wtorek, 21 września 2010

Egipska codzienność cz.2: Jak zdewastować ogród

Większość gatunków palm ma to do siebie, że dla ich własnej urody należy je przycinać raz do roku. Sprawa jest prosta gdy palma jest jeszcze mała, ale palmy w pewnym wieku wymagają już specjalistycznego strzyżenia dokonywanego przez palmoobcinacza. Taki palmoobcinacz obwiązuje siebie i palmę odpowiednio grubym pasem, po czym metr po metrze wspina się na jej wierzchołek. Starsi czytelnicy mogą jeszcze pamiętać panów z polskiej energetyki lub telekomunikacji, którzy wiele lat temu w podobny sposób wspinali się na drewniane słupy celem instalacji lub naprawy kabli.



Ogrodnik „opiekujący” się naszym kawałkiem zieleni z palmami po wielu tygodniach przypominania, w końcu zaprosił pewnego paloobcinacza do naszego ogrodu. Obaj panowie byli szczęśliwi, że mogą wykonać kawał dobrej roboty, a palmoobcinacz po pieszczotliwym przywitaniu z naszym ogrodnikiem (obowiązkowo trzeba wykonać tzw. „misia” i obcałować się po policzkach) przystąpił do dzieła. Wlazł na górę i rozpoczął … dzieło zniszczenia. Żadnemu ze wspomnianych panów nie przyszło do głowy, aby odstawić doniczki z kwiatami stojące pod palmami. Nie przyszło im też do głowy, aby zrzucać obcięte liście tak aby nie łamać gałęzi sąsiednich drzew oraz rosnących pod nimi krzewów. Żadna taka myśl nie zanieczyściła czystych (a może pustych) umysłów bohaterów naszej opowieści. Ciężkie palmowe liście jeden po drugim spadały z łoskotem na ziemię, rosnące poniżej rośliny wyły z bólu. Słychać było trzaski łamanych gałęzi sąsiedniego jaśminu, który wręcz krwawił swoimi białymi sokami. Wszystko to na próżno, bo robota szła z gazem i nikt nie przejmował się jakimiś drobiazgami.

My przybyliśmy na ów „plac ogrodniczych zabaw” na sam koniec przedstawienia i mogliśmy tylko podziwiać krajobraz po bitwie. Chciało się nam płakać, a nasz ogrodnik po tradycyjnym „Sorry Madam”, które należałoby raczej przetłumaczyć „no cóż, stało się”, ze stoickim spokojem powiedział, że przecież to wszystko kiedyś odrośnie. Kiedy nasze głosy w czasie rozmowy z nim przekroczyły standardowy poziom decybeli, powiedział że w ramach zadośćuczynienia może skosić trawę. Na to jednak mu już nie pozwoliliśmy, bo kto da nam słowo, że po jego koszeniu trawnik nadal będzie zielony …

* * *
Przeczytaj także:
Egipska codzienność cz.1: Meble na granicy
Palmowe liście

4 komentarze:

joanna pisze...

Aniu, jak mi przykro... I szkoda Twojej pracy przy kwiatach, krzewach...
Ja też należę do osób, które uważają, że rośliny czują.

Dawno nie pozostawiałam komentarzy, ale cały czas śledzę Twój blog z ogroną przyjemnością :)
A po cichutku powiem Ci, że za 3 dni będziemy już ... płynąć Nilem :)) Powróciłam do Twoich zapisków i zdjęć z tamtego miejsca i tym bardziej czekam niecierpliwie na swoje wrażenia.

Pozdrawiam serdecznie :)
PS. Ogromnie chciałabym zobaczyć Chopina pod piramidami :)

Anonimowy pisze...

no niestety ,do tego to chyba trzbaby bylo kobiete zaprosic ;),Wlasnie przyszla mi namysl jak bylismy w egipcie w jakims ogrodzie botanicznym,ktory go wcale nie przypominaj i jak panowie bemyslnie lamali galezie hibiskusa twoerdzac ze to przeciez odrosni

AlfMaLaak pisze...

ich trzeba pilnowac, bo w głowie to oni różne rzeczy mają, ale nie szare komórki :/ a mysleniem się nie zhańbią, przeciez sa doskonali...

Agata pisze...

...Czytając Twój wpis, przypomniała mi się pewna zasłyszana historia opowiadana później w formie anegdoty, pozwolę sobie ją przytoczyć. Zdarzenie miało miejsce w jednym z egipskich hoteli goszczących zagranicznych turystów. Młody Egipcjanin sprzątał hol. Powycierał jedną część podłogi i zabrał się za wycieranie drugiej. W tym czasie przez hol, niosąc colę, przechodziła jedna z turystek. Na nieszczęście owa szklanka z colą wysmyknęła jej się z rąk i upadła na podłogę, gwoli ścisłości - na buta, zatem szklanka się nie stłukła, jednak cała cola się rozlała po podłodze. Sprzątający Egipcjanin jakby tego nie zauważył... Ba, nawet nie zaszczycił zabrudzonego miejsca spojrzeniem. Gdy zwrócono mu uwagę, dlaczego nie posprząta tego miejsca, z autentycznym zdziwieniem opowiedział "Ale po co?? Przecież tam już było sprzątane". Za nic nie dało mu się przetłumaczyć, że powinien posprzątać raz jeszcze. ;)