czwartek, 22 grudnia 2011

Prezentowe pogotowie



Święta tuż, tuż. Pierniki upieczone, zakupy zrobione ...
Pozostały jeszcze ostatnie przygotowania. Osobom, które w przedświątecznym galimatiasie wciąż szukają prezentów dla najbliższych chciałam podsunąć kilka książkowych pozycji "prosto z Egiptu", aby podczas zimowych wieczorów, siedząc w wygodnym fotelu obdarowani mogli myślami przenieść się w cieplejsze klimaty:

Khaled Al Khamisi "Taxi" - barwne opowieści kairskich taksówkarzy.

Nadżib Mahfuz "Opowieści starego Kairu" - saga rodziny egipskiego kupca przenosząca nas w urokliwe uliczki islamskiego Kairu.

Leila Aboulela "Arabska pieśń" - przepiękna, przesiąknięta sudańskim słońcem historia wpływowej rodziny i dwóch żon żyjących w dwóch odrębnych światach.

Barbara Wood "Ulica Rajskich Dziewic" - pełna tajemnic saga rodzinna osadzona w historii współczesnego Egiptu.

Osobom, które wybierają się w najbliższym czasie do Kairu chciałam polecić lokalne prezenty, nie tylko na Boże Narodzenie:
Prezentów czar cz.1
Prezentów czar cz.2

* * *
Zobacz także:
Warto przeczytać, czyli egipskie lektury obowiązkowe

sobota, 3 grudnia 2011

Z notatnika Chrisa: Jedna z najmniejszych piramid

Niewiele pozostało już egipskich piramid, na których nie postawiliśmy jeszcze naszych stóp. Starożytni przodkowie obecnych Egipcjan wybudowali nieco ponad sto takich budowli, z czego niemal wszystkie były grobowcami królów, królowych i możnych tamtego świata. O piramidzie, do której udało się nam dotrzeć w ostatnich tygodniach niewiele wiadomo. Kiedyś przemknęła jedynie informacja o tym, iż była to tak zwana „piramida kultowa”, czyli że nie była grobowcem.



Jest to niewielka budowla położona na obrzeżach oazy Fajum i trzeba przyznać że łatwiej można tę piramidę odszukać w Google Earth niż w terenie (29°22'57.48"N, 31°3'13.30"E). Po zjechaniu z autostrady wiodącej do Asjut rozpoczęliśmy rajd po lokalnych egipskich dróżkach, na których asfalt bywa czasami, kurz niesie się gęsto, a lokalni ludzie spoglądają na turystów z bardzo szczególnym wyrazem twarzy, w stylu „chyba się wam coś … pozajączkowało, że tu przyjechaliście”.

W końcu GPS powiedział, że to gdzieś tu. Skierowaliśmy się w stronę okolicznych pagórków i …
… i zauważyliśmy jak w naszą stronę biegnie grupa męskich osobników w wieku od kilkunastu do trzydziestu lat. Posypała się standarowa seria pytań – skąd jesteśmy, co tu robimy, itd. Na nasze pytanie, jak dojść do piramidy, odpowiedzieli, aby lepiej tam nie chodzić, bo ktoś może nas zastrzelić. Jakoś nie brzmiało to przekonująco, więc postanowiliśmy jednak odszukać cel naszej wyprawy. W końcu po przedarciu się przez kilka pagórków i piaszczystych dolin, naszym oczom ukazała się „Piramida w Sila”. Jest to nieduża budowla o podstawie 20x20 metrów, która z biegiem lat straciła wiele ze swoich elementów, ale z uwagi na to, że wzniesiono ją na pagórku, musiała kiedyś być widoczna z całej okolicy.


Widok z Piramidy Sila na Oazę Fajum

Obeszliśmy ją dookoła, obfotografowaliśmy, i w tym momencie zobaczyliśmy jak ci sami lokalni Egipcjanie, tym razem w sile około dziesięciu ludzi zbliżają się w naszym kierunku. Cel kolejnego spotkania z nami był prosty, podobnie jak przekaz wypowiadany przez kilku z nich: „Mister, money!”, co brzmiało raczej jak „Dawaj kasę!”, niż jak standardowe egipskie proszenie o datek. Żarty się skończyły. Udało się utrzymać ich w stanie zawieszenia aż do momentu dojścia do samochodów, ale ich żądania przybierały na sile z każdą chwilą, przez co kamienie trzymane w naszych rękach były na wszelki wypadek gotowe. W końcu dostali zwyczajowy „bakszisz”, ale ich natarczywość nie ustawała, przywódca grupy wciąż głośno powtarzał, że chce znacznie więcej, aż …

… aż w końcu słowem-kluczem okazało się egipskie „do widzenia” czyli „ma-assalama”, które wypowiedziane niezwykle stanowczym tonem chyba zbiło go z tropu, po czym pozdrowił nas takim samym zdaniem, kończąc całą tą „miłą” wymianę argumentów. I chyba już na zawsze piramida w Sila będzie się nam kojarzyć bardziej ze słowem „bakszisz”, niż ze starożytnością.

