Lubię miasta z historią. Miasta w których wąskich uliczkach można się zgubić, wypić herbatę w lokalnej kafejce i pouśmiechać do tamtejszych mieszkańcow, gdy nieznajomość języka nie pozwala na więcej. Dlatego tak dobrze jest w Kairze, gdzie wąskich uliczek jest bez liku. Mieszkańcy są bardzo przyjaźni i usłyszawszy, że odrobinę mówię po arabsku z ogromną ciekawością zadają pytania. Na prostsze, jak pytanie o kraj i dzieci potrafię odpowiedzieć, ale wówczas dochodzimy do pytań, które przerastają moje umiejętności i kończy się na wymianie uśmiechów.
Są jednak miasta, których wcale nie miałam ochoty zobaczyć. Do tej grupy z pewnością należy Dubaj – miasto na wskroś nowoczesne, po którym należy poruszać się samochodem. Los lubi jednak płatać figle i kilka dni temu zostaliśmy postawieni przed faktem, że wyjeżdżamy na kilka tygodni do Dubaju. No cóż – pomyślałam – może czas na nową przygodę - choć nie byłam przekonana, czy nasze
Dziecko Rewolucji jest już odpowiednio duże na takie podróże. Mieliśmy zamieszkać w hotelu niedaleko Creek Dubaj – kanale, znajdującym się w sercu Dubaju, po którym pływają tradyjne łodzie. Super! Doskonałe miejsce na spacery z córką i nowe inspiracje fotograficzne. Okazało się jednak, że zmieniono rezerwację na hotel o wdzięcznej nazwie Rose Garden. Jadąc do hotelu minęliśmy Creek Dubai i jechaliśmy, jechaliśmy, jechaliśmy ... by dojechać na środek niczego. To, że wokół nie ma kompletnie nic to jedno, ale gdzie ten ogród, o którym mowa w nazwie hotelu? Widok z okna fenomenalny – zresztą zobaczcie sami! Tylko ile czasu mogę spacerować po pustym parkingu z małym dzieckiem? Dobrze, że mamy blisko do Emirate Mall, w którym największą atrakcją jest sztuczny stok narciarski – może nasza dwumiesięczna dziewczynka nauczy się jeździć na nartach ;)

A tak na poważnie, mam nadzieję że najpóźniej za dwa dni przeniesiemy się do właściwego hotelu,
ishaAllah. Inaczej ... wolę nie myśleć jak tu wytrzymam.
* * *
Przeczytaj także:Wrócimy jutro, inshaAllah!W drodze nad Zatokę Perską!Tu wszystko jest możliwe!