poniedziałek, 31 maja 2010

Dwa dni temu na drodze Kair - Fajum ...

- Patrz! Tam po lewej! Widziałeś? - pytam niemal podskakując z wrażenia.
- Jeszcze Cię to dziwi? - ze stoickim spokojem odpowiada Chris.

... no tak. Po dwóch latach powinnam już przywyknąć ...


To tylko niewielka część tego, co widzieliśmy w sobotę na drodze Kair-Fajum.
Sposób przewozu dóbr wszelakich to w Egipcie temat-rzeka.


* * *
Przeczytaj także:
Historie przydrożne
Nowy rekord świata
Klakson

piątek, 28 maja 2010

Imię Boga

Mojżesz otrzymał od Boga kamienne tablice z 10-ma przykazaniami, których wierni powinni przestrzagać. Wśród nich 2-gie przykazanie głosi „Nie będziesz brał imienia Pana, Boga swego, na daremnie”. Najpóźniej w I wieku judaizm, nawiązując do tego przykazania, zakazał wymawiania bożego imienia, co spowodowało, że do dziś nie wiadomo jak ono dokładnie brzmi. Znamy tylko spółgłoski JHWH, ale nie wiemy, jakimi samogłoskami były one połączone. Dlatego też najczęściej mówiąc o najwyższym i jedynym Bogu używamy słowa Bóg, jako synonim imienia, które to słowo także nie powinno być wymawiane nadaremnie.

W islamie słowo Allah* oznacza Bóg Jedyny (nie jest to także imię Boga) i wymawiane jest tak często, jak to tylko możliwe. Stąd bardzo powszechne w krajach arabskich: „inshaAllah” – jeżeli taka będzie wola Boga, „bismillah” – w imię Boga, „mashaAllah” – Bóg tak chciał, etc. Słowami „Allah akbar” – „Bóg jest wielki” pięć razy dziennie muezini wzywają do modlitwy. Inskrypcjami z Koranu zawierającymi słowo Allah oznacza się domy, ale i miejsca publiczne, np. gabinety lekarskie, szpitale, sklepy etc. I tak często, jak muzułmanie wymawiają słowo Allah, tak samo chętnie wykorzystują je do ozdabiania różnego typu miejsc, w których przebywają. Zdziwiło mnie jednak, kiedy zobaczyłam arabską inskrypcję słowa Allah wyciętą na krzewach obok meczetu Muhammada Alego w Cytadeli.


Na krzewach w kairskiej Cytadeli wycięto arabską inskrypcję słowa Allah


Słowo Allah na jednym z kairskich okien

Mieszkając w Polsce raczej obojętne mi było, czy w szkołach będą wisiały krzyże, czy nie. Wychowywani jesteśmy w duchu tolerancji i przecież nie musimy nikomu niczego narzucać. Obserwując jednak, z jaką dumą muzułmanie podkreślają swoją przynależność religijną uważam, że my również powinniśmy być dumni z naszej religii i tradycji, podkreślać ją, także korzystając z symbolu krzyża, aby kolejne pokolenia z dumą ją kontynuowały. To nie kwestia tolerancji, lecz dumy z własnej przynależności!

* w krajach arabskojęzycznych, słowem tym posługują się także arabscy chrześcijanie.

* * *
Przeczytaj także:
Chrześcijański weekend w muzułmańskim kraju
Podziemne sanktuarium
Potomkowie faraonów

czwartek, 27 maja 2010

Koniec świata?

Kair, dzisiaj, godzina 6.30 rano.
Za oknem żółto, kurz - niemal nic nie widać, ale nie wieje ...
Czy to khamseen, kurz i piasek z Arabii Saudyjskiej lub Sahary, czy coś zupełnie innego?