* * *
Przeczytaj także:
Piramidy w lodówce
Błotna piramida
Wszystkie posty związane z piramidami

poniedziałek, 28 listopada 2011

Wybory



Mamy za sobą pierwszy dzień wyborów parlamentarnych w Egipcie. Jutro ciąg dalszy. Mamy nadzieję, że nie dosłownie, bo nasza dzielnica została tak zakorkowana, jak jeszcze nigdy. Samochody stały, stały i stały bez nadziei na wydostanie się z korka. Szybciej było pójść pieszo niż dojechać taksówką. Dosłownie. A wszystko dlatego, że wybory są obowiązkowe – kto nie stawi się przy urnie będzie musiał zapłacić karę i to niemałą. Niestety, pomimo kilku miesięcy przygotowań są lokale, w których wybory nie przebiegają zbyt sprawnie. Rano okazało się, że karty nie dojechały na czas, a gdy dojechały należało je jeszcze podstemplować. W związku z tymi opóźnieniami, wydłużono czas otwarcia lokali wyborczych, ale wieczorem w niektórych karty znów się skończyły, więc pomimo spędzenia w kolejce kilku godzin nie wszyscy mogli oddać głosy. Jutro znów mają szansę, ale podobnie jak dzisiaj wielu Egipcjan czeka perspektywa odstania kilku godzin w kolejce.


A tak wyglądało dzisiejsze logo Google

Nastroje Egipcjan są mieszane – dla części z nich możliwość głosowania po upadku reżimu Mubaraka jest przeżyciem i powodem do dumy. Jednak wielu z nich czuje się przytłoczonych mnogością partii i kandydatów, których zupełnie nie znają, co w połączeniu z obowiązkiem stawienia się na wyborach, powoduje u nich frustrację. Bractwo Muzułmańskie, które jest najlepiej zorganizowaną i przygotowaną do wyborów partią, stara się "życzliwie" pomagać obywatelom, np. pomagając wysiadającym na stacjach metra w odnalezieniu właściwego lokalu wyborczego. Cisza wyborcza obowiązuje tylko w mediach, tak więc agitowanie pod lokalami wyborczymi jest dozwolone.

Przy poprzednich wyborach zastanawiałam się dlaczego wychodzący z lokali Egipcjanie mieli jeden palec u ręki zabarwiony na czerwono, który z dumą prezentowali jako dowód uczestnictwa w wyborach. Myślałam, że powodem było uniemożliwienie im wielokrotnego głosowania. Przyczyna jest bardziej prozaiczna – część egipskiego społeczeństwa nie potrafi pisać i czytać, dlatego odcisk palca stanowi odpowiednik podpisu (odcisk palca składany jest także przy zawieraniu małżeństwa). Dodatkowo, aby ułatwić niepiśmiennym głosowanie, partie oraz poszczególni kandydaci, mają swój emblemat, np. wagę, autobus, rakietkę do tenisa, widelec, czy nawet czołg i strzelbę, który pojawia się na plakatach wyborczych, w reklamach, a następnie na kartach do głosowania.

Już niedługo dowiemy się, czego możemy spodziewać się po Nowym Egipcie.

Polecam zdjęcia z wyborów w Egipcie na The Big Picture

sobota, 26 listopada 2011

Krajobraz przed bitwą

Wybory za 2 dni, a przedwyborczy Kair wygląda tak:











* * *
Przeczytaj także:
Ana Masrija
Nowy Egipt, czyli krajobraz po Rewolucji
Dziecko Rewolucji

środa, 23 listopada 2011

Dzień jak co dzień?

Protesty na Placu Tahrir trwają i niestety przybierają dramatyczną formę - często dochodzi do starć z policją czy armią. Do polowych szpitali, które znajdują się na obrzeżach Placu, najczęściej trafiają ofiary gazu łzawiącego oraz ranni. Nikt nie wie, jak długo to potrwa. Protesty rozpoczęły się na tydzień przed planowanymi wolnymi wyborami do parlamentu, choć armia trzyma władzę od czasu Rewolucji. Protestujący są zdesperowani i nie chcą ustąpić dopóki armia nie odda władzy cywilom.

Poza Placem życie toczy się normalnym torem – większość społeczeństwa chodzi do pracy, robi zakupy, dzieci chodzą do szkoły. I gdyby nie wiadomości z Placu, które emitowane są w lokalnych radiostacjach co pół godziny możnaby było pomyśleć, że jest to dzień jak co dzień, tym bardziej że we wszystkich lokalnych radiostacjach emitowane są "romantyczne" piosenki o pięknym Egipcie, takie jak:


Dalida "Piękny mój kraj" (Helwa ya Baladi)

Osobom zainteresowanym bieżącymi informacjami z Egiptu polecamy:
Rewolucja w krajach arabskich na Interia.pl
Al Masry Al Youm
Al-Ahram Weekly
Wybory w Egipcie 2011

* * *
Przeczytaj także:
Quo vadis Egipt?
Demokracja w Egipcie
Yalla habibi, czyli o muzyce w Egipcie

piątek, 18 listopada 2011

Telefoniczne gadżety

Egipcjanie uwielbiają gadżety, a telefony komórkowe dają szczególne pole do popisu. Większość z nich ma telefony pre-paid w dwóch sieciach, bo przecież raz jeden a później drugi operator ma promocje, z których trzeba skorzystać. Ale jak poprosisz, aby oddzwonili do Ciebie, to okazuje się, że nie mogą bo akurat wyczerpali limit na karcie albo rozładował im się telefon.

Dzwonki do telefonu także pozwalają na kreatywność. Jak dzwonimy do prasowacza to graniu na czekanie rozlega się na cały regulator "Alhamdullilah ...". Ale najbardziej zaskoczyło mnie, kiedy jadąc samochodem usłyszałam męski głos "I'm sorry boss you have text message" ("Przepraszam szefie, ale masz wiadomość tekstową"), który dochodził z telefonu naszego zastępczego kierowcy.

