poniedziałek, 21 grudnia 2009

Chleb z kieszonką

Czym smakują podróże? Wonnymi przyprawami, nowymi smakami i kulinarnymi niespodziankami. Półtora roku temu Egipt przywitał nas słodką herbatą ze świeżą mietą, kosheri (ryż, makaron, soczewica z sosem pomidorowym i prażoną cebulą) i molohiją (potrawa z zielonej rośliny podobnej do szpinaku, przygotowywana na rosole i często podawana z kurczakiem). I jak dobry gospodarz ... chlebem. Chlebem z kieszonką, którą można wypełnić po brzegi różnymi specjałami: pastą z bakłażana, czy bobu, czy tak po polsku żółtym serem, czy twarogiem i warzywami.

Chleb rozwożony jest do przydrożnych punktów sprzedaży przez dostawców na rowerach. Przemykają oni uliczkami pośród korków – jedną ręką kierują pojazdem, a drugą podtrzymują ogromną drewnianą tacę z chlebem. Taca zrobiona jest z drobnych listewek i jej konstrukcja nie zmieniła się zupełne w ciągu ostatnich dziesięcioleci, a może i stuleci. Na tacy chleby ułożone są niemal jak piramida i trzymają się dzielnie pomimo skomplikowanych ewolucji wykonywanych przez rowerowych dostawców.






Na koniec chlebowe piramidy są po kawałku demontowane, a chleby lądują w woreczkach gotowych do sprzedaży. Oczywiście pojedynczy chleb kieszonkowy nie jest samotny, ponieważ każdy z woreczków zawiera przynajmniej kilka, a czasami nawet kilkanaście, tak aby wystarczyło dla całej rodziny.



A dziś z przyjemnością zajadamy się polskim chlebem, takim zwyczajnym i codziennym. Chlebem, którego wielu z nas nie docenia na co dzień, ale który smakuje nam znacznie bardziej niż ten egipski.

* * *
Zobacz także:
Nie ma, nie ma wody?
Lunch time
Gdy widzę słodycze

3 komentarze:

Ja pisze...

brakuje mi chleba polskiego. jedyna namiastka tu jest bagietka z carrefoura... reszta,mimo ze wyglada jak cos zblizonego do naszego to jednak w smaku mu nie dorownuje.


molokheya po polsku to juta.

żurawina pisze...

hahaha Roqaya mam takie samo zdanie;)
polski chleb..hmm marzenie!

Unknown pisze...

Dlatego za ironie uwazalem, jak mnie ktoregos razu wyslalas po chleb - "taki jak mi smakuje". A przeciez "normalnego", polskiego w egipskich sklepikach nie ma ;)
Ale wlasnie podrozujac mozna sie przekonac, jak roznie mozna rozumiec te same, proste slowa - jak chleb. Takie, ktore, wydawaloby sie, budza zawsze takie same skojarzenia na calym swiecie...