaczął osuszać podmokłe tereny leżące między Starym Kairem a Nilem i budować całkiem nowe miasto. To, co stworzył, stało się śródmieściem i dumą Kairu.
                                                                                                     "Egipt" - przewodnik Wiedzy i Życia


Niestety piękne XIX- wieczne kamienice są obecnie mocno zaniedbane, ale i tak ich przykryta kurzem uroda stanowi kontrast do toczącego się tutaj życia. Z jednej strony mieszczą się tutaj luksusowe hotele i restauracje, w których nadal panuje mroczna XIX-wieczna atmosfera, a z drugiej wielu ludzi żyje za zaledwie kilka funtów dziennie i nie stać ich nawet na kosheri (ryż, makaron i soczewica z sosem pomidorowym), którego najtańsza wersja kosztuje 3 funty (około 2 złotych).





  
* * *
Przeczytaj także:
Al Alamein, czyli dwa światy
Życie na łodziach
Wyprawa na wyspę