
Sezon na mango rozpoczął się już jakiś czasu temu. Od kilku dni owoce mango spadają z naszego drzewa w ogrodzie. I choć mango, które wydawało nam się odpowiednikiem polskiego jabłka ze względu na wielość odmian, powszechną obecność i długi (kilkumiesięczny) sezon, okazuje się być dla Egipcjan towarem luksusowym. Pani do sprzątania, jak tylko wypatrzy mango w naszym ogrodzie, to od razu oczy zaczynają się jej świecić, a jej poprzedniczka wzdychała do owoców, które leżały w ogrodzie naszego sąsiada. Warto też dodać, że czasami zdarza się, że wynajmujący dom chcąc zapewnić wyżywienie swojemu ogrodnikowi zapisuje w umowie, że wynajmujący oczywiście ma prawo do korzystania z ogrodu, ale ... owoce mango należą się ogrodnikom.
Dlatego dziwią nas ceny mango – w końcu jest to owoc hodowany w Egipcie. Kilogram kosztuje średnio około 20 funtów (12 złotych), ale są odmiany, za które trzeba zapłacić 30, 40, a nawet 50 funtów (26 złotych), co przy średnich zarobkach w sektorze publicznym na poziomie 392 funtów (około 220 złotych) miesięcznie* i trochę wyższych w sektorze prywatnym, stanowi nie lada wydatek. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak dzielić się naszymi mango z ogrodnikiem, panią do sprzątania, kierowcą, bawaabem ... Jak widać lista chętnych jest długa.
* na podstawie Business Today Egypt, maj 2010
* * *
Przeczytaj także:
Mój jest ten kawałek podłogi!
Zdążyć przed Ramadanem