Taką żółtą poświatę mieliśmy w domu o świcie





Przez cały dzień słońce ledwie przedzierało się przez grubą warstwę kurzu i piasku

Ps. godz. 11.00 - ufff... wieje ... to tylko khamseen* ;)

* Khamseen - suchy, ciepły i pełen kurzu wiatr, który zazwyczaj wieje z przerwami przez około 50 dni

* * *
Przeczytaj także:
Wiało ...
Piaskowanie na śniadanie
Quiz: Sprawdź, gdzie mieszkasz!

środa, 26 maja 2010

Z notatnika Chrisa: Zielona Książka w praktyce

Libia. Młody wódz rewolucji, Muammar El-Kaddafi na początku swojej kariery politycznej napisał i upublicznił manifest i zarazem program, jaki postanowił wdrożyć w tym kraju. Całość zawiera się w tak zwanej „Zielonej Książce”, która w Trypolisie dostępna jest też w języku polskim. Kaddafi stwierdził, że dotychczasowe systemy polityczne są całkowicie niedemokratyczne, ponieważ nawet sam parlament i jego wybór powodują, że wyborcy tracą wpływ na kreowanie swojego państwa na drugi dzień po wyborach. Trudno się z tym nie zgodzić, ale jak stwierdzono już jakiś czas temu – demokracja (w wydaniu, jakie znamy obecnie w Europie) nie jest ustrojem idealnym, ale jak dotychczas nie wymyślono nic lepszego.

Młody Kaddafi postanowił zadać kłam temu przekonaniu poprzez stworzenie trójstopniowego modelu parlamentu, w którym uczestniczyć może cały naród. Tak więc najpierw debatować miały komitety ludowe, czyli swego rodzaju zgromadzenia lokalne (w każdym mieście, gminie czy dzielnicy), dalej delegaci tych gremiów mieli spotykać się na zgromadzeniach regionalnych, a w końcu przedstawiciele zgromadzeń regionalnych mieli uchwalać prawo na zgromadzeniu centralnym zwanym Powszechnym Kongresem Ludowym.

Co z tego wyszło – no chyba jednak niewiele, ale wodzowi libijskiej rewolucji z pomocą przyszła technika. Obecnie uczestnictwo ludu w sprawowaniu władzy i tworzeniu prawa polega na obowiązkowym oglądaniu posiedzenia zgromadzenia szczebla centralnego. Mądre głowy debatują, wódz wyraża swoje opinie, ocenia wnioski, sugeruje rozwiązania, a cały naród siedzi przed telewizorami, słucha i rozmyśla. W takim dniu siedzenie przed telewizorem jest obowiązkowe. Policja patroluje ulice i nakłania niepokornych, aby czym prędzej udali się do domu i włączyli telewizor nastawiony na kanał parlamentarny. Zamknięte są wszystkie sklepy, zakłady produkcyjne i firmy. Pracują tylko ci, którzy rzeczywiście nie mogą opuścić swego posterunku. Wszyscy mają być świadomi nowych praw i obowiązków – przynajmniej teoretycznie. Po takim oglądaniu obrad, naród jest proszony o wypowiedzenie się, czyli następuje coś w rodzaju referendum i na kolejny rok jest spokój.

Na pierwszy rzut oka takie rozwiązanie jest niemal genialne – w końcu, mimo częściowego przymusu, nikt nie może powiedzieć, że nie uczestniczy w stanowieniu praw, ale z drugiej strony rozmawiając z Libijczykami dowiadujemy się, że obrady parlamentu idą swoim torem, a jak wódz dojdzie do wniosku, że coś jemu lub jego doradcom nie pasuje w obecnych przepisach prawa to zmiana zasad następuje z dnia na dzień za pomocą dekretu, a zmianie może ulec każdy przepis.

Takie są uroki ludowej demokracji …

* * *
Przeczytaj także:
Zielono mi ...
Samochody i rydwany
Suchy kraj

poniedziałek, 24 maja 2010

Modną być, ach modną być!