* * *
Zobacz także:
Ratunku, nie mogę oddzwonić!
Egipski Outsourcing
Quiz: Sprawdź, gdzie mieszkasz!

środa, 16 listopada 2011

Z notatnika Chrisa: Zakamarki pustynne wokół Wadi Hitan

Długi egipski weekend (w związku z Eid el Adha) pozwolił na kolejną wyprawę na pustynię. Jako teren naszej eksploracji wybraliśmy obszar na południe od słynnej Doliny Wielorybów (więcej). Jest to miejsce, w którym nie brak pustyni kamienistej, jak i piaszczystej, więc nasze Jeepy zostały dość szybko przełączone na tryb 4x4, aby nie zakopać się gdzieś w wydmie.

Wjechaliśmy w pustynię z drogi wiodącej do Oazy Baharija i po kilku kilometrach dotarliśmy do pierwszego „ogrodu akacjowego”. W tym rejonie pustyni (29°19'42.89"N; 29°55'3.74"E) takich miejsc jest kilka i chyba od wielu wieków ludzie zadają sobie pytanie: „Jak te drzewa potrafią przeżyć w tak suchym miejscu”. Zapewne eksperci od botaniki i geologii mają na to dobre wytłumaczenie, ale akacje na piasku robią wrażenie.



Posuwając się coraz dalej na południe dotarliśmy do „wiszącej skały”, która wygląda jak głowa ogromnego potwora (28°59'2.06"N; 29°59'53.57"E). Postępująca erozja wycięła skałę na wysokości kilku metrów, pozostawiając jej górną część zawieszoną niczym ogromne ramię.



Kolejny punkt na naszej trasie zaznaczony został w rejonie występowania „czarnych gór”, które przed milionami lat powstały w wyniku erupcji wulkanicznych i wylewającej się na powierzchnię magmy (28°56'16.14"N; 30°1'13.68"E). Pagórki robią spore wrażenie, ponieważ ich czarna barwa mocno kontrastuje z otaczającym je szarym i żółtym piaskiem. (Podobne pagórki można zobaczyć na Czarnej Pustyni w okolicy Oazy Baharija).



Potem było jeszcze kilka dorodnych skał i ciekawych kamieni (29°0'33.81"N; 30° 2'35.66"E)



... aż w końcu dotarliśmy do miejsca, które wydało się wystarczająco piękne, aby rozbić tam namioty (29°5'9.92"N; 30°11'54.89"E). Tuż obok namiotów mieliśmy skałę o ciepłej żółtej barwie, a przed nami jak okiem sięgnąć rozciągało się kilkukilometrowe pasmo wydm. W świetle zachodzącego słońca wszystko wyglądało bajkowo, a do tego mogliśmy wsłuchiwać się w absolutną ciszę, która nawet na pustyni nie zawsze jest słyszalna (szczególnie, gdy wokół biegają dzieci, które tym razem zostały w domu ;).



Jak mówi Wielka Mądra Księga: „I tak upłynął wieczór i poranek - dzień pierwszy.”

* Pierwsze dwa zdjęcia publikujemy dzięki uprzejmości Piotra, który towarzyszyl nam w wyprawie. Dziękujemy :)

* * *
Zobacz także:
Wieloryby na pustyni
Oblicza pustyni
Mapa Oazy Fajum z zaznaczonymi miejscami wartymi odwiedzenia

poniedziałek, 14 listopada 2011

Quo vadis Egipt?

Pierwsze „demokratyczne” wybory w Egipcie zbliżają się wielkimi krokami. Już dziś wszystkie ronda w naszej dzielnicy „ozdobione są” przedwyborczymi plakatami, a ponoć to nic w porównaniu z tym jak wyglądają okolice zamieszkiwane głównie przez Egipcjan. Już dziś wszyscy zastanawiają się, w jakim Egipcie obudzimy się po wyborach. Nie nastąpi to jednak szybko, bo choć pierwsze głosowanie rozpocznie się 28 listopada (m.in. dla mieszkańców Kairu, Fajum i Luksoru), mieszkańcy kolejnych miast będą oddawali głosy 14 grudnia i 3 stycznia 2012. Co ciekawe wyniki ogłaszane będą po każdym etapie głosowania.



Kampania ruszyła już pełną parą. I choć zaczęło się niewinnie od rozdawania balonów i T-shirtów przez Bractwo Muzułmańskie, Salafici poszli znacznie dalej i w lokalnych dzielnicach, bezpośrednio na ulicach, sprzedają produkty żywnościowe za 1/3 ceny jednocześnie przez megafony zachęcając do kupownia u nich i do głosowania na ich partię. I pomimo, że Salafici są kontrowersyjną, skrajnie islamską partią (całkowicie zakazaną w Egipcie za panowania Mubaraka), Gazeta Al Masry Al Youm szacuje, że mogą oni pozyskać nawet 30 proc. miejsc w nowym parlamencie (więcej), co nie wróży dobrze tym bardziej, że wszystko wskazuje, że zdecydowaną większość uzyska islamska partia Bractwo Muzułmańskie. Tak więc już dziś wiele osób, w tym muzułmanów, obawia się silnej islamizacji Egiptu i z sentymentem wspomina czasy Mubaraka.


