
I choć nas – przybyszów pamiętających czasy komunistycznej równości może to bardzo dziwić, z czasem zaczyna się coraz dokładniej dostrzegać istotę problemu. Społeczeństwo egipskie istotnie różni się od polskiego. Istnieje tu wyraźny podział klasowy – wąska grupa najbardziej zamożnych może pozwolić sobie niemal na wszystko – przepiękne wille z basenami, samochody (które są tutaj kilkukrotnie droższe niż w Europie), dobra luksusowe i służbę na każde zawołanie. Klasa średnia, podobnie jak najbogatsza, jest niezbyt liczna, natomiast największą część społeczeństwa stanowi biedota – ludzie, którzy żyją na granicy przetrwania. To właśnie oni hodują zwierzęta na dachach bloków, w których mieszkają, zamieszkują Miasto Umarłych (niemal 0,5 mln ludzi w Kairze mieszka między grobami na ogromnym historycznym cmentarzu, który kiedyś znajdował się poza obrębem miasta), często niepiśmienni nie pracują lub pracują za naprawdę "głodowe" stawki i zamieszkują izby bez okien.

Przedzielone ruchliwą ulicą i otoczone wysokim murem Miasto Umarłych ciągnie się wzdłuż dawnych murów miejskich
Problem bezrobocia narasta z każdym rokiem. „Przeciętny Egipcjanin zarabia mniej niż 1000 USD rocznie, a czwarta część społeczeństwa żyje za mniej niż 2 USD dziennie”.* Tak działa system – wynagrodzenie, które otrzymują najbiedniejsi nie wystarcza na normalne funkcjonowanie – dlatego też konieczne jest dorobienie w formie baksheeshu. Przykładowo osoby sprzątające ulice bardzo pilnują swojego rewiru – to tutaj mogą dorobić do pensji, a każdy funt jest na wagę złota ...
* Hugh Miles „Playing cards in Cairo”
* * *
Zobacz także:
Friday market
Egipski outsourcing
1 komentarze:
na prowincji kury na dachu trzymaja nie tylko biedni,ale zwyczajnie ludzie ktorzy przyszli ze wsi do miasta ;) taki zakorzeniony zwyczaj.
zdjecia jak zawsze piekne!
Prześlij komentarz