Nie wiem, jak w Polsce, ale wygląda na to, że w Egipcie w tym sezonie modne będzie połączenie mocnych kolorów: czerni, bieli i czerwieni.



Tak naprawdę jednak wychodząc na ulicę kompletnie nie wiemy, co się teraz nosi, ponieważ:

a. młode egipskie kobiety wyglądają jak kolorowe motyle we wszystkich kolorach tęczy;

b. kobiety w czarnych abajach (sukniach zakrywających ciało) wyglądają tak samo niezależnie od trendów w modzie;

c. zagraniczne kobiety ze względu na upały noszą najczęściej spodnie-rybaczki i przewiewne bluzki. I tak naprawdę żyjemy tutaj poza czasem – nie ma znaczenia, czy ubierzemy modną bluzkę, czy bluzkę sprzed kilku sezonów, bo nikt tutaj nie wie, co jest trendy w Europie. Szkoda tylko, że jak wyjdę w takim stroju na ulicę w Warszawie, to wyraźnie czuję, że odstaję od otoczenia. Nie pozostaje mi wówczas nic innego, jak ekspresowe zakupy w moich ulubionych sklepach ;)

PS. Swoją drogą ciekawi mnie, jakie kolory są w tym sezonie modne w Polsce.

* * *
Przeczytaj także:
Modny strój na upalne lato
Do wyboru, do koloru
Prawda o galabiji

środa, 19 maja 2010

Egyptian English

Poruszając się po Egipcie wielokrotnie doświadczaliśmy sytuacji, w których zrozumienie naszego rozmówcy (mówiącego po angielsku) wymagało nie lada zdolności detektywistyczno - dedukcyjnych. Ostatnio nasz dobry znajomy Egipcjanin przeszedł samego siebie mówiąc:

- This gay is very interesting man.
(tłumaczenie dosłownie: Ten gej jest bardzo interesującym mężczyzną.)

Konia z rzędem temu, kto domyśliłby się, co autor tych słów miał rzeczywiście na myśli.
A na myśli miał:
- Ten człowiek jest świetnym fachowcem. (mówił o mechaniku samochodowym)

* * *
Przeczytaj także:
Underground people
Angielski? Proszę bardzo!
Egipska Wieża Babel

poniedziałek, 17 maja 2010

Nie mamy Pańskiego płaszcza i co nam Pan zrobi!



Odnoszę wrażenie, że w Egipcie Stanisław Bareja mógłby stworzyć jeszcze więcej wspaniałych scenariuszy, niż zrobił w Polsce. Poziom głupoty, jaki obserwujemy tu niemal codziennie, mógłby być dla niego niekończącą się inspiracją.

Scena pierwsza:
Jedziemy samochodem i nagle ktoś wjeżdża w tył naszego pojazdu. W Europie kierowcy obu pojazdów wychodzą, sprawdzają rozmiar szkód, po czym spisują stosowny protokół, każdy odjeżdża w swoją stronę i naprawia szkodę dzięki ubezpieczeniu OC sprawcy. W Egipcie sprawa ma się zupełnie inaczej. Kierowcy wysiadają. W większości przypadków ten, który spowodował szkodę jest biedny, jak mysz kościelna - nie ma ubezpieczenia, a w kieszeni co najwyżej 20 egipskich funtów. Rozmowa bywa wówczas emocjonalna i kończy się stwierdzeniem: „… nie mam ubezpieczenia, ani pieniędzy, ... i co mi Pan zrobi?”

Scena druga:
Kierowca ciężarówki na autostradzie zaczyna zjeżdżać na nasz pas. Jak tak dalej pójdzie - stłuczka gwarantowana. Klaksonem dajmy mu do zrozumienia, że ma wrócić na swoje miejsce. Zdziwiony pokazuje: „Nie widzisz, że nie mam bocznego lusterka?”