W Fajum kampania wyborcza przeniosła się na znaki drogowe
(w czym problem, przecież i tak są tylko wątpliwą ozdobą tutejszych dróg ;)


Aby nie było jednak zbyt łatwo na razie władzę silną ręką trzyma armia, która kilka dni temu zaproponowała projekt nowej konstytucji, aby w ten sposób m.in. uchronić kraj przed nadmierną islamizacją a zarazem zapewnić sobie decydujący wpływ na jego funkcjonowanie. Projekt ten spotkał się z silnym protestem Bractwa Muzułmańskiego, które zapowiedziało, że jeżeli do środy armia nie wycofa projektu, to w piątek czeka nas kolejna olbrzymia demonstracja na placu Tahrir, nazwana „Nową rewolucją”.

Tak więc zobaczymy, co przyniosą najbliższe dni, a na pewno obserwować będziemy próbę sił między armią a ugrupowaniami islamskimi.

Zainteresowanym tematem polecam lekturę wiadomości:
Nowe zasady wyborów parlamentarnych
Kandydaci do egipskiego parlamentu intensyfikują kampanię
Al Masry Al Youm
Al-Ahram Weekly

* * *
Przeczytaj także:
Demokracja w Egipcie
Nowy Egipt, czyli krajobraz po Rewolucji
Awantura o kampanię "Zapuść brodę"

niedziela, 6 listopada 2011

Święto Barana

Dzisiaj muzułmańskie święto Eid al Adha (więcej). Całą noc krowy muczały nam za oknami, a od rana ich miejsce jest na talerzach. Biedni ludzie chodzili od domu do domu i życzeniami świątecznymi szukali przychylności i porcji mięsa, którą dzisiaj dzielili się z nimi bogaci. Do nas także pukali, ale to nie jest nasze święto, więc odchodzili z pustymi rękami.

A jeszcze wczoraj był ostatni dzień zakupów - w zależności od zamożności można było wybrać sobie krowę lub owcę w przydrożnym sklepie, zawieźć do domu, aby dziś rano zaraz po modlitwie dokonać rytualnego zabicia.


Tuż przed Eid przy ruchliwych drogach powstają sklepy ze zwierzętami; te przyjechały z Górnego Egiptu




Przygotowanie do ważenia



* * *
Przeczytaj także:
Eid al Adha
Kartka na Święto Barana
Pora na hadż

sobota, 5 listopada 2011

Kartka na Święto Barana

Już od kilku dni trwają przygotowania do Eid el Adha, zwanego potocznie Świętem Barana (więcej o Eid tutaj), które rozpocznie się w niedzielny poranek. Tak więc dla czytelników bloga przygotowałam specjalną świąteczną kartkę z baranem w tle ;)
Wesołych Świąt!



* * *
Przeczytaj także:
Eid el Adha
Eid Sahid!
Jeszcze dwa dni życia ...

wtorek, 1 listopada 2011

Charaktery Egiptu 2011

Na co dzień mieszkają setki kilometrów od siebie, w małych zamkniętych społecznościach. Kultywują tradycje i zwyczaje przekazywane z pokolenia na pokolenie, choć przychodzi im to coraz trudniej w erze globalizacji i wszechobecnej telewizji satelitarnej. Festiwal był ich świętem - tutaj mogli się spotkać, poznać, zaprezentować swoje zwyczaje i dobrze bawić. A dla nas była to okazja do spotkania tak różnorodnych charakterów w jednym miejscu, pod gorącym Aswańskim słońcem.

Więcej już wkrótce ...




Schnące w popołudniowym słońcu festiwalowe koszulki

* * *
Zobacz także:
Characters of Egypt Festival
Wirujący derwisze
Yalla habibi, czyli muzyka w Egipcie

środa, 19 października 2011

Characters of Egypt Festival

Już za tydzień w Aswanie odbędzie się 3-dniowy festiwal "Characters of Egypt". Będzie to spotkanie 33 grup etnicznych zamieszkujących krainę faraonów. Będzie to festiwal muzyki, tańca, poezji, opowieści, różnego typu zawodów i testowania lokalnych przysmaków. Do zobaczenia w Aswanie!



Więcej informacji o Festiwalu
Oficjalna strona Festiwalu na Facebooku

wtorek, 4 października 2011

Recycling po egipsku

W Egipcie wszystko się przyda.

Jeżeli mieszkasz w Egipcie i masz egipską panią do sprzątania nie wyrzucaj:
- plastikowych butelek,
- reklamówek,
- jedzenia, nawet jeżeli opakowanie jest już otwarte i wydaje Ci się, że nawet biednym ludziom nie wypada go oferować (nic bardziej mylnego),
- zepsutych sprzętów gospodarstwa domowego (można je przecież naprawić),
- niczego, co wydaje Ci się bezużyteczne, bo ta rzecz może mieć przecież drugie życie.
Wszystkie te przedmioty, podobnie jak używane ubrania, z wyrazem wdzięczności zostaną zabrane z Twojego domu, a następnym razem zostaniesz wręcz poproszona o zbieranie reklamówek.

Zdarzało nam się, że byliśmy zatrzymywani przez przedstawicieli firm „We buy everything” („Kupujemy wszystko”), aby jeżeli będziemy mieli cokolwiek używanego do sprzedania, to oni chętnie kupią (to prawda, kupują nawet używane ubrania niekoniecznie w najlepszym stanie).