A propos, dopiero teraz zauważyłam, że taksówka na zdjęciu także nie ma bocznych lusterek ;)

Scena trzecia:
Ogrodnik podlewa trawę, wygrabia liście i robi to w taki sposób, iż wyrywa trawę grabiami lub wypłukuje wodą. Podbiega właściciel trawnika, lamentuje, krzyczy i gestykuluje, ponieważ trawnik przypomina już bardziej klepisko. Odpowiedź ogrodnika jest zawsze taka sama: „Sorry, Mister”, po czym jak gdyby nigdy nic powraca do przerwanego zajęcia.

Scena czwarta:
Ten sam ogrodnik z własnej inicjatywy postanawia „przepłukać” umyty kilka godzin wcześniej samochód swojego pracodawcy (nie jest to jego zadanie, ponieważ samochód codziennie myje bawaab). Leje więc wodą z węża po samochodzie. Gdy kairski kurz wraz z wodą dostatecznie rozmaże się po karoserii i szybach, powodując całkowity brak widoczności z wnętrza pojazdu, ogrodnik wsiada na swój rower i spokojnie odjeżdża z „miejsca zbrodni”.

Scena piąta – wielki finał:
Sprzątaczka myje łazienkę. Co robi? Bierze słuchawkę prysznicową, odkręca wodę na maksa i ... zalewa ściany i podłogę nie zważając nawet na kontakty elektryczne. Podobnie w przedpokoju – zalewa podłogę wodą na wysokość kilku centymetrów, po czym wygarnia wodę do ogrodu. Ciśnie się wówczas na usta pytanie: „A gdzie Ty kobieto masz rozum?” i tu aż prosi się o cytat z filmu MIŚ: „No skąd wezne jak nie mam …”

* * *
Przeczytaj także:
Qiuz: Sprawdź, gdzie mieszkasz!
Egipskie myślenie
Historie przydrożne

niedziela, 16 maja 2010

Ulubione zabawy Egipcjan

Młodzi Egipcjanie uwielbiają internet, a facebooka w szczególności. Jest to najlepsze miejsce do zawierania znajomości i poznawania ludzi z całego świata, a może i kolejnych miłości? Z racji mojego zainteresowania Egiptem zapisałam się na Facebooku do kilku group, w których dominują Egipcjanie. I zaczęło się. Zostałam zasypana mailami: „Mam na imię ..., studiuję na ..., szukam przyjaciół, może się poznamy ..., etc.” Cóż w tym złego, pomyślicie. Niby nic – młodzi ludzie, otwarci, ciekawi świata ... Czy rzeczywiście?

Może na pierwszy rzut oka wygląda to niewinnie, ale co zrobilibyście w sytuacji, gdy w środku nocy dzwoni telefon: „Hallo, how are you? What’s your name?”. Spragnieni wrażeń dzwonią losowo. Wybierają przypadkowy numer, a nuż się uda poznać kogoś fajnego? Dzwonią kobiety i mężczyźni. A jak już zaczną, to nie mogą przestać. Dzwonią o różnych porach dnia i nocy, nie zważając, że nie masz ochoty z nimi rozmawiać, nie wspominając że może chciałabyś się wyspać. Jak się rozłączysz, to zadzwonią znowu. Czy nadal jest to miłe i niewinne?

Ps. W wielu krajach arabskich internet jest miejscem, w którym szuka się kontaków z płcią przeciwną, które w realnym świecie są bardzo utrudnione ze względu na panujące zasady. Podobnie traktowany jest telefon.

Ps2. Jeszcze trochę i zacznę pisać antybloga o Egipcie ...

* * *
Przeczytaj także:
Na haj łeju, czyli nasze szoki codzienne
Blondynka w Egipcie
Szok kulturowy

czwartek, 13 maja 2010

Rzecz o prasowaniu

Patrząc z perspektywy Egiptu stwierdzam, że polskie kobiety to Zosie-Samosie. Zazwyczaj same gotują, sprzątają, piorą, prasują, ... Jak one to wszystko robią ;)

W Polsce wyjście do restauracji następuje raczej „od święta”, a do pracy najczęściej zabiera się kanapkę. Egipcjanie wręcz przeciwnie – niezależnie od stopnia biedy zazwyczaj jedzą „na mieście” – kupują w przydrożnym barze za 1-2 funty kanapkę z tamiją, fulem lub innego rodzaju lokalnym specjałem (więcej tutaj i tutaj). Jeżeli tylko mogą sobie na to pozwolić mają kierowcę, panią do sprzątania i gotowania, oraz do prasowania.

W naszym przypadku pani do prasowania okazała się kompletną porażką. Wszystko prasowała na kant. Gdyby chociaż kant znajdował się we właściwym miejscu, ale kant był tam, gdzie Pani akurat wyszło. Postanowiałam więc ją nauczyć, jak prasować bez kantów. A więc ... układamy spodnie, prasujemy tylko przez środek, przekładamy, składamy w innym miejscu i znowu prasujemy tylko przez środek ... No i pani wyprasowała. Muszę przyznać, że bardzo się starała, bo ... na spodniach zamiast dwóch standardowych kantów (mniej więcej z przodu i z tyłu) miałam ich sześć!

No tak. Zapewne popełniłam błąd, ponieważ jak się okazuje umiejętność prasowania wśród egipskich kobiet wcale nie jest taka powszechna. Co ciekawe zawodowo prasują mężczyźni, a wszelkiego typu pralni zwykłych i chemicznych oraz prasowaczy, jest wręcz zatrzęsienie. Wciąż nurtuje mnie jednak pytanie, czy najbiedniejsi też z nich korzystają, bo pani, która nam prasowała była naprawdę biedna i aż dziw bierze, że prasować nie umiała.

Wracając do tematu prasowania: sprawa jest prosta! Wkładamy wysuszone ubrania do worka, dzwonimy na wskazany numer, zazwyczaj w ciągu godziny podjeżdża dostawczy ... rower (więcej), oddajemy pranie i ... jeszcze tego samego dnia dostajemy wyprasowane ubrania rozwieszone na wieszakach lub poskładane. A to wszystko za napradę niewielkie pieniądze. Życie jest piękne!!!

... mam tylko nadzieję, że nasz prasowacz nie korzysta z dawnych (sprawdzonych na dworach kalifów i możnowładców, i nadal spotykanych w wybranych warsztatach w Kairze) metod prasowania ;))
Zobaczcie sami:



* * *
Przeczytaj także:
Egipski Outsorcing
Dostawcze ... rowery
Z dostawą do domu - kontynuacja

poniedziałek, 10 maja 2010

Poranny przegląd prasy

Egipska rzeczywistość oglądana z naszej perspektywy wydaje sią na tyle barwna i egzotyczna, że daje możliwość opisywania ciekawych przypadków przez długie lata. Okazuje się jednak, że są tacy, którzy potrafią dodać do niej jeszcze garść sarkazmu, aby wyczulić nas na rzeczywiste problemy tego kraju. W ten sposób wywołując uśmiech i zdziwienie, obnażają codzienne bolączki.

El Koshary - bo taki tytuł nosi ta codzienna-niecodzienna gazeta, to popularne egipskie danie, które składa się z z mieszanki ryżu, makaronu, soczewicy, ciecierzycy i prażonej cebuli polanej sosem pomidorowym.

Przeczytaj koniecznie:
El Koshary Today
Kierowca minibusa wysłany na rehabilitację za niespowodowanie wypadku przez rok

Miłej lektury przy porannej kawie :)
I udanego tygodnia!



* * *
Przeczytaj także:
Gazeta codzienna
Co kryje nazwa?
Hugh Miles "Playing cards in Cairo"

sobota, 8 maja 2010

Maj - miesiąc zakochanych

Jeśli nie chcesz mojej zguby, taki prezent daj mi luby!