Wydawać by się mogło, że to dobrze, że w biednych krajach nie wyrzuca się wszystkiego na śmietnik, tylko następuje naturalny recykling. Dzięki temu wydłużamy czas życia sprzętów domowego użytku, jesteśmy bardziej ekologiczni, etc. Nic bardziej mylnego! Z jednej strony funcjonuje tutaj zbieractwo (wszystko może się przecież przydać), na piątkowych marketach (więcej) można kupić nawet stare, nie działające telewizory, ale z drugiej strony nawet niewielkie zakupy oznaczają, że przyniesiesz do domu przynajmniej kilka - kilkanaście nowych reklamówek, bo przecież, np. w warzywniaku każdy owoc lub warzywo dobrze jest zapakować oddzielnie, w markecie spożywczym pakowacze po włożeniu 2-3 rzeczy do jednej reklamówki, biorą kolejną. Praca u podstaw nie pomaga. Przywiozłam sobie ekologiczną torbę z Polski i kiedy pakuję do niej zakupy (sama, bo pakowacze nie potrafią układać, bo jak można włożyć więcej niż trzy rzeczy do jednej torby) nie mogą się nadziwić, że nie chcę reklamówek. Albo, że kupując opakowanie tabletek wkładam je bezpośrednio do swojej torebki, a nie do reklamówki. I nawet nasz kierowca, którego wielokrotnie uświadamiałam, poproszony o kupienie czegoś dla nas przynosi oczywiście wszystko zapakowane w kolejnych kilka reklamówek i tym samym zasila mój zapas. Ja je przekazuję pani do sprzątania, która użyje je raz, czy drugi, po czym wszystkie te śmieci lądują na ulicy i roznosi je wiatr ...



Jeszcze wiele wody w Nilu musi upłynąć zanim Egipcjanie zrozumieją ideę ekologii ...
A szkoda.

* * *
Zobacz także:
Mój jest ten kawałek podłogi!
Różnice kulturowe
Friday market

niedziela, 18 września 2011

Ukryte skarby

Kair jest jask Skarbiec Alladyna, w którym wciąż odkrywamy coś ciekawego, a pomimo to nadal mam listę miejsc wartych zobaczenia. Mam wrażenie, że jak przyjdzie nam stąd kiedyś wyjechać, to pomimo czasu, jaki tu spędziałam wciąż będę czuła niedosyt, że nie zobaczyłam wszystkiego.

Tym razem "dałam się porwać" napotkanemu na bardzo lokalnej drodze bardzo lokalnemu przewodnikowi, który oprowadził mnie po różnego typu warsztatach. Tradycyjnie zobaczyłam, jak robi się pudełka zdobone masą perłową. Dowiedziałam się, że wielkie meble: fotele, komody, parawany, także ręcznie zdobione masą perłową to towar eksportowy do krajów Zatoki Perskiej (zawsze zastanawiałam się, kto je kupuje, bo nie są one w europejskim stylu, a cena tych mebli jest bardzo wysoka).



Największym odkryciem był jednak dla mnie Fathi Abilsahir - przemiły staruszek palący shishę w niewielkim sklepie z pamiątkami w okolicy, do której nie docierają turyści. I choć nigdy nie opuścił Egiptu ściana za jego plecami wyklejona jest zdjęciami jego przyjaciół z całego świata. Nie mogło także zabraknąć przyjaciół z Warszawy :)



W maleńkim Skarbcu Fathiego, pełnym różnego rodzaju świecidełek, znajduje się także jego największy skarb - piersze wydanie przewodnika Lonely Planet "Egipt i Sudan" (wydanego 20-30 lat temu), do którego pomagał zebrać informacje o Kairze, i na którego 68 stronie znajduje się jego młodzieńcze zdjęcie.



To było naprawdę urocze popołudnie.

* * *
W poszukiwaniu lokalnego kolorytu
Mój jest ten kawałek podłogi
Pij Coca-Colę

piątek, 16 września 2011

Nie przegap szansy!

Peron 4 już zapewne znacie - to doskonałe miejsce, by zobaczyć niemal cały świat oczami innych podróżników i przeczytać fascynujące relacje osób, które poszukują swoich własnych ścieżek, z dala od utartych szlaków. Tym razem to Ty możesz podzielić się swoimi przygodami z innymi, opublikować swój reportaż w książce i dodatkowo wspomóc fundację "Szkoły na końcu świata". Nie czekaj i spróbuj swoich sił!



Więcej o konkursie
Regulamin konkursu
Dochód ze sprzedaży książek zostanie przekazany na budowę szkoły w Nepalu więcej

poniedziałek, 12 września 2011

Małe i duże radości :)

Na blogu zamieszczam różne zdjęcia - czasami lepsze, czasami gorsze, zrobione aparatem lub telefonem, czasami zrobione przez szybę jadącego samochodu. Potrzebuję ich, aby opowiadać Wam historie z jakże odmiennego dla nas kulturowo Egiptu. Egiptu, który codziennie czymś nas zaskakuje.

Te lepsze zdjęcia zbieram jak cenną kolekcję. Jej część możecie zobaczyć w mojej galerii na www.betterphoto.com. Zapraszam!

A dziś chciałam się pochwalić, ponieważ jedno z moich zdjęć (poniżej) zajęło 1.sze miejsce w kategorii Człowiek i Praca na Arab/European Photo Festival w Hamburgu. To strasznie miłe, szczególnie kiedy okazuje się, że na konkurs zostało przesłanych ponad 14 tysięcy zdjęć, 651 fotografów z 43 krajów.
Więcej informacji o konkursie i nagrodzonych pracach możecie znaleźć na Facebooku.


Wyrabianie gliny, stare warsztaty ceramiczne w Fustat w Kairze

Chciałam pogratulować zwycięstwa także moim kolegom i koleżankom z Cairo Camera Club.