* * *
Zobacz także:
Co dziś będzie na obiad?
Pij Coca-Colę!
Zawsze Coca-Cola

piątek, 7 maja 2010

Dla spragnionych

Kair to niewątpliwie miasto 1000 minaretów (więcej), ale także kraina fontann (obecnie pozostało ich około 90, spośród 308 obecnych pod koniec XVIII wieku). Nie oczekujcie jednak fontann w stylu di Trevi w Rzymie, czy choćby fontanny z syrenką na Starym Mieście w Warszawie. Są to duże, ciekawe, dwupiętrowe budynki z ogromnymi oknami wypełnionymi misternie wykonanymi kratami i wodą dawniej wylewającą się z miejsca, gdzie normalnie powinien być parapet. Przy kratach umieszczane były miedziane czarki, które pozwalały za darmo zaspokoić pragnienie wszystkich przechodniów.



... ale nie tylko pragnienie w rozumieniu dosłownym. Podczas, gdy znajdujące się na parterze sabile (fontanny, czy w naszym rozumieniu ujęcia wody) zapewniały biednym mieszkańcom wodę, zazwyczaj na piętrze, na małym tarasie urządzano kuttaby – szkoły koraniczne dla młodych, biednych chłopców.

W ten sposób możni i dostojnicy stawiali sobie za życia „pomniki”, wypełniając także słowa Proroka Mohometa: dając wodę spragnionym i oświecenie duchowe dla nieświadomych. Jednocześnie zaskarbiali sobie przychylność zarówno pospólstwa, jak i Boga.

Sabil-kuttab Abd al-Rahman Katkhuda









Woda do znajdujących się w centrum Kairu sabili dostarczana była w zbiornikach wykonanych z krowiej lub koziej skóry, przenoszonych przez osły i wielbłądy. Przechowywana była w ogromnych cysternach – zbiornikach znajdujących się pod sabilami. W czasie renowacji sabil-kuttab Tusuna Pashy odkryto zbiorniki o pojemności 455 tysięcy litrów wody, które pozwalały na wydawanie 4 tysięcy kubków wody dziennie. A była to przecież jedna z wielu fontann w tej okolicy ...

Znajdujące się obecnie na ulicach Kairu różnego typu zbiorniki z wodą (więcej), wydają się być kontunuacją zapoczątkowanego przez sułtanów Mameluckich zwyczaju.

* * *
Zainteresowanym architekturą islamskiego Kairu polacam książkę "Islamic Monuments in Cairo. The Practical Guide" autorstwa Caroline Williams.

* * *
Przeczytaj także:
Kair - miasto tysiąca minaretów
Wieczorem ...
Al-Alamain, czyli dwa światy

środa, 5 maja 2010

Nie ma, nie ma wody?

W dawnych czasach trasy karawan prowadziły od oazy do oazy. Obecnie ludność z wiosek oraz oaz, z całego Egiptu, tłumnie przybywa do stolicy w nadziei na lepsze życie. Dzięki temu Kair liczy już, według różnego rodzaju szacunków, od 17 do 20 milionów mieszkańców, których trzeba wykarmić, lub co może ważniejsze w gorącym klimacie, napoić.

Dostęp do wody zdatnej do picia jest w Kairze jest powszechny. Nie oznacza to bynajmniej, że każdy mieszkaniec Kairu ma doprowadzoną do domu bieżącą wodę. Nie mam także na myśli konieczności zakupu wody butelkowanej (z dodatkową osłoną na zakrętce, aby było wiadomo, że ktoś nie napełnił butelki domowym sposobem!), jak robią to obcokrajowcy. Na taką wodę większości Egipcjan po prostu nie stać. Ale za to na każdym rogu stoją różnego typu dystrybutory z wodą. W zależności od okolicy są to specjalne „budki” z kranami lub duże zbiorniki z wodą, z kubkiem na sznurku lub łańcuchu. Przy takich dystrybutorach zatrzymują się spragnieni „wędrowcy” i po kolei, nierzadko z jednego kubka, gaszą pragnienie.