Pasjonatów fotografii mieszkających w Kairze chciałam zaprosić na spotkanie Cairo Camera Club, które odbędzie się w najbliższą środę, 14 września o godz. 18.30 w Maadi Public Libary. Szczegóły mogę przesłać mailem.

Życzę wszystkim moim czytelnikom miłego dnia oraz mniejszych i większych sukcesów!

* * *
Zobacz także:
Fotorelacja z warsztatów ceramicznych w Fustat
Pocztówka z Kairu
Pocztówka z Dubaju

poniedziałek, 5 września 2011

Na wesoły początek tygodnia


... wesoły bus prosto z Kairu.
Czyż Egipcjanie nie darzą swoich samochodów uczuciem ;)

* * *
Zobacz także:
Bliskie spotkania drugiego stopnia
Dwa dni temu na drodze Kair - Fajum
Wycieraczki w górę!

niedziela, 4 września 2011

Ród Aszura

Czy to bajka, czy nie bajka, myślcie sobie, co tam chcecie ...

Taka jest kolejna, przetłumaczona niedawno na język polski, książka jedynego egipskiego noblisty z zakresu literatury - Nadżiba Mahfuza. Pełna magii i niewyjaśnionych zdarzeń, saga wielopokoleniowej rodziny, zapoczątkowanej przez Wielkiego Aszura – który dzięki swej sile zostaje panem dzielnicy – dobrym i sprawiedliwym, dbającym o biednych ludzi. Aż pewnego dnia Aszur znika w niewyjaśnionych okolicznościach ... Czy jego potomkowie będą potrafili go godnie zastąpić?

Okazuje się, że siła i dobroć niekoniecznie są dziedziczone z pokolenia na pokolenie, a chciwość i różnego typu żądze potrafią zawładnąć potomkami nawet tak znakomitego przodka. A może nad rodziną ciąży klątwa, która wynika z wypaczenia jego idei? W dziesięciu rozdziałach poznajemy barwne losy kolejnych pokoleń, z których każde ma nadzieję przynajmniej na dorównanie legendzie wielkiego dziadka.

Historia Rodu Aszura jest jak opowieść przekazywana ustnie z pokolenia na pokolenie, której ramy czasowe dawno się zatarły, a w pamięci słuchaczy pozostały już tylko barwne historie, być może dodatkowo podkolorowywane przez kolejnych opowiadających. Jest to książka magiczna, przypominająca nieco „Sto lat samotności” Gabriela Marqueza.

Miłośników „Opowieści Starego Kairu”, chciałam jednak uczulić, że pomimo że „Ród Aszura” wyszedł spod pióra tego samego autora nie znajdą tutaj atmosfery starego Kairu, małych zaułków i kobiet wyglądających zza mashrabeji. Autor nie wprowadza nas w klimat miejsca, w którym toczy się akcja, lecz skupia się na losach i zachowaniu kolejnych bohaterów, na ich słabościach jak i próbach sprostania legendzie wielkiego dziadka. Pokazuje jak trudno jest być dobrym człowiekiem i jak łatwo ulec pokusom bogatego życia. Jest to historia zawieszona w czasie, która mogła się zdarzyć gdzieś kiedyś (oczywiście w mniej podkolorowanej wersji), a może jest tylko wytworem wyobraźni autora.

Nadżib Mahfuz "Ród Aszura", Świat Książki 2011
Polecam także recencję na projektnoblisci.blogspot.com

* * *
Przeczytaj także:
Nadżib Mahfuz "Hamida z zaułka Midakk"
Hugh Miles „Playing cards in Cairo”
Inne książki dla miłośników Egiptu

niedziela, 28 sierpnia 2011

W oczekiwaniu na iftar

Dzisiaj był ostatni dzień Ramadanu i ostatnia okazja, aby zobaczyć przygotowania do iftaru - wieczornego śniadania przerywającego całodzienny post. Poniższe zdjęcia zostały zrobione kilka dni temu w okolicy meczetu Husseina - najświętszego miejsca islamu w Kairze.


Im bliżej końca Ramadanu, tym więcej osób wylega na ulice, by w gronie rodziny lub znajomych spożyć wieczorne śniadanie. Iftar spożywany jest zarówno w restauracjach, jak i na skwerach, czy w wąskich uliczkach.


Mniej więcej godzinę przed zachodem słońca na ulicach pojawiają się prowizoryczne stoły, które powoli zapełniają się ludźmi.


Pomimo, że Ramadan jest miesiącem postu, to właśnie w tym okresie biedni najadają się do syta. Stoły miłosierdzia finansowane przez bogatych, firmy, czy meczety pozwalają na darmowy posiłek każdemu, kto przy nich zasiądzie.


Iftar jest okazją do rodzinnych pikników - liczne wielopokoleniowe rodziny zabierają ze sobą zapasy i w otoczeniu innych rodzin oczekują zachodu słońca.


Im bliżej końca Ramadanu, tym większe oblężenie przeżywają także restauracje.


Od wczesnych godzin popołudniowych na ulicach pojawiają się sprzedawcy oferujący różnego typu dania, by już wracając z pracy można było zrobić zakupy na wieczerzę.


Wśród sprzedawanych dan pojawiają się różnego typu lokalne smakołyki.


I jeszcze obowiązkowy tamr rozlewany do plastikowych butelek po napojach.