Powszechne są także gliniane dzbany stojące na ulicy, czy w meczetach, które dobrze trzymają chłód. Tak więc niezależnie od panującej na dworze spiekoty śmierć z pragnienia w Egipcie raczej nam nie grozi.



* * *
Przeczytaj także:
Uff ... Gorąco!!!
Czas na piknik!
Nie ma, nie ma wody na pustyni?

poniedziałek, 3 maja 2010

Uliczne jedzenie

... i problemy codziennego życia w Kairze:






* * *
Przeczytaj także:
Lunch time
Chleb z kieszonką
Gdy widzę słodycze ...

sobota, 1 maja 2010

Złoty rydwan

„(...) Aziza, córa Aleksandrii, wkroczyła w więzienne życie, nie osiągnąwszy jeszcze czterdziestki, z wyrokiem dożywocia za zabójstwo ojczyma. Sędziowie prowadzący proces nie mogli ustalić, jakie motywy popchnęły ją do tego czynu. Kobieta powtarzała tylko z uporem jedno zdanie, które w jej mniemaniu miało usprawiedliwić morderstwo dokonane na człowieku śpiącym nocą we własnym łóżku i wbicie mu w pierś ostrego kuchennego noża. Zaklinała się, że to nie jego zabiła, lecz inną osobę, którą odkryła tamtej nocy zagrzebaną w jego pościeli. Nic więcej nie chciała dodać, chociaż na różne sposoby strali się ją nakłonić do mówienia i wydobyć z niej dodatkowe zeznania, aby móc wydać wyrok, który nie byłby ani krzywdzący, ani niesprawiedliwy. Ona jednak opisywała szczegółowo tylko chwilę zagłębienia noża w okrutnym sercu człowieka, który – tego nigdy nikomu nie zdradziła – wyrwał jej z piersi jej własne serce i przełamał na pół, niszcząc ich piękne wspólne wspomnienia.”
Salwa Bakr "Złoty rydwan"

Czy poznamy tajemnicę skrywaną przez Azizę? Jakie tajemnice skrywają jej koleżanki z więziennych cel?

„Złoty rydwan” to więcej niż opowiedziana przez Azizę historia egipskich kobiet, które z różnych przyczyn spotkały się w jakże nieprzyjaznym miejscu, jakim jest więzienie. To przede wszystkim opowieść o realiach życia kobiet z biednych warst społecznych w Egipcie. O aspiracjach i marzeniach, które ze względu na ich pochodzenie lub pozycję społeczną nie mogą zostać spełnione. O trudnej walce z codziennymi problemami, które popychają je do popełnienia rozmaitych przestępstw – morderstw, kradzieży, handlu narkotykami lub ... do ukrywania morderstw popełnionych przez innych. Aziza ma dla nich nagrodę – miejsce w złotym rydwanie, który poniesienie je do nieba, gdzie spełnią się ich wszystkie marzenia.

Opowieść o złotym rydwanie i ocena przez Azizę uczynków innych kobiet jest pretekstem do otwarcia przed nami drzwi egipskich domów. To jak przejście do zupełnie innego świata pełnego niespełnionych marzeń o lepszym życiu.

Gorąco polecamy! Szczególnie tym wszystkim, którzy w najbliższym czasie wybierają się do Egiptu.

Pozdrawiamy Izę Szybilską i dziękujemy za piękne przetłumaczenie książki :)

Książka "Złoty rydwan" autorstwa Salwy Bakr wydana została przez Smak Słowa.

Od niedawna jest już także dostępna polska edycja książki Alaa Al Aswany "Chicago". O "Chicago" pisałam tutaj

* * *
Zainteresowanych literackimi opowieściami o życiu w Egipcie zapraszam do sekcji "Warto przeczytać".