Na iftarowych stołach królują różne lokalne potrawy. Tym razem nie mogło zabraknąć lokalnego chleba, piklowanych warzyw, mashi - nadziewanych liści winogron, fula - pasty z fasoli i obowiązkowego tamru do popicia.


Iftar w wielu krajach arabskich rozpoczyna się od zjedzenia daktyli. Na kairskich stołach pojawia się także mleko kokosowe z pływającymi w nim daktylami.


Gdy tylko słońce schowa się za horyzont, nawoływania z meczetów są sygnałem do wyczekiwanego przez cały dzień śniadania.


Po zaspokojeniu głodu i pragnienia nadchodzi czas na odpoczynek przy shishy.

* * *
Przeczytaj także:
Gdy fanoose rozświetla mrok, czyli Ramadan w Kairze
Gdy widzę słodycze
Uliczne jedzenie i problemy życia codziennego w Kairze

sobota, 27 sierpnia 2011

... a mango zjadają nam nietoperze

Jest wiele odmian mango - malutkich, ale i całkiem dużych, zielonych, żółtych, a nawet niemal czerwonych. Ale najlepsze na nalewkę jest mango z naszego ogrodu. Próbowaliśmy różnych odmian, ale to jest naprawdę wyjątkowe. Nalewka ma piękny kolor i wyśmienicie smakuje. Niestety nasze mango ma wielu wielbicieli. Począwszy od ogrodników, z którymi prowadzimy wyścig i wcześnie rano zbieramy owoce, które zazwyczaj w nocy spadają z drzewa. Do wyścigu czasami dołączają nastolatkowie płci męskiej, którzy potajemnie wspinają się na nasze drzewo, aby sięgnąć po owoc dla nich zakazany. Bawaab też regularnie dopytuje się o nasze mango, tym bardziej że choć mango jest owocem lokalnym dostępnym przez niemal pół roku, jego wysoka cena powoduje, że dla wielu Egipcjan pozostaje w sferze marzeń. Czasami zdarza się nawet, że przechodnie z ulicy pukają do naszej bramy prosząc o ten rarytas.

Okazuje się jednak, że nie tylko ludzie są miłośnikami mango. Po zmierzchu, na iftar wyruszają nietoperze, które obgryzają ostatnie, najwyżej umieszczone na naszym drzewie owoce mango. Nam pozostają już teraz ogryzki, które spadają po nietoperzowej uczcie.

* * *
Przeczytaj także:
Mango, egipskie jabłka
Sezon na gekony
Zdążyć przed Ramadanem!

piątek, 26 sierpnia 2011

Ramadanowa pocztówka



Ramadan powoli zbliża się do końca i już za kilka dni wszystko powróci na swoje codzienne tory. To niemal ostatni moment by zobaczyć, jak jest obchodzony w Kairze (więcej) i przespacerować się ozdobionymi z tej okazji uliczkami starego Kairu, które po zmierzchu zamierają na moment, aby spragnieni i głodni muzułmanie mogli spożyć iftar - wieczorne śniadanie przełamujące całodzienny post. Na tę chwilę miasto niemal wstrzymuje oddech, by następnie ze zdwojoną energią ożyć. Wszyscy wylegają na ulice by świętować niemal do świtu, który przyniesie kolejny dzień postu.

A jeszcze przed końcem Ramadanu zapraszamy na relację "W oczekiwaniu na iftar".

* * *
Zobacz także:
Pocztówka z Kairu
Pielgrzymkowe pogaduszki
Wschody i zachody słońca
Wszystkie posty związane z Ramadanem

wtorek, 23 sierpnia 2011

Lotniskowy opiekun

Życie jest piękne, gdy ma się kogoś do pomocy. W Egipcie wystarczy wykupić na lotnisku „meet and assist” i nasz opiekun odbierze nas niemal z samolotu, poniesie bagaż podręczny, kupi wizę, postoi w kolejce do odprawy paszportowej, odbierze bagaże i bezpiecznie wyprowadzi z lotniska w ręce czekających gospodarzy. A to wszystko za jedyne 60 LE (nieco ponad 30 złotych). Dla wielu osób taka usługa jest zbytkiem, ale co innego gdy samotnie podróżuje się z maleńkim dzieckiem na ręku, z jego i swoim bagażem podręcznym. Niestety w Europie nikt jeszcze nie wpadł na ten wspaniały pomysł. A szkoda ...



* * *
Przeczytaj także:
Rzecz o prasowaniu
Egipski Outsourcing
Dostawcze ... rowery

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Na deszczowe lato …

- Czego sobie Pani życzy? – zapytał właściciel pensjonatu w Karkonoszach.
- Słońca – odpowiedziałam z uśmiechem, dodając w myślach, że od początku lipca, kiedy przyjechaliśmy do Polski wciąż pada.
- Będzie dziś po sjeście – optymistycznie odpowiedział właściciel. I rzeczywiście zaświeciło, choć następnego dnia znów padało i padało, a chmury przetaczały się przez szczyty by następnie osiąść w dolinach …


Widok z naszego okna w pensjonacie w Karpaczu

W takie dni nie pozostaje nic innego, jak tylko przenieść się w egzotyczny świat przesycony gorącym powietrzem i nie mniej gorącymi emocjami.

(…) Nie, jego wyobraźni nie było stać na coś takiego, a on sam nigdy wcześniej nie miał skłonności do marzeń na jawie. To ten kraj. Różni się od Egiptu czymś nieokreślonym, a zmierzch był czymś przesycony, czymś zmysłowym, o intensywnym zapachu. Podsumowując, bariera oddzielająca świat ludzi od świata duchów albo jest w Sudanie cieńsza, albo istnieją w niej pęknięcia, prześwity, przez które ten drugi, nieznany wymiar może czasem przeniknąć.
Leila Aboulela „Arabska pieśń”


Czytając te słowa możemy poczuć ten zmierzch, drżące z gorąca powietrze pełne zapachów i magii, kryjące małe radości, ale i prawdziwe rodzinne tragedie. „Arabska pieśń” opowiada historię wpływowej muzułmańskiej rodziny Abuzajdów żyjącej pod koniec panowania brytyjskiego, w latach 50-tych ubiegłego wieku, w Sudanie. Dwie żony i dwa różne światy – jeden przesiąknięty silnie zakorzenioną sudańską tradycją, i drugi – aspirujący do „lepszego” życia ze zdobyczami cywilizowanego Egiptu. Czy tak różne i mocne osobowości pod jednym dachem nie będą stanowić wybuchowej mieszanki? Jak poradzą sobie żony walczące o względy głowy rodziny – Mahmuda? To tylko część problemów, z jakimi na co dzień boryka się rodzina Abuzajdów. I choć lato w Aleksandrii zapowiadało się tak pięknie, po nim nic już nie będzie takie jakie jak przedtem …

Polecam: Leila Aboulela "Arabska pieśń", Wydawnictwo Remi

* * *
Przeczytaj także:
Opowieści starego Kairu
Do zaczytania jeden krok
Warto przeczytać

sobota, 13 sierpnia 2011

Z notatnika Chrisa: Kraina Sindbada Żeglarza

Myślę, że większość z nas oglądała w dzieciństwie film o przygodach Sindbada, jego dalekich rejsach i przeżyciach, których często mu zazdrościliśmy. Szczerze mówiąc nigdy nie zastanawiałem się nad prawdziwością tych przygód oraz miejscem, gdzie Sindbad mógł mieszkać. Okazuje się, że kraina, z której pochodził obecnie nazwana jest Sułtanatem Omanu. Dane mi było spędzić kilka ostatnich dni w stolicy tego pięknego kraju, czyli w Maskacie.

O tej porze roku jest tam niezwykle ciepło: temperatury w ciągu dnia przekraczają 40 stopni, w nocy jest nieco chłodniej, choć temperatura nie spada poniżej 30 stopni Celsjusza i jest to jeden z powodów, dla których większość turystów odwiedza Oman zimą, kiedy łatwiej jest przetrwać. zwiedzanie Omanu latem ma jednak jedną podstawową zaletę – nie ma tłoku, turystów, a noclegi są po obniżonych cenach.

Zwiedzanie Maskatu, łącznie z przyległym miastem portowym Mutra, przenosi nas w odległy świat Sindbada. Przy nabrzeżu rzuca się w oczy jacht tutejszego Sułtana, który jest średniej wielkości statkiem pasażerskim. Jak okiem sięgnąć wszędzie, poza wodami Zatoki Omańskiej, górują ostre brązowe skały, na których rozsiane są nieduże warownie, zamki, baszty, fragmenty murów miejskich i inne elementy dawnej obrony miasta. Jest tego ogromna ilość, co niewątpliwie świadczy o tym, że nawet w dawnych czasach ten rejon świata wabił rozmaitych piratów swoim bogactwem.



Polecam spacer nadmorską promenadą z Mutry do pałacu w Maskacie. Jest to 5 km przepięknych widoków, w tym na zatokę, która jest początkiem Oceanu Indyjskiego. Można podziwiać wspomniane warownie, kolorowe fontanny i urokliwą zabudowę obu miast. Domy są najczęściej niewysokie, bielone, a same miasta spokojne, a nawet wręcz senne, choć może jest to tylko wpływ Ramadanu. Niezwykłe są też tutejsze meczety. Najczęściej małe, z jednym minaretem, lecz każdy minaret ma swój jedyny i niepowtarzalny styl, który czasami nawiązuje do klasycznego stylu arabskiego, czasami to zdobień znanych z okolic Turkmenii czy nawet Indii, a czasami bardziej do stylu północnej Afryki.



Nagrodą za kilkukilometrowy spacer jest widok na pałac Sułtana, który nie jest przesadnie duży, lecz wzniesiony z ogromnym wyczuciem skali i ilości zdobień. Pałacu strzegą dwa forty usytuowane po obu brzegach małej zatoki. Aby dopełnić sielankowy obraz tego miejsca, dodam że przy odrobinie cierpliwości można doczekać się delfinów, które czasami dla zabawy wyskoczą nieco ponad wodę lub przynajmniej pomachają nam ogonem – mi w ciągu pół godziny pomachały aż dwa z nich.

Warto także odwiedzić targ w Mutrze. Są tu sklepy na przemian ze złotem, z kadzidłami, a w kolejnych wśród różnych różności sprzedawana jest mirra. Można natknąć się na sklepy, w których każdy artykuł zrobiony jest z innego materiału, jak choćby wyroby z drewna sandałowego, olejki zapachowe z południowych gór Omanu, tysiąc odmian daktyli, odzież, przyprawy, mydła i powidła.

A to tylko przedsionek bogactw tego kraju, w którym są wspaniałe góry, wielkie kaniony, dżungla równikowa, zamki obronne, urokliwe miasteczka, rafa koralowa i cała masa innych wspaniałości.

* * *
Przeczytaj także:
Baśnie 1000 i jednej nocy
Piramidy Czarnych Faraonów
Kraina Arki Przymierza